To książka, po przeczytaniu której z utęsknieniem czeka się na wakacje. Bo chociaż dla trójki rodzeństwa – Lilki, Wiktorii i Mateusza – wakacje wydawały się koszmarem (za sprawą nogi Wiki a właściwie jej zwichnięcia), to poradzili sobie całkiem dobrze, zamieniając zapowiadający się koszmarnie, pachnący nudą pobyt u ciotki Jadźki w czas pełen przygód (nawet z wątkiem kryminalnym).
Ciotka Jadźka z Jastarni, do której zostały przywiezione dzieci (marzyły o wakacjach w Amalce u ciotki Franki) to istny postrach, zbiór zakazów i dziwnych przyzwyczajeń (na przykład rozkładanie gazet na dywanie, przyrządzanie flaków). W zestawieniu z ciotką Franką, o wizycie u której z powodu nogi Wiki mogli tylko pomarzyć, ciotka Jadźka to istne przeciwieństwo ulubionej, ciepłej, rozumiejącej ich ciotki-psycholożki... Zresztą każda z głównych postaci ma swój specyficzny "rys osobowości" – chociażby Mateusz zwany Matewką, najmłodszy, bo 5-letni, mógł dać się pokroić za odrobinę jedzenia, Wiki – z perspektywy Lilki prawie już dorosła, bo 12-letnia, lubiła się malować (w tym paznokcie) i marzyła o zostaniu modelką.
Ważną postacią był jeszcze jeden gość pod dachem ciotki – Wojtek, który nie okazał się wcale takim "worem cnót", jak go sobie rodzeństwo z licznych opowieści ciotki wyobraziło a całkiem do rzeczy kumplem, z którym można było przeżywać kolejne dni w Jastarni. Pod dach ciotki chciała się też wprosić pani Lalutka, na szczęście bez efektu. Sąsiadem był pan Anatol – główny podejrzany w aferze kryminalnej...
Oprócz wyrazistych postaci ludzkich swoje miejsce w powieści znalazły czworonogi – koty o "aptecznych" imionach Rutinoscorbin, Raphacholin i Witaminka oraz "naukowy" pies sąsiadki – Docent. Naprawdę sympatyczna gromada!
Książka pachnie latem, niezwyczajnością w zwyczajności wakacyjnych dni.
Napisana jest lekko, dowcipnie, wciąga od pierwszych stron, wywołując dobry humor. Pokazuje świat z perspektywy dziecka – wygląda on nieco inaczej, stąd pomyłki, śmieszne sytuacje, silne emocje. Opowiada o nim wprost: to jest czarne a to białe. Pomyślałam, że ta książka nie potrzebuje nawet porównania i zachęty: "dla fanów Mikołajka". Jest taką "w swoim rodzaju" powieścią o dzieciach, dla dzieci i widzianą oczami dzieci. Sympatyczną i przyjemną pozycją, do której warto zajrzeć. Na pewno jeśli ma się 8-9 lat, ale można też starszym.
mama Anna