Okres młodzieńczy u naszych dzieci, to czas burzliwy nie tylko dla samego nastolatka, ale również, a może przede wszystkim dla nas – rodziców. Trudno nam zrozumieć, dlaczego nasze dziecko - dla którego zrobiliśmy tak wiele, które zawsze było najważniejsze, o którym wiedzieliśmy prawie wszystko - nagle przestaje liczyć się z naszym zdaniem i zaczyna stanowić odrębną istotę?
Jak to się dzieje, że dzieci w młodzieńczym wieku zaczynają gwałtownie się zmieniać? Co jest przyczyną tych zmian?
Jak wtedy traktować nastolatków?
Czy w relacjach między rodzicami powinno nastąpić jakieś przeobrażenie?
Jaką rolę ma do odegrania ojciec?
Co w sytuacji, jeśli nie jesteśmy rodzicami biologicznymi, lub samotnie wychowujemy dzieci?
Czy należy ograniczać wpływ grupy rówieśniczej? Czy dzieci mają prawo do osądzania rodziców?
W jaki sposób rodzic, który nie czuł się kochany, może przekazać miłość swoim dzieciom?
Na te i wiele innych pytań - w oparciu o praktyczne przykłady - odpowiada niniejszy przewodnik, który nie tylko pomoże zrozumieć okres buntu u naszych nastoletnich dzieci ale nauczy jak postępować w tym trudnym dla całej rodziny czasie.
Nadchodzi jednak moment – również dzięki makroskopowym przemianom fizycznym i umysłowym dojrzewającego dziecka – w którym zespolenie tego swego rodzaju „jednego umysłu” jakim był rodzic – dziecko, przestaje funkcjonować, albo przynajmniej powinno przestać, ponieważ jeśli ten „jeden umysł” łudzi się, że przetrwa, powstaje wiele problemów.
„Czerwienisz się – i Anna, dwudziestoletnia córka, automatycznie potwierdza słowa matki gwałtownym, krępującym rumieńcem – coś przede mną ukrywasz!”, mówi matka z miną kogoś, kto zdemaskował niewybaczalne przewinienie. Gdyby córka spokojnie odpowiedziała: „Masz rację, coś przed tobą ukrywam”, problem rozpłynąłby się jak we mgle. Lecz w rodzinie, gdzie „Coś przede mną ukrywasz!” to naprawdę straszne oskarżenie, którego – nawet w przypadku dwudziesto- czy trzydziestoletnich dzieci należy bezwzględnie się obawiać, zasugerowane przeze mnie posunięcie jest nie do pomyślenia. Co najwyżej poprzez wykręty, małe lub duże kłamstwa, zakryte nawet przed sobą samym, gdyż nie istnieje żadna istota ludzka, która może być przeźroczysta dla drugiego człowieka i w jego zasięgu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
I tak Anna, spokojna i miła urzędniczka, nosiła swój rumieniec (rodzaj społecznej hańby) w każdym środowisku, a wstydziła się go do tego stopnia, że na samą myśl o nim czerwieniła się, ogłaszając wszem i wobec, że była… przeźroczysta. Wkrótce stało się to koszmarem, który łatwo zrozumieć. Lecz na moje pytanie: „Czy twoja matka wie, dlaczego się rumienisz?” odpowiadała z przekonaniem: „Oczywiście, przecież wie o mnie wszystko!”. Dopiero kiedy Anna stopniowo nauczyła się przyznawać sobie prawo do własnych sekretów, czyli własnej indywidualności, absolutnie „nieczytelnej” dla kogokolwiek, nawet dla matki, bez jej odgórnego upoważnienia, wtedy zaczęła panować nad rumieńcem.
Istnieje wiele sposobów na utrzymanie rodzica w błogim przeświadczeniu, że wie o dziecku wszystko i vice versa. Gdy w zachowaniu czy mentalności drugiej osoby pojawia się nowość, jedną z chyba najczęściej praktykowanych metod jest doszukiwanie się przyczyn wszelkich zmian w przyjaciołach, grupie rówieśniczej – przedtem taki nie byłeś, kto cię tak zmienił? (wrócimy do tego tematu w roz. 6), popełniając przy tym podwójny błąd strategiczny. Pierwszy to zawoalowane żądanie – nie powinieneś się zmieniać. Drugi to obarczanie innych winą za zmianę (oczywiście postrzeganą jako niekorzystna), przez co przyznajemy, że dziecko nie ma własnej osobowości, ulega wpływom, jest słabeuszem bez charakteru. Użyjmy banalnego przykładu – jeśli rodzic widzi, że dziecko zrobiło sobie piercing tak samo jak jego przyjaciel, a nawet w identycznym miejscu, z dwóch następujących stwierdzeń: „Twój przyjaciel zrobił ci pranie mózgu” oraz „Widzę, że wybrałeś naśladowanie twojego przyjaciela”, z pewnością to drugie jest o wiele bardziej konstruktywne. Pierwsze to zwyczajne odreagowanie oburzenia i złości z tego powodu, że inni stali się ważniejsi od rodziców, drugie to zdrowe uznanie ukrytych sił drzemiących w dziecku, z których będzie mogło w przyszłości zrobić użytek.
Poszukaj odpowiedzi
Poniżej przedstawiam proste pytania, które spontanicznie przychodzą na myśl rodzicom. Warto je przytoczyć i zachęcić rodzica do poszukiwania w tekście adekwatnych odpowiedzi, które przynajmniej zmodyfikują pytanie!
Jak to się dzieje, że dzieci w młodzieńczym wieku zaczynają gwałtownie się zmieniać? Czy to przyjaciele, grupa rówieśnicza, szkoła są przyczyną ich zmian? Należy przymknąć oko na ich zachowanie? Trzeba je podkreślić? Powinno się być konsekwentnym w roli rodzica, a więc niewzruszenie bronić własnych decyzji? Jak traktować tych nastolatków? I czy to prawda, że również rodzice muszą się zmienić?