„Przeczytać czy nie przeczytać?” - głowiłam się nad książką, gdy trafiła w moje ręce. Wiedziałam, jak moje dzieciaki uwielbiają zatrzymywać się przy każdej witrynie sklepu zoologicznego. „A jak zażyczą sobie psa – co im powiem?” Kocham zwierzęta, wiem, jaki mają dobry wpływ na rozwój dzieci, ale póki co w domu wystarczy mi dwójka maluchów i mąż – i tak mam przy nich co robić… Spojrzałam jeszcze raz na okładkę, z której zerkały na mnie smutne oczy Kaktusa i już nie mogłam się oprzeć. Wiedziałam, że ją przeczytam razem z moimi chłopakami. Nawet, jeśli po lekturze mieliby sobie zażyczyć psiaka...
Nie zażyczyli (jeszcze!), choć lektura im się spodobała. Starszy (4,5 roku) słuchał jej uważnie, Młodszy (2 lata), słuchając własnej książki, podglądał ukradkiem. Czasem tak mu się podobało, że zapominał się całkowicie i zupełnie nie zwracał uwagi na to, co czytał mu akurat tata. Miło jest patrzeć, jak powoli dorasta do coraz poważniejszych lektur. Zwłaszcza, że sięga po pozycje ciekawe i wartościowe, przekonując się do coraz dłuższych treści - jak na przykład książka Barbary Gawryluk. Ta pełna jest ciepła i miłości (choć Kaktus potrafi dać się czasem we znaki).
Główny bohater jest bystrym, przyjacielskim i odważnym psem, którego nie da się nie lubić (nawet, gdy pogryzie mamine lakierki). Jego przygody czyta się lekko i przyjemnie, a po skończonej lekturze czuje się niedosyt, chciałoby się więcej. Na szczęście autorka nie poprzestała na jednym tomie - przygody Kaktusa śledzić możemy także w książkach Kaktus szukaj! i Kaktus, wierny przyjaciel. Zapewne wkrótce do nich sięgniemy!
mama Mał-Gośka