Najnowszą książkę Marii Ewy Letki osnuwa tajemnicza mgła. Zaczyna się już na okładce, której fragmenty nie są błyszczące jak reszta. Wewnątrz niektóre strony są jakby przydymione, niektóre rysunki jakby częściowo wytarte. Ewa Poklewska-Koziełło podjęła się zadania niezwykle trudnego – zilustrowała książkę, w której głównym bohaterem jest mgła i to mgła tak gęsta, że król nie widzi własnych rąk. Kilka ilustracji świetne współgra z tekstem – dominuje w nich beż, szarość lub biel. Szkoda, że nie wszystkie utrzymane są w takiej przygaszonej kolorystyce.
Książkę Król i mgła połknęłyśmy z córką w jeden wieczór. Zaintrygował nas już początek opowieści – nic nie widać, trudno cokolwiek i kogokolwiek znaleźć. Powinno być strasznie, ale autorka przedstawia sytuację na tyle lekko i żartobliwie, że czytelnicy się nie boją. Król wymacał tron, królowa zjadła robaka (w jabłku), a królewna zderzyła się z lustrem. Ona jedna wydaje się bać tej mgły, ale na szczęście ma przy sobie… Nie, tego nie powiemy – niech każdy przeczyta sam. Niech się domyśli, tak jak my, czego mgła była skutkiem, a czego przyczyną. Nie powiemy nic więcej o rozwoju zdarzeń. Zdradzimy tylko, że tytułowy monarcha pod koniec całej historii stał się zupełnie innym człowiekiem niż na jej początku.
Córka słuchała książki z dużym zaciekawieniem, nie odzywając się, by nie spowalniać i tak leniwej akcji. Maria Ewa Letki niespiesznie rozwija swą opowieść. Zdarzenia snują się powoli jak mgła. Historia krąży wokół samolubnego, acz bezsilnego króla, czasem zerka na innych członków królewskiej rodziny, by dotrzeć do optymistycznego zakończenia.
We mgle poruszać się niełatwo, rządzić tym bardziej. Na mgłę nie ma rady. Mgła nie reaguje na rozkazy. Można irytować się i krzyczeć. Można próbować zrzucić winę na innych, przypisując im własne wady, ale to wcale nie rozwiązuje problemu. W dodatku ta mgła jest inna, niż pozostałe (a król zna 21 rodzajów mgieł).
Nie mogąc rozproszyć "tej zawziętej bieli", ani nawet dociec, o co jej chodzi, władca "najchętniej poszedłby gdzieś daleko". Wtedy poprzez mgłę słyszy płacz. Po omacku i boso, ale za rękę z szambelanem, wyrusza w tamtą stronę. Kto płacze? Czytelnik odpowiedzi nie znajdzie, ale dowie się, co się stało z wszechobecną mgłą i dlaczego dotychczasowy tyran się zmienił.
Książkę Król i mgła czytałam z przyjemnością. Zwłaszcza że córka słuchała z wielkim zainteresowaniem, lektura wyraźnie bardzo jej się podobała. Ja wyczułam tu jednak nastrój zagubienia i osamotnienia. Samotna królowa z samotną królewną uciekają pod osłoną mgły. Samotny okazuje się także monarcha, który wcześniej chciał kontrolować wszystkich i wszystko. Podczas wyprawy do lasu stawia czoło swoim rozczarowaniom i tęsknotom z dzieciństwa. Porównałabym tę wyprawę do psychoterapii, zakończonej sukcesem. Ostatnia strona tej historii napawa nadzieją na lepsze jutro.
Książkę polecam!
Joanna Bednarczuk