Muszę powiedzieć, że do czytania tej książeczki przystępowałam ze szczerym uśmiechem na twarzy. Po prostu kiedy zobaczyłam dwa małe kurczaki na okładce, to uśmiech sam powstał na mojej pochmurnej twarzy. Od razu pomyślałam, że ilustrator musi mieć ciekawe pomysły. I nie myliłam się.
Poznajemy całą zgraję kurczaków. Mimo że nad kurnikiem zbiera się burza, kury postanawiają pobawić się w chowanego. Jak byłam małą dziewczynką, to uwielbiałam tę zabawę. Carmen wraz z innymi koleżankami zaczyna odliczać, bo to one będą szukać. W tym czasie Karmelito znajduje znakomitą kryjówkę. Wszystkie ciekawe miejsca do ukrycia są już pozajmowane. Kurczaki zaczynają się trochę kłócić, dyskusje stają się coraz ostrzejsze. Karmelito wdaje się w bójkę z Bangkokiem - postrachem całego kurnika. Młode koguty są tak zajęte walką, że nie zauważają wroga na swoim terytorium. Plac zabaw nieoczekiwanie zamienia się w wielkie pole bitwy. Kurczaki oszalały. Kury rozpoczynają jednak poszukiwania, ale nikogo nie ma w kryjówkach.
Nagle na polanę wbiega owca i krzyczy, że ugryzł ją lis. Wybucha panika, kury wrzeszczą: "Ratuj się, kto może!". Jak to możliwe, żeby lis w biały dzień podszedł tak blisko? Tymczasem małe liski pękają z dumy, bo ich pierwsza wyprawa na łowy zakończyła się sukcesem. Lisia mama jest dumna ze swoich pociech. Wszystkie kurczaki zostały wrzucone do ciemnej nory. Te drugie obwiniają się za zaistniałą sytuację, lecz znowu nawiązuje się bójka. Carmen namawia swoje koleżanki, by razem z nią udały się na poszukiwania zaginionych kogutów. Tymczasem w lesie pojawia się mała lisiczka, która śpiewa, że musi znaleźć jakiegoś koguta, bo w przeciwnym razie bracia ją wyśmieją. Zorra, bo tak się nazywa lisiczka, kiedy zobaczyła kury najpierw się przedstawia, a potem wyjaśnia, że dziś są urodziny jej taty, więc musi przynieść koguty. Kury wpadają na niebezpieczny plan. Mają udawać przed lisiczką, że są kogutami, a nie kurami. Lisiczka je związuje i zaczyna prowadzić w stronę kryjówki. Tylko tak mogą odnaleźć swoich przyjaciół i ich uratować.
Kiedy ojciec lisków zobaczył tak piękne koguty, był dumny ze swoich synów. Najbardziej bojowe koguty są idealnym prezentem. Okazało się, że Lis Witalis uwielbia walki kogutów. Zasady są proste: bijatyka trwa, aż na placu boju zostanie jeden zwycięzca. Tymczasem Zorra prowadzi kury po krętych korytarzach lisiej nory, jednak wpada w dół i trzyma się na sznurku jedną ręką. Kury spieszą jej na ratunek. Lisiczka jest zaskoczona, że kury jej pomogły, mimo że są odwiecznymi wrogami. Ciekawi jesteście, jak kury uratowały swoich przyjaciół? Pomogły im w tym… warzywa. Tak, warzywa. Nie będę zdradzać zakończenia, niech postanie niespodzianką.
Pięknie wydana, choć niepozorna, mała książeczka spodoba się na pewno każdemu dziecku. Wartka akcja, zabawne dialogi i główni bohaterowie rozbawią nawet największego smutasa. Polecam.
mama Aurelia