Pan Brum stanie się moją ulubioną postacią. Ten niepozbierany niedźwiadek, z rozbieganymi oczkami, któremu ciągle coś się przydarza, jest mi bardzo bliski.
Tym razem zgubił go jego rytuał. Każdej niedzieli uroczy niedźwiadek zasiadał ze słojem ulubionego miodku. A tej niedzieli rytuał został zagrożony, ponieważ miodu zabrakło. Wiadomo nie od dziś, że każdy niedźwiedzi łakomczuch ma coś na czarną godzinę. Ale co się stanie, gdy w schowanym słoju zamiast miodu mieszka rybka Kaszalot? No właśnie, to już trzeba sobie doczytać…
Pan Brum – wielki niedźwiedź, kojarzy się z dorosłym, ale przygody, które mu się przytrafiają, raczej powinny dotyczyć dzieci. Może dlatego cała historia tak śmieszy. I nie tylko młodych czytelników;) Czy to nie dorośli przypadkiem ciągle zwracają uwagę dzieciom, że muszą to, a nie mogą tamtego? A tu taka duża gapa.
Ta pięknie zilustrowana historia, okraszona absurdalnym poczuciem humoru trafi do każdego. Krótkie zdania i dynamiczne ilustracje budują napięcie. Wszyscy chcą się dowiedzieć, w jaki sposób ten duży miś rozwiąże swój problem. Bo przecież każdy „duży” musi umieć znaleźć rozwiązanie. Jak to w życiu…
mama Beata