Chociaż moje dzieci są już na etapie czytelniczym, który pozwala im na wysłuchanie większej ilości tekstu – z dużym zaangażowaniem powracają do małej książeczki Rycerz Leon. Tekstu tu naprawdę niewiele, przeważają proste, może niezbyt wyszukane rymy i wyrazy dźwiękonaśladowcze, ale rodzic może w pełni uaktywnić się, by ową treść dodać w swym opowiadaniu. Oprócz zamków, rycerzy, królewskich rodów, jest tu miejsce nawet na... smoki. Są i kopie, i halabardy, i łuki, bo w historycznym przekazie być muszą. Wszystko to jednak wesołe, sympatyczne, typowo dziecięce i miłe oku. Z pewnością pojawią się pytania o trefnisia i smakowite kąski na stole. Godzien pochwały pomysł. Czekam na książki z większą ilością tekstu, może o innych okresach historycznych, chętnie w podobnej szacie graficznej. Format, treść, sposób ilustrowania – dla małych, ale nieograniczone możliwości dla opowieści i wyobraźni – również dla dużych. Można powiedzieć, że Rycerz Leon to wersja męska (jest też Księżniczka Luiza), chociaż ciekawostki z obu części mogą wzbogacić wiedzę i rozbudzić ciekawość zarówno dziewczynek, jak i chłopców.
mama Anna