Warszawa

Recenzja książki:

O Nowej Hucie twórczych zabaw kilka

O Nowej Hucie twórczych zabaw kilka

Maja Dobkowska
Zbigniew Dobosz (Ilustr.)
od 6 do 9 lat

Książeczka z gatunku twórczych

Dzieciństwo spędziłam w Krakowie, w czasach gdy miasto to dzieliło się jedynie na cztery dzielnice: Śródmieście, Krowodrzę, Podgórze i Nową Hutę. W czasach tych większość dziewczyn wisiała na trzepakach i grała w gumę. Dzisiaj moje dziecko pyta "co to znaczy grać w gumę?", gdyż guma kojarzy mu się jedynie z żuciem. Czytając o Nowej Hucie, przypominają mi się gwałtowne ucieczki wszystkich dzieciaków z podwórka na hasło "jedzie czarna wołga" – to nie wymysł autorki, naprawdę tak było.


Ponieważ mieszkałam w Podgórzu, do Nowej Huty jeździłam rzadko, ale pomnik Ilicza zawsze napawał mnie obawą, że zejdzie z cokołu i zdepcze spacerujących po okolicy.


Książka jest idealna dla dzieci tych, którzy dorastali w tamtych czasach. Pomoże wytłumaczyć, jak było, gdyż dla obecnego pokolenia dobrobytu zrozumienie tamtych czasów jest trudne. Mojego syna najbardziej zaintrygowały: pole kapusty, na którym zbudowano miasto i pomnik Lenina, którego nie ma. Efektem tego było wertowanie starych albumów w poszukiwaniu pomnika a następnie tłumaczenie, kto i dlaczego podłożył Leninowi bombę pod buta.


W jednym punkcie nie zgadzam się z autorką – chodzi o zwrot "w hucie" czy "na hucie". Otóż z tego co pamiętam "mieszkało się w Hucie" a "na hucie się pracowało". Wiem to z najpewniejszego źródła, gdyż mój tata pracował "na hucie" ponad dwie dekady.


Książeczka z gatunku twórczych – dziecko zaznajamia się z Nową Hutą, ale również maluje, rysuje, wycina, nakleja. Dodatkowo rozwija też inwencję malucha poprzez odwołanie do jego wyobraźni czy znajomości legend.


Zbliża się zima, będzie więc czas na zorganizowanie wycieczki poznawczej do Nowej Huty i zwiedzenia przy tej okazji Muzeum PRL-u, kopca Wandy, Mogiły i Branic.

 

mama MałGocha

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć