Wszystko zaczyna się od ilustracji - oto jeszcze przed stroną tytułową natrafiłam na poczet bohaterów–dorosłych występujących w książce. Zapowiada się ciekawie, za sprawą ilustratorki Joanny Zagner-Kołat: Instruktorka od tańców, Psycholog dziecięcy, Czydziestka (tu nie ma błędu:)) i inni.
Pierwszy rozdział zatytułowany jest: „Pchamy się do szkoły” – i tak zaczyna się pełna humoru, napisana lekkim żartobliwym „tonem” opowieść o perypetiach siedmiolatka, który z właściwą dla swego wieku logiką dziecięcą i naturalną ciekawością świata trafia do instytucji oświatowej i przeżywa to, czego wszyscy my dorośli doświadczaliśmy, i czego nadal doświadczają nasze dzieci - zderzenia z logiką szkoły. To spotkanie dwóch światów wypada czasami komicznie, a czasami refleksyjnie. Dla dzieciaków książka, utrzymana w stylu „Mikołajkowym” (Mikołajek) albo „Jaśkowym” (Jaśki), dostarcza dużej dawki śmiechu, oraz przedstawia wydarzenia z którymi dzieci mogą się utożsamiać. Dla mojego niespełna siedmioletniego syna (od września rozpoczynającego systematyczną naukę w szkole) była to też lekcja empatii – wyrażała się ona w słowach : „Ja tego Filipka dobrze rozumiem…”
Dla dorosłych przygody Filipka mogą skłaniać do refleksji nad tym, ile swobody, a ile reguł i zasad należy pozostawić dziecku, by było sobą, by się rozwijało w świadomości swojej wyjątkowość oraz w równoczesnym szanowaniu innych.
Dobra książka na wakacje, bo czas odpoczynku od szkoły nadaje dystansu do tematu. Świetna pozycja dla całej rodziny, np. do poczytania na plaży i do wspólnego pośmiania się.
mama MałGosia