Warszawa

 Mam nadzieję, że życia "po Presto" już nie będzie - wywiad z Kingą Anną Wojciechowską, redaktorką naczelną magazynu Presto Junior

Mam nadzieję, że życia "po Presto" już nie będzie - wywiad z Kingą Anną Wojciechowską, redaktorką naczelną magazynu Presto Junior

Temat edukacji kulturalnej to kwestia niezwykle ważna i wymagająca dyskusji. Jak kształcić świadomego odbiorcę i kreatywnego twórcę? W którym momencie zacząć naukę, by nie przeciążyć informacjami, ale zachęcić i zaciekawić? O takich sprawach najlepiej rozmawia się z osobami, które korzystając ze swojej wiedzy i zdolności próbują zmieniać świat na lepsze! Zapraszam do przeczytania wywiadu z Kingą Anną Wojciechowską, która tworząc czasopismo Presto, a następnie Presto Junior podpowiada czytelnikom jak w twórczy i ciekawy sposób korzystać z oferty kulturalnej. 

 

Justyna Tumiłowicz: Moim gościem jest Pani Kinga Anna Wojciechowska - właścicielka wydawnictwa Presto Publishing i redaktor naczelna magazynu kulturalnego dla dzieci Presto Junior. Dzień dobry Pani Kingo.

 

  • Kinga Anna Wojciechowska: Dzień dobry. 

 

Pani Kingo, każda historia ma jakiś swój początek. Może to zdanie brzmi trochę trywialnie, ale używam go w konkretnym celu. Zaciekawiło mnie, skąd się wzięła metafora gotującej się żaby, którą posłużyła się Pani opisując swoją drogę od pomysłu do realizacji działań związanych z powstaniem Presto, a następnie Presto Junior.

 

  • Tak, tej metafory użyłam we wstępie do 35. numeru Presto pod hasłem “Zmiana” wydanym na dziesięciolecie istnienia tytułu. Użyłam jej dosyć przewrotnie, bo zwykle mówimy o syndromie gotującej się żaby w kontekście negatywnym - kiedy powoli przyzwyczajamy się do zmiany na gorsze. A ja chciałam uzmysłowić czytelnikom, że do zmian na lepsze także trzeba się przyzwyczajać, właśnie metodą “na gotującą się powoli żabę”. Zmiana na dobre wprowadzona nagle wywoła u nas odruch, jak u żaby wyskakującej z wrzątku - nie przyjmiemy jej. Tą metaforą chciałam zachęcić nas wszystkich do tego, żebyśmy nie bali się procesu zmiany, bo jest to proces nieuchronny. Ważne jest za to, JAK się zmieniamy.

 

W jaki sposób ta metafora odnosi się do Presto i Presto Juniora?

 

  • Najpierw o Presto. W 2010 roku sama byłam inicjatorką zmiany. Postanowiłam zrezygnować z ówczesnego życia zawodowego. Mówiąc kolokwialnie - rzuciłam pracę. Tak na marginesie: nie zachęcam do takich radykalnych zmian, bo takie działanie pociągnęło za sobą spore koszty - emocjonalne, towarzyskie, organizacyjne. To było bardzo ryzykowne posunięcie, jednak miałam - dzięki dotychczasowej pracy zawodowej - zapewnione zaplecze finansowe na jakiś czas, środki na potencjalną inwestycję. Mogłam więc dać sobie czas na przemyślenie, co chcę w życiu robić, co jest dla mnie ważne, jakie są moje mocne strony i jak je chcę wykorzystać. I chociaż nie było to najłatwiejsze doświadczenie - ta zmiana umożliwiła mi powolną przemianę, również osobowościową, dojrzewanie do różnych spraw. Dzielę swoje życie na dwa okresy - przed Presto i z Presto. Mam nadzieję, że życia po Presto już nie będzie. 

 

Czy od razu Pani wiedziała co chce Pani dalej robić w życiu? 

 

  • W początkowym etapie nie miałam sprecyzowanego pomysłu. A właściwie - miałam wiele pomysłów, co kilka tygodni inny. Każdy weryfikowałam - w głowie i na papierze (czyli praktycznie bezkosztowo!) - i odrzucałam, gdy okazywało się, że brakuje mi jakichś zasobów lub kompetencji. Miałam doświadczenie zawodowe i wiedziałam, że chcę mówić o sprawach ważnych językiem sztuki. To była myśl, która towarzyszyła mi od początku. Rezygnując z pracy otrzymałam coś cennego - miałam czas, który poświęciłam na analizowanie różnych pomysłów z wielu perspektyw. 

 

Początkowo Presto poruszało przede wszystkim wątki związane z muzyką klasyczną. Dlaczego ten temat Panią zainteresował? Muzyka klasyczna kojarzy się raczej elitarnie…

 

  • Tak, rzeczywiście w pierwotnym zamyśle Presto było czasopismem muzycznym. Zanim jednak pojawił się pomysł na wydawnictwo, poszłam na studia muzykologiczne. Stwierdziłam, że bez wiedzy, doświadczenia i bez ludzi - nic nie zrobię. A muzyka klasyczna była dla mnie punktem wyjścia, bo towarzyszyła mi od dzieciństwa. Muzyki klasycznej słuchał mój ojciec, który barwnymi opowieściami wprowadzał mnie w światy Beethovena, Czajkowskiego, Griega. Muzykologia była więc naturalnym wyborem i świetnie, bo właśnie na Uniwersytecie Warszawskim, na ćwiczeniach ze Wstępu do Muzykologii pojawił się pomysł stworzenia ciekawego, nowoczesnego i przystępnego magazynu o muzyce klasycznej. To był periodyk dla dorosłych, ale już w piątym numerze pojawił się dodatek dla dzieci - Prestuś. 

 

 

Pani Kingo, w 2015 roku Presto przerodziło się w magazyn zajmujący się wieloma aspektami kultury. Skąd pomysł by zacząć tworzyć Presto Juniora dla dzieci? 

 

  • Inspiratorka tego pomysłu ma już 10 lat.

 

Czy ta inspiratorka to pojawiająca się w Presto Junior Mała Lu? 

 

  • Tak, to Mała Lu, a prywatnie moja córka, która pojawiła się na świecie rok po założeniu Presto. Jak widać, pojawienie się dodatku dla dzieci, w piątym numerze Presto, tuż przed urodzeniem Małej Lu, nie jest przypadkiem. 

 

Myślę, że miłośnicy czasopisma Presto Junior wiedzą, komu mogą podziękować! 

 

  • Tak naprawdę myślę, że gdyby nawet nie było małej Lu, to Presto Junior czy jakakolwiek forma dialogu z młodym czytelnikiem i tak by się pojawiła, ponieważ wszyscy doskonale wiemy, że bez tak zwanej edukacji młodego odbiorcy nie ma potem świadomego, mądrego dorosłego uczestnika kultury. Wszystkie dyskusje, pytania o nasze wybory, np. dlaczego nie lubimy muzyki klasycznej, zawsze kończą się na edukacji. Od samego początku czułam, że szczególnie w tej przestrzeni popularyzacji muzyki klasycznej, sztuki wysokiej - potrzebujemy edukacji. Chociaż nie lubię do końca tego słowa. 

 

Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał? 

 

  • Przysłowie zawsze prawdziwe. Ale nie tylko o to chodzi. Razem z zespołem redakcyjnym zauważyliśmy, że w Polsce jest bardzo duży rozdźwięk między kształceniem fachowców: muzyków, aktorów, malarzy, rzeźbiarzy, grafików i tak dalej, a niekształceniem odbiorcy. Owszem, istnieje bardzo wiele działań oddolnych, natomiast co do działań systemu - można mieć duże zastrzeżenia. Oczywiście, są wyjątki - świetni nauczyciele muzyki, plastyki, absolwenci historii sztuki, którzy uczą w szkołach. Ale tak jak już powiedziałam, brakuje szerszych działań systemowych i wsparcia. Dlatego każda inicjatywa oddolna, a więc również i ta związana z Presto, jest ważna.

 

Rozumiem, że ta refleksja, zauważenie potrzeb, a wreszcie i same narodziny Małej Lu, doprowadziły do Powstania Presto Juniora

 

  • Pojawienie się Małej Lu ukierunkowało moje działania. Presto tworzyłam niejako dla siebie - badając swoje potrzeby, przyglądając się temu, co sprawia mi przyjemność. Presto Junior, jeszcze jako dział w artbooku Presto, powstawał na podobnej zasadzie - patrzyłam na moją córkę, a ona mnie uczyła. Przyglądałam się temu, co jej się podoba, a co nie. Na co ona reaguje. Czytałam jej bajki, które pojawiały się jako dodatki w Presto dla dzieci. I ona bardzo często chciała, żeby przeczytać jej ponownie historię, albo żeby wymyślić ciąg dalszy. Wiele pomysłów, które można znaleźć w Presto Juniorze, jest zaczerpniętych z naszych wspólnych doświadczeń i z moich obserwacji młodego pokolenia.

 

 

Presto Junior zachęca dzieci do twórczej aktywności w bardzo sprytny sposób. Z jednej strony czytelnik dowiaduje się o sztuce, kulturze. Z drugiej zaś jest motywowany do tego, by być jej uczestnikiem na różne sposoby. Ja, jako mama, bardzo doceniam, że w Presto Juniorze jest dużo przestrzeni do własnej twórczości, którą uruchamia się w bardzo ciekawy sposób. Na przykład zachwyciło mnie takie polecenie “Jak mogłaby wyglądać tajemnica, gdyby miała postać…”. Dzieci uwielbiają takie zadania! 

 

  • Tak, trafiła Pani w punkt i w sens Juniora. Cieszę się, że tak Pani to widzi, bo dokładnie o taki efekt chodzi. Wiadomo, dorosłe Presto ma trochę inny charakter, ale też staramy się być interaktywni. Natomiast Presto Junior w naturalny sposób jest w dialogu z Czytelnikami.

 

Sporo mówi się obecnie o tym, że współcześnie dzieci spędzają swój wolny czas głównie korzystając z elektroniki. Czy miała Pani jakieś obawy wydając kwartalnik w wersji papierowej?

 

  • Gdy z entuzjazmem powiedziałam zespołowi na spotkaniu redakcyjnym, że wychodzimy z Presto Juniorem na zewnątrz - jako oddzielnym czasopismem, to początkowo zespół był sceptyczny. Padło pytanie: Ale po co? Przecież dzieci to teraz w telefonach cały czas siedzą. Lepiej im coś zrobić w internecie. Na szczęście na tym spotkaniu była ze mną Mała Lu. Zapytałam ją, czy chciałaby mieć czasopismo w internecie.

 

Jaka była reakcja? 

 

  • Bez zastanowienia odpowiedziała: Chcę czasopismo na papierze! Kiedy dopytywałam dlaczego, odpowiedź była jasna: Bo ja chcę wycinać, kolorować, rysować…

 

To wspaniała wiadomość! 

 

  • To jest bardzo dobra wiadomość, także dla nas dorosłych. Dobra i trudna jednocześnie. Dobra jest taka, że jeżeli dziecko ma do wyboru telefon i atrakcyjną alternatywę w świecie rzeczywistym - to wybierze drugą opcję. 

 

 

Tak, to prawda. 

 

  • Ta trudna część tej dobrej wiadomości jest taka, że to my, dorośli, musimy zadać sobie wysiłek, żeby tę atrakcyjną alternatywę dziecku stworzyć. Proponować, wymyślić, posłać go gdzieś na zajęcia i tak dalej. 

 

Zauważyłam, że Presto Junior nie odcina się jednak całkowicie od nowoczesnych technologii.  W czasopiśmie znajdują się kody QR, które odnoszą nas do konkretnych utworów, fragmentów dzieł. Dostrzegam tutaj umiejętne połączenie tych dwóch światów. 

 

  • Dzieci przekonały mnie do tego, że to, co dla nas jest ciągle jakimś fajerwerkiem, dla nich jest już częścią życia. Mała Lu używa internetu, korzysta z komputera w sposób bardzo intuicyjny - to jednak dla niej tylko narzędzie. Ona się już nie ekscytuje dostępem do internetu, do wiedzy całego świata w jednym urządzeniu. Oczywiście musimy być ostrożni i uważni. Internet w nadmiernej ilości rozprasza, dekoncentruje i potwornie męczy. Nie na darmo najnowsze trendy wskazują na to, że będziemy od internetu i od urządzeń elektronicznych uciekać, szukać azylu w naturze i nastąpi renesans rękodzieła. To się właściwie już dzieje, przyspieszyła to pandemia, bo ciągle siedzieliśmy w sieci: na teamsach, googlemeetsach, zoomach… Ale to nie jest powód, by z internetu całkowicie rezygnować. Naszym zadaniem jest podpowiadać dzieciom, jak sensownie z niego korzystać poprzez ukierunkowanie działalności w sieci.

 

Bezpieczne granice, prawda?

 

  • Tak, dokładnie. W Internecie znajduje się bardzo wiele ciekawych aplikacji, które wspierają twórczość i kreatywność. Również my, w Presto Juniorze z nich korzystamy i staramy się nimi zaciekawić dzieci. Ufam, że jeżeli Juniorowi czytelnicy sięgną po proponowane przez nas wartościowe rzeczy, to algorytmy podpowiedzą im później inne atrakcyjne treści. Bo nauczą się, że nasz czytelnik szuka w sieci informacji na wysokim poziomie.

 

Wróćmy na chwilę do Małej Lu, która występuje w czasopiśmie jako redaktorka prowadząca. To bardzo ciekawe rozwiązanie. 

 

  • Wypowiedzi Małej Lu, które pojawiają się w Presto Junior są tworzone przez nią samą. Oczywiście, są redagowane, moderowane, ale tworzone są z jej perspektywy. Bardzo mi na tym zależało. Ona przecież najlepiej zna swojego odbiorcę. Nie mam obaw co do treści, które promujemy na łamach czasopisma, ponieważ są to treści dostosowane do czytelnika w określonym wieku. To jest nasza duża siła. 

 

 

Rozumiem, że Mała Lu bierze udział w procesie tworzenia czasopisma? 

 

  • Tak, czasem dostaję od niej wskazówki, żeby wzmocnić jakiś przekaz. Na przykład w numerze “Głos” zaproponowałam jej tytuł Powitania: “możesz się wtrącać”, natomiast Mała Lu natychmiast zaoponowała: Nie! Powinno być “masz prawo się wtrącać”. Proszę zwrócić uwagę na przesunięcie punktu widzenia - “możesz” - tu dorosły pozwala na coś dziecku. “Masz prawo” - to komunikat wprost skierowany do dziecka, z jego perspektywy. To dużo mocniejszy akcent. Mała Lu zwróciła mi też uwagę na to, że do dzieci dużo lepiej przemawiają czasowniki w trybie rozkazującym, dlatego w Presto Junior są polecenia: wymawiaj, tańcz, koloruj. Nam się wydaje, że dzieci powinny mieć dużo wolności, a dzieci bardzo lubią, jeżeli im się mówi, co mają robić. Natomiast to czego nie robimy, to nie mówimy im, jak mają to robić. Wystarczy nakierowanie na różnego rodzaju zadania, a potem one już sobie radzą. 

 

 

Czy oprócz Małej Lu jeszcze w Redakcji są jeszcze inni dziecięcy konsultanci? 

 

  • Wszystkie dzieci, które znam w moim najbliższym otoczeniu, które są w naszej redakcji, stają się konsultantami. Jak to działa? Tak: jeżeli słyszę od 11-latka: a komiks, będzie komiks?, to wiem, że musimy włączyć do czasopisma komiks. Oczywiście realizuję ten komiks na moich zasadach, tak żeby miał walor edukacyjny. Komiksy, które pojawiają się w Presto Junior realizujemy razem z różnymi instytucjami, na przykład ostatnio ze Stowarzyszeniem Autorów ZAIKS, bo uważam, że kwestia praw autorskich i świadomość tego, że za każdym dziełem stoi jego twórca jest bardzo ważna. I fajnie, żeby dzieciaki o tym wiedziały. Tym bardziej jeśli one mają być kiedyś twórcami. Mają wiedzieć po prostu, że to jest bardzo ważna sprawa i wartościowa rzecz. Więc staramy się te wszystkie walory tutaj łączyć. Kreatywność z edukacją, wiedzą i rozrywką.

 

Najnowszy numer dotyczy rodziny. Skąd Pani czerpie pomysły na tematy konkretnego numeru? 

 

  • No i znów chyba nie będzie zaskoczenia, jeśli powiem, że tematy ułożyła Mała Lu. Jadąc pociągiem przeprowadziłyśmy dyskusję jakie zagadnienia warto poruszyć. Tematy związane są po części z porami roku. Więc temat szóstego numeru, Podróże, jest dopasowany do lata. Temat kolejnego numeru będzie w bardzo specyficzny sposób dopasowany do jesieni. I tak dalej. Tematy na przyszły rok będziemy wymyślały przed świętami.

 

Jak Pani najbliższe otoczenie zapatruje się na tę współpracę z Małą Lu? 

 

  • Niektóre osoby z mojego bliskiego otoczenia mają mi to trochę za złe. I rzeczywiście, to może być trochę kontrowersyjne, że moje dziecko ze mną pracuje. Na szczęście na swoje usprawiedliwienie mam opinie ekspertów, którzy zajmują się sukcesją, czyli przekazywaniem rodzinnego biznesu młodszemu pokoleniu. Zwracają uwagę na to, że aby taka sukcesja nastąpiła w sposób płynny i zgodny, warto dzieci włączać w prowadzoną działalność na wczesnym etapie ich rozwoju i w zakresie, który odpowiada ich możliwościom. Intuicyjnie tak robiłam z Małą Lu. Na początku pomagała mi w bardzo prostych czynnościach, jak np. wysyłka egzemplarzy promocyjnych, ozdabianie przesyłek itp. Potem ona sama wymyśliła postać tańczącego mopsa Juju i gdy postanowiłam ten pomysł zrealizować w postaci ilustrowanej gawędy, bardzo się zaangażowała. I na zawsze zapamiętam dzień, w którym przyszła i zapytała szeptem na ucho: “Mamo, a dasz mi przejrzeć tego Juniora, żebym mogła go zaakceptować?” Zgodziłam się i dopiero od tego momentu zaczęłyśmy niejako współpracować. Zadziało się to więc na zasadach dobrowolności. Dzieci mają jednak dużo wolnego czasu, który mogą spożytkować dowolnie. My np. tworzymy razem czasopismo o kulturze i sztuce dla dzieci. Gdy jednak Mała Lu mówi mi, że nie ma ochoty w danym momencie pracować, odpuszczam jej. Staram się być wrażliwą mamą i uważam na to, żeby, też mówiąc tak kolokwialnie, nie zabierać jej dzieciństwa.

 

 

Myślę, że współuczestnictwo w tworzeniu takiego czasopisma może być też dobrą zabawą

 

  • Trochę tak, choć akurat do tworzenia Presto Juniora obie podchodzimy poważnie. Takie już mamy charaktery. Jednak nie obciążam córki poważnymi sprawami związanymi z wydawaniem czasopisma. Ona towarzyszy mi tylko w tym, co jest tak naprawdę dla niej najprzyjemniejsze, czyli w tworzeniu treści. Wymyśla zadania, konsultuje artykuły, opowiadania, a nawet reklamy. Wspomniany pomysł na to, żeby mops Juju uczył się tańczyć balet, wyszedł właśnie od Małej Lu, z zamysłem, że jeżeli nauczymy tańczyć mopsa, to każdy może się tego nauczyć. 

 

Mops Juju jest absolutnie przecudny!

 

  • Mała Lu bardzo uważnie podeszła do projektowania tej postaci, starannie wybrałyśmy ilustratora, Macieja Wołosza, który z wyczuciem reaguje na wszystkie uwagi Małej Lu. Za to wybór autorki gawęd był prosty - to Katarzyna Gardzina, najlepszy polski krytyk baletowy, która ma również doświadczenie w pisaniu dla dzieci. Zdradzę, że seria opisująca przygody mopsa dobiegła końca i od numeru szóstego dzieci będą śledzić losy kolejnego bohatera, który znów podejmie ciekawe artystyczne wyzwanie. Bardzo polecam zajrzeć do najnowszego Presto Juniora!

 

 

Zaglądając do środka Presto Juniora znajdziemy działy takie jak: wymawiaj, twórz, ugotuj, tańcz, poznaj, zagraj, interesuj się - to zdecydowanie wielopłaszczyznowe działanie. Presto Junior pokazuje, że sztuka i bycie w kulturze jest na wyciągnięcie ręki. Z jednej strony znajdziemy różnego rodzaju polecajki, zaproszenia do różnych wydarzeń, a z drugiej mamy zachętę do odnajdywania sztuki dookoła, do czego zachęca postać Prestusia - np. połóż się na ławce i obserwuj chmury. Mamy możliwość wyboru - możemy pójść do teatru i wiemy, jaki spektakl wybrać. Możemy też zanurzyć się w kulturze, która jest dookoła nas. Na wyciągnięcie ręki. To ogromnie cenne.

 

  • Dziękuje bardzo za to zdanie. Presto Junior jest konsekwencją pewnej sytuacji, pewnej drogi, na którą się zdecydowałam. Gdy zastanawiałam się nad sobą, nad swoim życiem, nad jego sensem i nad sensem mojej działalności, to właściwie najsilniejszą myślą było to, że sens mojemu życiu od samego początku nadawała sztuka. Mam takie poczucie, że twórczość, nasza ludzka kreatywność, będzie absolutnie kluczowa w przyszłości. To, co było moim porywem serca 12 lat temu, teraz staje się koniecznością. A odpoczynek od internetu w każdym wieku to szansa na to, żeby tę kreatywność i wrażliwość w sobie rozwijać.

 

Dziękuję bardzo za rozmowę 

 

  • Również dziękuje! 



 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć