Sięgając po „Banialuki” myślałam, że to kolejna książka tłumacząca dzieciom trudne i mało zrozumiałe słowa. Jednak okazuje się, że to jednak coś innego…
Autorka w swoich wierszach niekoniecznie wyjaśnia to co niezrozumiałe, ale prowokuje do zadawania kolejnych pytań. Nie ma co tu kryć, ta pozycja wymaga od dorosłego umiejętności tłumaczenia dzieciom dziwnych słów i zwrotów. „Banialuki” Agnieszki Frączek to zbiór zabawnych rymowanych wierszy, o nieco abstrakcyjnej dla dzieci treści. Każdy wiersz zainspirowany jest innym „banialukiem”, czyli słowem dla młodego czytelnika dziwnym, śmiesznym, trudnym do wyjaśnienia. Z resztą nie tylko młody czytelnik może mieć problem z wyjaśnieniem znaczenia słów pojawiających się w tytułach wierszy. Bo co to właściwie znaczy: „wpaść w opały” i kim jest obibok, a kim wiercipięta. W pierwszej chwili wydawać, by się mogło, że autorka pisała wiersze na łąpu – capu, jednak dobór treści nie jest przypadkowy i nie są to byle jakie dyrdymałki. Wiersze są świetną wskazówką dla rodzica w jaki sposób wyjaśniać dzienne słowa. Ponadto wspaniale napisane rymy miło się czyta i wywołują uśmiech na twarzy zarówno dzieci jak i dorosłego. Książkę przetestowałam na dzieciach w wieku 3-7 lat i wszystkie dobrze się bawiły, również dzięki zabawnym ilustracjom.
Rodzice, którzy zdecydują się kupić tę książkę będą mieli niezłą zagwozdkę. Dzieci z pewnością świetną zabawę oraz cudownie spędzony czas.