Basia jest nam bliska. Dzieci u nas co prawda mniej i tata nie jest lekarzem, ale kiedy czytamy o Basi, czytamy o sobie. Bo ja jestem podobna do mamy Basi…siedzę długo przy komputerze, zastawiona kubkami z kawą, a potem się dziwię, że dziecko zapytane w przedszkolu o mój zawód odpowiada: „siedzi przy komputerze i pije kawę”. Tytułowa Basia podobna jest do moich dziewczynek. Przeciętna, ale w tej swojej przeciętności doskonała i wyjątkowa. Moje dziewczyny razem z Basią tańczą, przeżywają przedszkolne rozterki, robią kotlety z błocka, jak Basia kochają wyjazdy pod namiot i nie znoszą, kiedy mama pracuje.
Przyszła kolej na nową część „Basia i telewizor”. Doskonale trafiła w życie naszej rodziny. Jedna z dziewczyn chora. Leży w łóżku i jedyna aktywność, na jaką ma ochotę to sen i telewizor. Na zmianę. I ja, jak mama Basi, z jednej strony nie pozwalam, a z drugiej przecież muszę wystukać swoje na tym nieszczęsnym komputerze i zostawiam ją trochę samą sobie, wymyślając różne zajęcia.
Tak to już jest, że telewizor odgrywa dużą rolę w życiu. Zwłaszcza jesienią, kiedy jakoś tak życie toczy się w salonie. Tak łatwo go włączyć i się zapaść w migające obrazki. Na szczęście mamy Basię, która pokazuje nam, jak można przeprowadzić odwyk od telewizora. I jak może być on przyjemny i zbawienny dla całej rodziny. Zgadnijcie, co zrobimy, gdy czas w końcu zbierze całą naszą rodzinę w jednym miejscu? Nie, nie włączymy tego czerwonego przycisku na pilocie. Ale ułożymy własny program, żeby słyszeć swój śmiech, a nie pani z reklamy, żeby widzieć nasze twarze, a nie serialową rodzinę z Klanu.
I jeszcze jedno….ja też kocham Basię…za humor…za przemycanie dawki śmiechu tylko dla dorosłych, między wierszami…dzięki temu czytanie tej samej książki po raz setny podczas wieczornego przytulania nie nudzi się i mi – tej dorosłej, wciąż stukającej coś na komputerze.
Beata