Każdy z nas stara się wychować swoje dziecko na wartościową i mądrą osobę. Chce zaszczepić w jego sercu tyle dobra, by potrafiło życzliwie odnosić się do innych, umieć się zaprzyjaźnić, kochać, a jednocześnie dostarczyć tyle wiedzy i zdolności krytycznego myślenia, by umiało dokonywać właściwych wyborów, nie krzywdzić i nie ranić. Jest to bardzo trudne zadanie w zmieniającym się świecie, w którym coraz łatwiej przychodzi ludziom przekraczać granice przyzwoitości i intymności. Rzeczywistość, w jakiej wzrastają nasze dzieci pełna jest niepokojów i niebezpieczeństw. Poprzez nieograniczony dostęp do informacji łatwo o wzbudzenie w dzieciach obaw dotyczących własnego bezpieczeństwa.
Technologie, które miały służyć rozwojowi osobistemu, krzywdzą dotkliwie, bo niejednokrotnie towarzyszący im przekaz wpływa na samoocenę młodego człowieka. Dla nas rodziców to również zagmatwany, zbyt szybki i coraz bardziej wymykający się spod kontroli świat. Jak więc uchronić nasze dzieci przed krzywdą? Jak ukształtować w ich umysłach wartości, którymi, tak jak my, będą kierować się w życiu? Jak sprawić, by potrafiły spośród dopływających do nich setek różnorodnych informacji dziennie wybrać te, które przyczynią się do ich indywidualnego wzrostu? Jak ich nauczyć rozróżniania dobra od zła?
MY – POKOLENIE BRAKU
Pokolenia dzisiejszych rodziców, to w większości ludzie, którzy doświadczyli braku biedy, niedostępności wielu przyjemności i luksusów, swoje dzieciństwo spędzając w kraju targanym politycznymi wojnami. Gdy na świat przyszły nasze dzieci, urodziły się w przestrzeni wolnej, bogatszej, bardziej dostępnej. A my chcieliśmy za wszelką cenę uchylić im nieba. Ten nadmiar doprowadził, i nadal prowadzi, do zaniku rozumienia u dzieci wielu wartości, niedoceniania tego, co mają. A rozwijające się technologie przyczyniają się do upośledzenia ich zdolności do adekwatnych zachowań społecznych, niższych umiejętności rozwiązywania złożonych problemów, oczekiwania na realizację planów i zamierzeń.
ONI – POKOLENIE „NA JUŻ”
W gabinetach psychologicznych goszczą dzieci i nastolatki pragnące wszystkiego „na już”, wartościujące jednostkę na podstawie posiadanych przez nią elektronicznych gadżetów, znajomości gier komputerowych czy korzystania z portali społecznościowych, zwracające się do dorosłych po imieniu, niepotrafiące się adekwatnie przywitać, podziękować, przeprosić. Otwarcie mówiące, czego chcą i co im się nie podoba. Trafiają do specjalistów z powodu swojej krnąbrności, braków w umiejętnościach społecznych, trudności w podporządkowaniu się poleceniom rodziców i nauczycieli. Są to osoby „niekochające” innych i wpatrzone we własne odbicie wykonane smartfonem w postaci kolejnego selfie.
To, w jaki sposób się zachowują, można odwrócić, zbudować w ich głowach system wartości i przekonań, który pozwoli im odróżniać dobro od zła, być wdzięcznym, doceniać to, co otrzymują od życia. Będzie to wymagało dużej ilości pracy. Warto jednak rozpocząć od kilku wskazówek.
TO PRZYWILEJ, A NIE TWÓJ OBOWIĄZEK
Aby nauka wartości była skuteczna, warto rozpocząć od uświadomienia sobie, że to, co dajemy własnym dzieciom, to często przywileje, które one traktują jako coś pewnego, co im się należy, czego nie wolno im odebrać ani nawet zmodyfikować. Nic bardziej mylnego! Jako rodzic masz wyszczególnione w prawie obowiązki… wszystko inne to przywileje! Musisz więc:
- Nakarmić swoje dziecko – stosownie do jego wieku i zapotrzebowania zdrowotnego. Nie muszą być to jednak ulubione płatki śniadaniowe. Na drugie śniadanie może zjeść przygotowaną przez ciebie kanapkę, a nie zabierać pieniądze na zakup czegoś „lepszego” w miejscowym szkolnym sklepiku. Kebab czy pizza ze znajomymi po lekcjach również sporo kosztują. Gdy postawisz granice, usłyszysz: „to mam twoim zdaniem zjeść? Przecież to jest ohydne! Nie będę tego jadła! Jak nic mi nie dasz, nic nie będę jadła! To niesprawiedliwe, wszyscy kupują w sklepiku, idą na pizzę… jesteś najgorszą matką na świecie”. Może to i prawda, że jestem… ale jedzenie tego, na co się ma ochotę to przywilej, a nie obowiązek. Na to trzeba zapracować – wynikami szkolnymi, adekwatnym i pełnym szacunku sposobem odnoszenia się do rodziców, realizowaniem zadań i obowiązków w domu.
- Ubrać swoje dziecko – stosownie do pogody, a niekoniecznie w markowe i modne ubrania. Jednocześnie oznacza to, że dziecko czy nastolatek nie muszą mieć szafy wypełnionej ubraniami – mogą mieć jedną kurtkę na zimę, trzy spódnice i dwie pary spodni. Ponadto o ubrania należy dbać – trzeba je prać, prasować i układać w szafie. Gdy postawisz granice, usłyszysz: „w tym mam iść?! Będę wyglądał jak dziad! Ludzie się będą ze mnie śmiać. Chyba zgłupieliście, jeśli myślicie, że ja w tym wyjdę! Nie kocham was już!”. Może i to prawda, że na tą chwilę moje dziecko „mnie nie kocha”… ale ubieranie tego, co jest zgodne z trendem to przywilej, a nie obowiązek. Na to trzeba zapracować – do ubrania dołożyć się z własnego kieszonkowego i dbać o nie jak należy.
- Zapewnić dostęp do edukacji. Nie musi to być jednak szkoła prywatna ani dodatkowe lekcje czy zajęcia, jak jazda konna czy tor kartingowy. Książki nie muszą być nowe, komputer czy tablet nie muszą być z „górnej półki”, ani stanowić nawet własności dziecka, zeszyty, w których pisze dziecko nie muszą być hitem modnego sklepu kulturalnego, a piórnik znanej marki produkującej pluszowe maskotki. Flamastry mogą być zwykłe, a nie zakupione w specjalistycznym sklepie dla grafików i architektów. Gdy postawisz granice, usłyszysz: „koleżanki mają wszystko, a jak NIC nie mam, traktujecie mnie jak byle co, w ogóle się dla was nie liczę, ucieknę z domu”. Mało prawdopodobne, by moje dziecko rzeczywiście uciekło… może mieć mnie dość, ale uczęszczanie na dodatkowe zajęcia i posiadanie modnego sprzętu to przywilej, a nie obowiązek. Na to trzeba zasłużyć, ponieść wspólny koszt ich zakupu, o otrzymane przedmioty dbać – pilnować ich, odkładać na miejsce.
- Dać miejsce do spania. Nie łóżko w kształcie zamku, sportowego samochodu, posiadające baldachim czy będące wigwamem. Zwykły materac. Dziecko nie musi mieć swojego pokoju, ale kąt do pracy. Nie musi mieć nowoczesnych mebli, sakwy czy 40 przytulanek, a nawet pościeli czy drzwi! Musi mieć to, co jest niezbędne – reszta to przywilej, na który trzeba zapracować. Utrzymywać porządek we własnym miejscu, dbać o czystość znajdujących się tam rzeczy. Gdy postawisz granice, usłyszysz: „to jest więzienie! Zaraz mnie będziecie karmić chlebem i wodą! Nie zależy wam na mnie! Chciałbym żebyście umarli”. Ok… kiedyś umrzemy, ale wygoda i luksus otaczającej mnie przestrzeni to przywilej, a nie obowiązek. Na to trzeba zasłużyć, zapracować, pokazać, że potrafi się dbać o własną przestrzeń.
- Zapewnić opiekę medyczną. I nikt nie powiedział, że musi być nią prywatna służba zdrowia, a do lekarza trzeba jechać taksówką. Plaster nie musi być w „Muminki”, gips różowy, a plomby fioletowe. Przyzwyczajamy nasze dzieci do wygód, na które później może nie być ich stać. Niektóre z naszych dzieci nigdy nie jechały autobusem! Chcąc dobrze, upośledzamy społecznie! Zapominamy, co jest rzeczywistym obowiązkiem, a co przywilejem.
Ta lista zasad może się wydawać kontrowersyjna, ale tylko na pierwszy rzut oka. My mieliśmy podobnie, większość z nas nauczyła się szanować to, co ma i na co sobie może pozwolić. Wielu powie „ale my nie mieliśmy wyjścia, a nasze dzieci mogą żyć lepiej”. Tylko czy na pewno żyją lepiej, mając wszystko, na co nas stać? Łatwiej egzekwować właściwe zachowania, gdy mam narzędzia, którymi mogę skusić dziecko. Gdy odbieram przywilej, moje dziecko ponosi konsekwencje niewłaściwego zachowania. Uczy się, że wiele z rzeczy, które mamy na co dzień – pieniądze, przedmioty… wymaga ciężkiej pracy, stosowania się do umów społecznych, często robienia rzeczy, na które wcale nie ma się ochoty.
Gdy twoje dziecko przekracza swoim zachowaniem granice, opisane wcześniej, zacznij od tego kroku. Będzie „bolesny”, usłyszysz wiele przykrości… tylko czy i tak nie słyszałeś ich już wcześniej? A jeśli nie przyniesie to rezultatu, zgłoś się po wsparcie do psychologa, który pomoże tak zmodyfikować system wychowawczy, by spełniał zapotrzebowanie wszystkich domowników.
Pamiętaj, stawiając rozsądnie granice, układasz dziecięcy świat, robisz w nim porządek i uczysz wartości.
mgr Agnieszka Gąstoł
psychoterapeuta, psycholog
pedagog specjalny