Warszawa

Recenzja książki:

Fajnie być mamą! Przewodnik Aktywnego Rodzica

Fajnie być mamą! Przewodnik Aktywnego Rodzica

Ewa Maziarz
PATRONAT

Z pamiętnika zachwyconej mamy

Najpierw o plusach: książka ta jest niewątpliwie inspiracją, próbą "zagrzania do boju" o aktywność, radość, dostrzeżenie wyjątkowości kontaktu z dzieckiem i niebronienie się przed spędzaniem z nim wspólnie czasu. Jest próbą podzielenia się rodzicielską dumą z rozwoju dziecka, zachwytem nad naturą, przyrodą, pełną kasztanów, mgieł, ale i interesujących błysków na niebie, które nie muszą przestraszyć, chodzeniem w kaloszach, karmieniem kaczek, mądrością świata i własnego potomka (a może też dziecka w ogóle), opisem wspólnych wędrówek i odkrywania tego świata. Autorka lubi liczyć biedronkom kropki, brudzić się, przygrywać na gitarze, tropić biegające wiewiórki – dostęp do tych przyjemności jest możliwy właśnie dzięki dziecku. Książka jest próbą podkreślenia tego, co w macierzyństwie najpiękniejsze (nie ma tu o tym, a przynajmniej niewiele, co najtrudniejsze albo trudne). I jeszcze ciekawy, choć niezbyt rozbudowany, wątek edukacji domowej.


Wszystko to w formie pamiętnikowej, z dokładnymi opisami, szczegółami, myślę, że najbardziej istotnymi dla samej autorki – zafascynowanej kontaktem ze swoim synem. Gdy zaczyna się książka, ma on 3 lata. Nie jest to jednak przeciętny trzylatek. Operuje bardzo bogatym, myślę, że na poziomie 5-6-latka słownictwem (choć czasem ma "wstawki" bardziej dziecinne i śmieszne), buduje piękne zdania, daje rezolutne odpowiedzi, można z nim rozmawiać o Van Goghu, szybko uczy się kolorów po angielsku, niestraszne mu słowo dekarz, szalunek czy elementy konstrukcyjne budynku. Zapis rozmów z Kubą można znaleźć w książce. Nie piszę o galopującym rozwoju chłopca z przekąsem – wiem, że takie dzieci są. Jednak duża część trzylatków uczy się rozróżniać gęś od indyka lub niebieski od zielonego – po polsku. Jaka zatem wartość i informacja płynie dla rodziców, którzy sięgają po tę książkę z nadzieją na wskazówki dla rozwoju ich aktywności (podtytuł: Przewodnik Aktywnego Rodzica)? Czy również mają czytać swoim trzylatkom Koszmarnego Karolka czy Mikołajka, skoro na to jeszcze czas, a jest mnóstwo dobrej literatury przeznaczonej dla ich poziomu wiekowego?

 

Właściwie nie wiadomo, jak Kubuś rozwijał się od początku – na pierwszych stronach książki mamy małego geniusza, który wraz z mamą odkrywa świat. Mam nadzieje, że nikt z rodziców (chociaż i taką skłonność natura ludzka i rodzicielska posiada) nie będzie porównywał, nie popatrzy krytycznie po lekturze książki na możliwości swoich rozwijających się w różnym, właściwym im tempie pociech. Owszem, pomysły na zabawy gdzieś w tekście są, przemyślenia na temat aktywnego macierzyństwa też, ale nie są one wyszczególnione, czytelne, widoczne (żeby rodzic mógł np. do czegoś zapamiętanego szybko wrócić) – przeciętny czytelnik kojarzy raczej przewodnik z formą bardziej uporządkowaną. Może stereotypowo.


To się czuje, jak dużo zapału ma mama Kubusia, jak ważny jest dla niej kontakt z synkiem – ma dla niego zawsze czas, pracując nocami. To piękne, choć nie dla wszystkich tak duża ilość czasu jest dostępna. A jak sobie radzić, kiedy czas trzeba dzielić na dwójkę, trójkę czy czwórkę dzieci? Również – życie to nie sam tylko zachwyt (w książce jest też trochę o tym, ale proporcje zdecydowanie przeważają na korzyść zachwytu).


Rozumiem, że autorka – zafascynowana macierzyństwem – o wszystkim chce napisać, trudno jej zrezygnować z przedstawienia osiągnięć syna, jednak mi ponad 300-stronicową książkę czytało się dość ciężko, nie wciągnęła mnie na tyle, by ją chłonąć. Być może, gdyby dało się z niej wycisnąć sedno sprawy... Książka ta jest, jak na moje potrzeby, nieco "przegadana". Całkiem możliwe, że to odbiór osobisty – rzadko wciągały mnie blogi, opisy na forach...


Kiedy przeczytałam "ponad 100 pomysłów na wspólne, aktywne spędzanie czasu z dzieckiem" w opisie od wydawcy na okładce – wyobraziłam sobie, ze będą one czytelne, z zapałem, jako aktywna matka kilkorga dzieci, z nieco ograniczonymi możliwościami czasowo-siłowymi przystąpiłam do czytania. A jednak tu te pomysły są raczej ukryte (to znaczy: trzeba przeczytać cały tekst, by je wyłuskać). O edukacji domowej podobno będzie można więcej dowiedzieć się z drugiej części, która jest w przygotowaniu. Może bardziej będzie mnie w stanie wciągnąć?

 

mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć