Któż z rodziców nigdy nie usłyszał: "Nuuuuuudzi mi się, mamo! Pobaw się ze mną!" I któż czasem nie zamarzył, żeby ktoś go wyręczył (bo... powód zawsze się znajdzie, prawda?). I okazuje się, że jest to możliwe - po takim okrzyku w kącie pokoju oczekujmy pojawienia się jakiegoś nudzimisia, bowiem nudzimisie zawsze reagują na takie właśnie wołanie. Jest tylko jeden warunek: mocno w to wierzymy! Udowadnia nam to urokliwa powieść Rafała Klimczaka "Nudzimisie".
W "Nudzimisiach" akcja toczy się na przemian w dwóch miejscach: w świecie ludzi oraz w krainie nudzimisiów. Bohaterem jest pięcioletni Szymek, któremu tata opowiada o bajkowych stworzeniach, które pomagają dzieciom walczyć z nudą. W ten sposób chłopiec poznaje Hubka – śmiesznego, sympatycznego, sepleniącego nudzimisia, który pierwszy raz spotkał "ludzia". Ten oto Hubek wprowadza nas do krainy nudzimisiów. A jest ona fantastyczna - moje dzieci chętnie zobaczyłyby (i skosztowały!) krzew chipsowca, wielki lizakowiec czy też galaretkowe pola.
Dzięki Hubkowi i jego przyjaciołom dzieją się cuda: Szymek spotykając się z nudzimisiami, zmniejsza się do ich rozmiarów i może spróbować np. jazdy własnym wozem strażackim czy dowodzić swoją armią rycerzy, ale też zapomina o nudzie i żałuje, gdy towarzysze zabawy odchodzą. Ale jest też druga strona - dzięki ich przygodom dzieci uczą się kultury, przestrzegania zasad, radzenia sobie ze strachem, o tym, że należy jeść obiadek i konsekwencjach nieumiarkowania w jedzeniu. Książka jest świetną lekturą zarówno dla maluchów, które są zainteresowane i treścią, i licznymi barwnymi ilustracjami, ale również mój siedmiolatek słucha jej z przyjemnością.
Zatem odnudzajmy się!
mama Monika