Jeśli już zdarzyło się tak, że w trakcie zimowych ferii zostajemy w mieście, nie ma powodów do narzekań. To nieprawda, że miejski wypoczynek jest niemożliwy i stanowi „nudną ostateczność”. Okazuje się, że ferie w mieście umożliwiają o wiele więcej atrakcji niż pobyt na górskim stoku i cieszą się dużo większą popularnością, niż nam się wydaje.
Zacznijmy od tego, że ferie to czas wypoczynku i relaksu, którego bardzo potrzebują całe rodziny. Wyjazd dziecka na stok narciarski lub turnus sportowy wcale nie musi być dobrym pomysłem, jeśli jedzie ono samo. W coraz bardziej zabieganym świecie, w którym młody człowiek widzi rodziców wczesnym rankiem i późnym wieczorem, dużo bardziej od zabawy 300 kilometrów od domu potrzebuje ciepła i bliskości własnej rodziny. Idealnie byłoby, gdyby ferie spędzać mogli wspólnie rodzice z dziećmi, a to trudne logistycznie zadanie. Ferie w mieście to sposób wyjścia naprzeciw tym potrzebom i oczekiwaniom.
W większości polskich miejscowości znajdują się szkoły, domy kultury lub urzędy miasta, w których można uzyskać informacje dotyczące atrakcji proponowanych w trakcie ferii. Oprócz wejściówek na wszelkiego typu zajęcia sportowe i taneczne swoją ofertę przygotowują również inne placówki, między innymi: zoo (pokazy wybranych gatunków jaszczurek, jeży, papug czy innych zwierząt, pokaz karmienia piranii roślinożernych w basenie hipopotamów), teatry i kina (wycieczki za „kulisy” spektakli, do garderoby i reżyserki, a nawet warsztaty filmowe z prawdziwego zdarzenia), centra naukowe i muzea (warsztaty badawcze, przeprowadzanie licznych eksperymentów) czy służby miejskie (na przykład przygotowany przez warszawską straż miejską kurs samoobrony dla dzieci). I to wszystko bezpłatnie lub za niewielką opłatą. Jedynym ograniczeniem wydaje się nasza wyobraźnia.
Patrząc z psychologicznego punktu widzenia, czas ferii może być niezwykłą okazją do nadrobienia zaległości spowodowanych długą i nużącą pracą. Daje nam bowiem możliwość tak zwanego wysokojakościowego, a tym samym wysoce efektywnego, czasu z drugą osobą – czyli 15-30-minutowych wspólnych spotkań wszystkich członków rodziny ze sobą – razem i oddzielnie.
Jak mamy to zrobić? Najlepiej, tuż po śniadaniu, całą rodziną usiądźmy do stołu i w ciągu pięciu minut ustalmy, kto i kiedy może każdemu członkowi rodziny poświęcić 15 minut w ciągu swojego dnia. Gdy przychodzi wyznaczony czas, znów spotykamy się w kuchni. Ojciec mówi wtedy do córki: To mój czas dla ciebie. Zrobimy to, na co tylko masz ochotę. To dla mnie bardzo ważny czas, bo spędzam go z tobą. W domach, gdzie nigdy nie spędzało się czasu w tak bliski sposób, dzieci często nie przyjdą do rodzica w umówionym terminie. Nie szkodzi. Rodzic zaczeka, pokazując tym samym, że to dziecko jest w ciągu tych 15 minut centrum jego świata. Nie ma włączonej komórki, telewizora, Internetu w tablecie… Ojciec czeka w pustej kuchni, siedząc przy stole i milcząc. Jeśli jednak córka się nie zjawia, idzie do niej i mówi: Byliśmy umówieni. Nie przyszłaś. Nie szkodzi. Jutro też będę na ciebie czekał.
Takie doświadczenia naprawiają wszystkie szkody, przywracają intymność relacjom rodziców, zrozumienie w kontakcie z dorastającą młodzieżą, bliskość fizyczną i psychiczną z małymi dziećmi.
Skorzystajmy z tego bezcennego czasu, który dostajemy od życia, gdy dzieci są jeszcze dziećmi i nie dotknęły ich dorosłe problemy i nieszczęścia. Cieszmy i bawmy się każdą chwilą wspólnego wypoczynku. Zadbajmy o siebie nawzajem szczególnie.
Rady dla rodziców (spędzających z dziećmi ferie w domu)
- 8.00 – nie musicie wstawać do pracy, a Wasze dziecko do szkoły. Nigdzie Wam się nie spieszy. Złapcie poduszki i wybierzcie łóżko, w którym będziecie wspólnie polegiwać przez najbliższą godzinę. Niech będzie sennie i wesoło. To czas na przytulanie, łaskotki, słowa miłości i akceptacji.
- 9.00 – śniadanie. Po raz pierwszy od dawna nie będzie zjedzone w biegu. To słodkie naleśniki, gofry, świeże bułeczki prosto z pieca, czyli te wszystkie pyszności, na których przygotowanie nigdy nie ma czasu. I rozmowa o wszystkim i o niczym, bo posiłek to przede wszystkim spotkanie.
- 10.00 – co robimy…? Porozmawiajcie o różnych pomysłach na dziś – niech to dziecko będzie organizatorem i pomysłodawcą. Wykorzystajcie do tej pory limitowane narzędzie techniki w postaci komputera lub tabletu i poszukajcie razem atrakcji. Już wiecie, że w każdym mieście jest ich mnóstwo.
- 11.00 – w drogę! Macie plan na dziś? To czas na realizację! Spróbujcie wypadu na miejscową zaśnieżoną górkę, wybierzcie się do zoo na karmienie piranii, skorzystajcie z warsztatów rzeźbiarskich w bistro lub klubiku, a potem wypijcie dużo gorącej czekolady. Pytajcie swoje dziecko o wrażenia, emocje, przeżycia, marzenia. Opowiedzcie o swoich ulubionych zabawach z dzieciństwa.
- 16.00 – to co dzisiaj zjemy? Gdy już wrócicie do domu, ze zmarzniętymi nosami, a policzkami rumianymi z radości, zjedzcie coś, na co zawsze macie ochotę, ale czego sobie zazwyczaj odmawiacie. Może domowa pizza lub hamburgery? Nie ma nic lepszego niż wspólne wyrabianie ciasta, dodatków i jedzenie palcami!
- 17.00 – poobiednia drzemka? Dlaczego nie? Kto Wam zabroni?
- 17.30 – czas „wysokojakościowy” – bitwa na śnieżki przed domem? Wspólne lepienie bałwana? Wyjście na łyżwy? Spacer? A może po prostu rozmowa w kuchni i spoglądanie na padający śnieg? Hmmm… Tyle możliwości. W Waszym domu panuje demokracja, więc czas na sprawiedliwy wybór.
- 19.00 – kolacja. Kolejny posiłek – kolejne spotkanie. Rozmawiajcie, śmiejcie się. Niech to dzieci wymyślą potrawy, które wszyscy razem przyrządzicie. Jedzenie prosto z deski do krojenia to znakomity pomysł, a jeszcze lepiej, jak nakarmicie się nawzajem.
- 20.00 – popcorn i kino familijne. Może coś z klasyki z Waszego dzieciństwa? Co Was wzruszało? Pokażcie to dziecku, niech zobaczy, że i Wy kiedyś byliście dziećmi.
- 22.00 – wieczorna rutyna. Porozmawiajcie o dniu dzisiejszym i wyściskajcie się tak mocno, jakby miało nie być następnego dnia. To czas czułości i wzajemnej dobroci. Wykorzystajcie go w pełni.
- 22.30 – chwila dla Was, Rodzice. Taka jak chcecie. Nigdzie Wam się nie spieszy. Nikt nic nie musi. Jest po prostu dobrze.
Agnieszka Gąstoł-Olbrycht
psychoterapeuta, psycholog, pedagog specjalny