Klimat pensji dla panien z dobrych domów, funkcjonującej w rzeczywistości jakże innej od naszej obecnej, mimo iż super ciekawy, nie wzbudził mojego entuzjazmu.
Ten brak zachwytu dał się szczególnie odczuć, gdy do czytania przystąpiła moja nastoletnia córka, przeżywająca - podobnie jak bohaterka książki Klaudyna - burzliwy okres przemiany z dziecka w podlotka, a następnie w kobietę. Inne konwenanse, inne realia, inny świat. Pokazuje to jak my – kobiety – zmieniamy otaczającą nas rzeczywistość i same siebie, jak czupurność i nieokrzesanie Klaudyny przestaje razić po upływie zaledwie stu lat, jak chadzanie własnymi ścieżkami i bycie indywidualnością staje się bardziej cenioną cechą niż podążanie za konwenansami, z którymi musiała liczyć się bohaterka powieści.
Mimo że nie jestem wojująca feministką, po kontakcie z taką literaturą zaczynam dostrzegać ogrom pracy naszych prababek, babek, matek i nas samych - kobiet przełomu XX i XXI wieku - włożony w to, by dla kobiet takich, jakimi będą za chwile nasze córki, krążący w organizmie estrogen i progesteron nie stanowił przeszkody w sięganiu po to, o czym sobie tylko zamarzą.
Mama Aneta