Powiem Wam otwarcie, że nie lubię książek, które pisane są na podstawie sfilmowanych wcześniej bajek! Dla mnie to zwykła komercja – gadżety „okołofilmowe” o wątpliwym walorze jakościowym i edukacyjnym. Trochę się bałam, czy z Misiem Fantazym i Czarnym Ptaszyskiem nie będzie podobnie, choć okładka prezentowała się kusząco. Zaglądając do środka, trochę się jednak przestraszyłam. Strony utrzymane są w dość ponurych barwach, zapowiadając jakąś przerażającą historię, a mój syn chwilowo miał ich dość (ostatnio ni z tego, ni z owego zaczął się wszystkiego bać). Nie oglądałam nigdy Misia Fantazego, postanowiłam więc przeczytać książeczkę i sprawdzić, cóż się za tym mrokiem kryje. To, co przeczytałam bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło - prosta, ciepła historia o samotności, przyjaźni szukanej mimo przeciwności i wybaczeniu. Postanowiłam, że następnego dnia przeczytamy ją razem. I czytaliśmy! Starszy był książki ogromnie ciekawy. Najpierw przeglądał ze mną ilustracje, a ja opowiadałam mu, co się na nich dzieje. Tak dotarliśmy mniej więcej do połowy. Wtedy sam poprosił o przeczytanie mu całości, a gdy to zrobiłam i dotarłam do końca, dostrzegłam na jego ustach szeroki uśmiech, bo nie ma to jak piękne, pozytywne zakończenie. Niczym w prawdziwej bajce!
mama Mał-Gośka