Warszawa

Książki są przygodą mojego życia

Książki są przygodą mojego życia

Rozmowa z Maciejem Tomaszewskim - znakomitym aktorem Wrocławskiego Teatru Współczesnego, miłośnikiem literatury i życia.

 

Dlaczego książki są dla pana tak ważne?

Kształtowały mnie od najmłodszych lat, towarzysząc mi w każdym istotnym momencie życia. Z czasem zaczęły mieć na mnie nieco mniej narkotyczny wpływ, ale nadal stanowią nieodzowny element mojej codzienności. Paradoksalnie nie teatr, w którym pracuję od trzydziestu lat, nie kino, ale właśnie książki są przygodą mojego życia. Każdego dnia znajduję sobie cichy kąt, starając się wygospodarować odpowiednią ilość czasu i celebruję chwile spędzone sam na sam z literaturą. To w jaki sposób czytam, przeżywam utwór jest dla mnie równie ważne jak sama jego treść i język jakim jest napisany. Skupiając się tylko i wyłącznie na meritum książki odmawiamy sobie przyjemności obcowania ze sztuką.

 

Czytamy zbyt pobieżnie?

Wiele osób nie zastanawia się nad tym co pochłania, a w czytaniu nie chodzi przecież o to, żeby wykształcić w sobie fizyczną zdolność składania wyrazów w zdania, lecz o korzystanie z dobrodziejstwa jakim jest literatura. Obcując z nią można wzbogacić się o wiele doświadczeń, wiedzę, zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne. Dobrze jest wybierać pozycje wartościowe i stale podnosić sobie czytelniczą poprzeczkę. Ważne, żeby nie pozostawać na tym samym poziomie intelektualnym, ale wzbijać się coraz wyżej, poszerzać pole myślenia, zadawać pytania i szukać odpowiedzi. To naturalny proces rozwoju, którego nie należy hamować.

 

Nadal podnosi pan sobie poprzeczkę?

Staram się, ale jestem już bardzo mocno nasycony beletrystyką. Czasami mam wrażenie,  że wszystkie najwspanialsze utwory literackie zostały już napisane i ja je przeczytałem. Nowe pozycje bardzo rzadko potrafią zawładnąć mną do bladego świtu, z całym szacunkiem dla obecnych oraz przyszłych pisarzy. Mam jednak nadzieję, że na rynku czytelniczym pojawi się jeszcze książka, która całkowicie mnie zaskoczy i pochłonie.

 

Co pan czytał jako młody człowiek?

Wszystko co było wówczas osiągalne, Iwaszkiewicza, Kossak-Szczucką, ale przede wszystkim Sienkiewicz i Trylogia! Wielokrotnie i do tego stopnia, że mogłem wskazać konkretne strony z wybranymi wypowiedziami Zagłoby, czy innego z jej bohaterów. Później głównie literaturę rosyjską, która mnie zachwyciła. Fiodor Dostojewski ze swoim „Idiotą” czy „Braćmi Karamazow”, Lew Tołstoj, Czechow, Bułhakow, Babel, Szołochow i jego „Cichy Don” oraz inni wybitni Rosjanie dokonywali przewrotów w moim młodym życiu. Dostęp do wiedzy był wtedy bardzo ograniczony, a literatura ukazywała się naprawdę rzadko w niewielkich nakładach. Czytanie traktowałem więc od początku jako luksus, bez którego nie mogłem żyć. W młodości uwielbiałem specyficzne i trudne książki historyczne Teodora Parnickiego, Dzienniki Gombrowicza, powieści i dramaty Witkacego, powieści Stanisława Lema, „Żywoty Równoległe” Plutarcha. Marquez i jego „Sto lat samotności”(!),  Borges, Cortazar, Fuentes i Llosa, umaili okres, w którym studiowałem. Wspaniały Camus, Thomas Bernhard, James Joyce, Alessandro Baricco z „Jedwabiem” i „Oceanem Morze” to wszystko autorzy, którzy odcisnęli swoją twórczością piętno na całym moim życiu.

 

Znalazło się miejsce również dla poezji?

Nigdy nie brakowało poezji w moim życiu. Tuwim, Leśmian, Gałczyński, Broniewski, Różewicz, Tadeusz Nowak, Świrszczyńska, Poświatowska, Szymborska czy Eliot zawsze byli obecni w moim literackim słowniku i nic się w tej sprawie nie zmieniło do dzisiejszego dnia. Mickiewicz i Słowacki, to klasa sama dla siebie. Norwid. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał także o rosyjskich poetach z Puszkinem, Majakowskim, Jesieninem, Jewtuszenką i Achmatową na czele.

 

Książka, która miała duży wpływ na pana dalsze życie to…?

"Nędznicy" Hugo. Przeczytałem ją jako młody chłopiec, który niewiele wiedział o prawdziwym życiu, może więc dlatego tak bardzo mną wstrząsnęła. Nie mogłem później spać przez trzy noce, błądząc gdzieś pomiędzy jawą a snem i przeżywając każde przeczytane słowo wciąż od nowa. Zrozumiałem, że doszedłem do absolutu, czegoś niewyobrażalnie pięknego. Powiedziałem sobie: już wiem kim będę, co będę w życiu robił, będę dawał ludziom taką radość. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że literatura może człowieka tak wypełnić pod każdym względem: kulturalnym, emocjonalnym, estetycznym i duchowym.

 

Jest coś czego nie był pan w stanie przeczytać?

Oczywiście, jest wiele utworów literackich, które będąc bardzo wartościowe i chwalone przez innych, zupełnie do mnie nie przemawiały, chociażby „Mały Książę” Antoine de Saint Exupéry’ego. Wielokrotnie próbowałem podejść do lektury tej książki, zarówno jako młody jak i dorosły człowiek, ale nigdy nie udało mi się dotrwać do końca. Szanuję twórczość Hermana Hesse, ale nie potrafię się nią zachwycić.

 

Cieszą pana zgromadzone zbiory?

Zdecydowanie tak. Jestem człowiekiem, który musi i lubi mieć książki, mój zbiór stale się więc powiększa. Żona nazywa nasz dom księgarnią. Moim zdaniem, to gruba przesada, ale jak się temu lepiej przyjrzeć, to coś w tym jest. Gdy będę odchodził z tego świata, chciałbym natomiast móc cieszyć się rzeczami, które mam pod ręką: słońcem, niebem, drzewami i rozmyślaniem o nich, bo proste radości są zawsze najlepsze i najciekawsze.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

 

Rozmawiała Karolina Grabarczyk

 

 

Maciej Tomaszewski (zdjęcie: archiwum własne)

 

Maciej Tomaszewski (zdjęcie: archiwum własne)

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wywiady

Warto zobaczyć