Oto pierwsze słowa, jakie znalazłam na odwrocie poradnika dla rodziców Dyscyplina na całe życie. Autor tak definiuje pojęcie dyscypliny: nałożenie ograniczeń i oczekiwań na zachowanie dziecka, by przystosować je do życia w społeczeństwie i zbudować jego charakter. Dalej Dr Ray Guarendi przyznaje, że w ostatnim czasie pojęcie dyscyplina kojarzy się z dawaniem klapsów i tutaj muszę się z autorem zgodzić. Dlatego zamiast słowa dyscyplina wolałabym używać słowa konsekwencja w działaniu.
Mam ambiwalentny stosunek do poradników, dlatego z pewną obawą otworzyłam wyżej wymieniony. To, co mi się w nim podoba, to przejrzysty układ treści, wyboldowanie najważniejszych kwestii i podejście do sprawy w sposób holistyczny, np. daj swojemu dziecku kanapkę z tofu i fasolą, a będzie lepsze dla swego rodzeństwa. To, co mnie odrzuca, to dawanie konkretnych rad. Rozumiem, że poradnik musi zawierać pewien algorytm postępowania, ale forma przekazu jest dla mnie trudna do przyjęcia. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że dotyczy ona trochę tresowania zwierząt – gdy dziecko postępuje tak – to zrób to i po kłopocie. Dodatkowo kwestia innej mentalności niż polska oraz warunków materialnych stanowi o odmienności mojego postrzegania rzeczywistości wychowawczej. Przejawia się to np. w poradzie – jeśli twe dziecko nadmiernie jęczy, czyli marudzi, wyślij je na zewnątrz, najlepiej do piwnicy z winem(?).
Myślę, że książkę tę warto przeczytać, ale tylko w wymiarze informacji i przemyśleń. To, co zostało w niej napisane, należy przełożyć na realia polskie i przede wszystkim na swoje dziecko. Moje doświadczenie mamy trójki dzieci i nauczyciela pokazuje, ze miłość i konsekwencja w działaniu czynią cuda – porządkują dziecięcy świat i chaos zachowań. Gdy dziecko zna zasady i granice, jakie wyznacza wraz z dorosłym, to lepiej odnajduje się w rzeczywistości. Gdy je przekracza, to ponosi konsekwencje, na które się umówiło z dorosłym. Proste na papierze! Wiem! Trudne w codzienności. Wiem! Ale do wykonania. Zaręczam!
mama MałGosia