"Mamo, co to?"; "Mamo, dlaczego?"; "Mamo, po co?". Starszy od urodzenia zadawał strasznie dużo pytań. Młodszy, mając dwóch starszych braci i przygotowaną na każdą ewentualność mamę, nie jest już tak dociekliwy. Często udaje nam się uprzedzić wiele jego pytań. Jak? Choćby za sprawą książeczek takich jak seria wydawnictwa Debit o misiu Bodo.
Sympatyczny mały miś zagląda w ciekawe z punktu widzenia dzieci miejsca. Raz jest na wsi, innym razem w bazie straży pożarnej. W tym niewielkim tomiku, który właśnie opisuję, zawędrował na plac budowy. Doświadczenie to o tyle ciekawe, że w realnym świecie raczej się nie powtórzy. Nie pozwalają na to względy bezpieczeństwa. Tymczasem, kto ma dzieci ten wie, że nieznane kusi.
Wielokrotnie przechodziłam z maluchami obok placu budowy, a te zawsze zakradały się do płotu, by przez najmniejszą choćby szczelinę zerknąć, co dzieje się wewnątrz ogrodzonego terenu, a później wypytywały o wszystko, co widziały. Teraz mogę im z łatwością to wytłumaczyć, jednocześnie pokazując niezbędne rzeczy na ilustracjach. Język książeczki jest bardzo prosty. Zrozumiały już dla młodszych dzieci - nawet takich przed-przedszkolnych - pomimo użycia wielu budowniczych zwrotów. Czytanie z misiem Bodo poszerza więc słownictwo, zaspokaja dziecięcą ciekawość i rozszerza wiedzę o otaczającym świecie.
mama Mał-Gośka