Warszawa

Czytanki

Bajki zachodniosłowiańskie

O złotym Rysiu - bajka polska

Raz pewien król pojechał na polowanie i złapał złotego rysia. Wrócił do domu, wsadził go do osobnego pokoju, a klucz od niego dał żonie, przykazując, żeby nikt tam nie zaglądał. Potem porozpisywał listy do innych królów, żeby przyjechali zobaczyć, jakiego to on złapał zwierza. Tak się złożyło, że sam musiał gdzieś wyjechać.
A miał ów król jedynego syna. Jak ojciec wyjechał, chłopak wyjął matce po kryjomu klucz z kieszeni i otworzył pokój, w którym był zamknięty ryś. Zwierzę od razu wyskoczyło i uciekło do boru.
Wraca król z podróży, wkrótce po nim zjeżdżają się zaproszeni królowie. Król bierze klucz, otwiera pokój – rysia nie ma.
Rozzłościł się strasznie. Żonie za karę za to, że dawała komuś klucz od tego pokoju, każe się ubierać, siadać do karety i opuścić zamek. Żona, słysząc to, mdleje, więc chłopak idzie do ojca i mówi:
- Ojcze kochany, matka nic tu nie zawiniła; wszystko to ja zrobiłem. Poszedłem obejrzeć rysia, otwarłem drzwi, a on mi nagle uciekł.
Ojciec na to:
- Wobec tego ty poniesiesz karę!
Chłopak prosi:
- Ojcze, nie czyń mi nic złego, daj mi tylko furmana, powóz i parę koni. Pojadę w świat i nigdy więcej się tu nie pokażę.
Spodobała się prośba syna zgromadzonym na zamku królom i mówią:
- Dobrze się osądził, dajcie mu to wszystko i niech sobie jedzie w świat.
Zaraz też zajechał powóz, chłopiec wsiadł do niego, a król rozkazał furmanowi, żeby wywiózł syna w dalekie kraje i zabronił, żeby sam nie wracał, ani nie przyprowadzał chłopca z powrotem.
Wyjechali, jadą i jadą, aż zajechali w takie miejsce, gdzie nie było nic, tylko góry i doliny, a i wsi żadnej nigdzie nie było. Konie pomdlały z gorąca, aż pyski pootwierały, im obojgu też pragnienie dokuczało, a tu nigdzie ni kropli wody. Wreszcie napotkali studnię, przy niej wiadro, ale bez żurawia, Wzięli linkę od karety, przywiązali wiadro i wpuścili do studni, niestety, linka była za krótka. Zdjęli więc jeszcze paski od spodni i przedłużyli linkę, ale i to nie pomogło. Uradzili więc, że jeden z nich musi wejść do studni.
Furman mówi:
- Wejdź ty!
- Jakbym wszedł, tobyś mnie nie wyciągnął – odparł chłopiec.
- Wejdź, wyciągnę cię na pewno!
Chłopiec spuścił się po lince, napełnił jedno wiadro, potem drugie, trzecie.. Konie tak były spragnione, że wypiły po sześć wiader, również furman wypił chyba całe wiadro. Jak już się napił do woli, mówi:
- Teraz siedź tam w tej studni, ja jadę!
Chłopak w płacz i woła:
- Wyciągnij mnie, możesz sam sobie jechać, tylko mnie wyciągnij!
Furman na to:
- Jak przyrzekniesz, że dasz mi swoje ubranie, a sam weźmiesz moje i będziesz odtąd woźnicą a ja królewiczem, to cię wyciągnę. Musisz mi też obiecać, że nikomu o tym nie powiesz.
- Dobrze, ale tylko tak długo będziesz królewiczem, dopóki ja z martwych nie wstanę.
Furman wyciągnął go, potem włożył na siebie ubranie królewicza, siadł do powozu; królewicz zaś ubrał się w przyodziewek furmana, wszedł na kozioł, wziął lejce w ręce, podciął konie i pojechali.
Po długiej drodze przyjechali przed pałac pewnego króla. Furman wysiadł z powozu i poszedł na pańskie pokoje, a królewicz zajechał końmi przed stajnię, wyprzągł je i dał im obroku.
U tego króla była śliczna córka. Zobaczył go i strasznie jej się spodobał, jeszcze bardziej niż ten jego pan. Ale panna tak spodobała się byłemu furmanowi, że koniecznie chciał się z nią ożenić. Został więc dłużej w gościnie i tylko obawiał się jednego: żeby królewicz go nie wydał. Postanowił go jakoś zgładzić. Królewna tymczasem, jak tylko mogła, biegała do stajni, bo bardzo lubiła porozmawiać z tym chłopcem, chociaż powiedział jej, że jest tylko chłopskiego stanu. Furman dowiedziawszy się o tym, poszedł do króla i mówi:
- Najjaśniejszy panie, ten mój furman potrafi zrobić coś takiego, że konie będą miały złote grzywy, złote ogony i złote kopyta.
Król się ucieszył:
- A, to dobrze!
Przywołali królewicza i wypuścili dwanaście źrebaków takich, co to nigdy jeszcze nie biegały po dworze. Król stanowczo i surowo rozkazał:
- Bierz kij do ręki i idź za tymi źrebakami! Ale pamiętaj, żebyś wieczorem przyprowadził je ze złotymi grzywami, złotymi ogonami i złotymi kopytami.
Królewicz tłumaczy się z płaczem:
- Jakże ja mogę to zrobić?
- Idź i zrób jak ci każę, bo jak nie, to zginiesz.
Idzie królewicz za tymi źrebakami i płacze rzewnymi łzami. Nie zdążył się jeszcze obejrzeć, a tu źrebaków jak okiem sięgnąć, nie ma, gdzieś się porozbiegały. Przyszedł do boru – źrebaków ani śladu; siadł pod krzakiem i płacze. Patrzy, a tu biegnie ku niemu ten sam złoty ryś, którego wówczas wypuścił, i mówi:
- Dzień dobry ci, mój królewiczu!
- A, dzień dobry, złoty rysiu! Patrz, jaki mam kłopot przez ciebie: muszę do wieczora przyprowadzić dwanaście źrebaków ze złotymi grzywami, ze złotymi ogonami i złotymi kopytami! Nie wiem, co mam robić!
- No, nie martw się! Siądź tu i czekaj, przed wieczorem wrócę tu do ciebie.
Zbliża się wieczór, pędzi złoty ryś.
- Dobry wieczór, królewiczu!
- Dobry wieczór, złoty rysiu!
Ryś zagwizdał, a tu źrebięta już biegną. Dmuchnął ryś na każdego z nich – już kopyta, ogony i grzywy – złote. Teraz poradził królewiczowi:
- Siadaj na któregoś z nich, wtedy pozostałe pójdą za tobą.
Siadł królewicz na jednego źrebaka i jedzie; jeszcze było daleko do zamku, gdy zobaczył go król i wybiegł, żeby sprawdzić, czy źrebaki mają złote grzywy, ogony i kopyta. Patrzy, a tu aż łuna bije od szczerego złota.
Furman również spoglądał z okna pałacu i bardzo się zatrwożył, zobaczywszy ów źrebce. Nazajutrz poszedł do króla i mówi:
- Najjaśniejszy panie, podobno są tu trzy takie woły, które jeszcze nigdy nie były na dworze. Mój furman powiada, że potrafi tak zrobić, że będą całe ze złota.
Król rozkazał wypuścić woły, a one z wielkim rykiem pobiegły do lasu.
Znów przywołano chłopca:
- Weź kij i idź za tymi wołami! Wieczorem przyprowadzisz je złote, bo jak nie – to zginiesz!
Królewicz rad nierad idzie. Zaszedł do boru, a tu wołów ani śladu. Usiadł pod krzakiem i zaczął płakać. Wreszcie zasnął ze zmęczenia. Wtedy zjawił się znowu złoty ryś i woła do chłopca:
- Dzień dobry, królewiczu!
- Dzień dobry ci, złoty rysiu! Widzisz, dzisiaj znów mam tyle kłopotu przez ciebie.
- No, wiem ja dobrze o tym, ale nie martw się! Siądź tu i czekaj, a ja wrócę do ciebie przed wieczorem.
Królewicz siadł i czeka. Nadchodzi wieczór, pędzi złoty ryś.
- Dobry wieczór, królewiczu!
- Dobry wieczór, złoty rysiu!
Ryś zagwizdał i wszystkie woły przybiegły. Dmuchnął na nie i natychmiast zrobiły się całe złote.
Teraz rozkazał chłopcu:
- Bierz jednego z nich na sznurek, wtedy pozostałe dwa pójdą same za tobą. Boję się tylko, że to nie koniec twojej biedy. Tyś mnie ocalił, to i ja ci pomogę. Masz tu taki pierścień: jak nim potrzesz o ubranie, zaraz będziesz miał wszystko co zechcesz. Dobrze go schowaj, byś go nie zgubił i nikt ci go nie ukradł!
Królewicz podziękował rysiowi, pożegnał się z nim i zaprowadził woły do obory, a tam od razu zrobiło się tak widno, jakby palił się ogromny ogień. Zbiegli się wszyscy z pałacu i bardzo się dziwili, tylko jeden furman aż palce gryzł ze złości, i bardzo się przeląkł. Postanowił w duchu: >>Trzeba go zgładzić, bo źle będzie ze mną<<.
Nazajutrz mówi do króla:
- Podobno jest tu takie więzienie, że jak się tam zamknie kogoś, to go z miejsca zjedzą gady. Mój furman przechwala się, że jemu nic takiego stać się nie może. Trzeba by się przekonać, czy to prawda.
Król posłuchał furmana i kazał zamknąć królewicza w owym więzieniu. Królewicz załamał ręce z przerażenia, ale na szczęście przypomniał sobie o pierścieniu otrzymanym od rysia, więc śmiało poszedł do tego lochu.
Królewna wcale nie miała ochoty iść za mąż za owego furmana, który udawał królewicza. Wolała tego, który siedział w więzieniu, podobał jej się bardzo i żal jej go było okropnie i ciągle się o niego martwiła. Pewnego dnia przyszła do króla i mówi:
- Ojcze, idźmy do tego więzienia i zobaczmy, czy furman jeszcze żyje.
Król na to:
- Jesteś niemądra, tam już nawet kosteczka z niego nie została.
Ale królewna nie uwierzyła ojcu i poszła sama. Stanęła pod drzwiami i usłyszała wewnątrz muzykę. Odwaliła jeden kamień od drzwi, patrzy, a tu królewicz siedzi sobie przy stole, gadów ani śladu, a jego obsługują lokaje i znoszą mu różne potrawy i napoje. Otwarła drzwi, zeszła do lochu i została tam parę dni, po czym wróciła do domu. Zaraz poszła do króla; ten pyta ją:
- Gdzie byłaś tak długo?
- Ach, przyjechała nasza ciotka, wsiadłam po prostu do powozu i pojechał z nią. Właśnie wróciłam i teraz bardzo bym chciała, żebyś zechciał przejść się trochę ze mną.
Król zgodził się i poszli. Córka jednak skręciła w drogę prowadzącą do więzienia i myślała głośno:
- Ten furman wyszedł już chyba z więzienia..
Król był ciekaw, czy to prawda. Przyszedłszy do lochu odwalił jeden kamień, słucha – i słyszy muzykę. Odwalił drugi i zszedł z córką do lochu. Było tam wszystkiego w bród, więc najedli się i napili, a potem zabrali królewicza i zaprowadzili go do pałacu. Furman ujrzawszy królewicza zdrętwiał ze strachu. Chłopiec podszedł do niego i mówi:
- Tak długo byłeś królewiczem, dopóki ja nie wstałem z martwych. Teraz wróciłem, już koniec twoich łajdactw, znów będę królewiczem!
Potem poszedł prosto do króla i opowiedział mu ze wszystkim, jak się rzecz miała. Furmana przepędzili, a królewicz ożenił się z królewną.

Więcej w dziale: Bajki zachodniosłowiańskie:

Bajka o zaczarowanym szczupaku - bajka polska

Bajki zachodniosłowiańskie

Żyła pewna macocha, która miała córkę i pasierbicę, Kachnę. I, jak to zwykle bywa, swojej córce dogadzała, a pasierbicy nie lubiła. Ta zaś za panią matką również Kachnie dokuczała. Pewnego...

Łabędzianka - bajka czeska

Bajki zachodniosłowiańskie

W pewnym kraju, koło Smoleńska, albo gdzieś w tamtych stronach, był mały lasek, a dalej, w rozległej dolinie rozpościerały się wielkie, pańskie bory. Mieszkał w nich myśliwy ze swoją żoną...

O biedzie - bajka polska

Bajki zachodniosłowiańskie

Było raz dwu sąsiadów, jeden nazywał się Kukiełka, a drugi Kukiełeczka. Kukiełka był bardzo bogaty, a Kukiełeczka bardzo biedny. Mieszkała u niego na piecu Bieda, podobna do sowy i co tylko...

O chłopie i złotej rybce - bajka polska

Bajki zachodniosłowiańskie

Był pewien chłop, co już czterdzieści lat łowił ryby, ale bardzo mu się nie wiodło. Raz zarzucił sieci – wyłowił tylko morską trawę; zarzucił je drugi raz, patrzy, a tu rybka, nieduża,...

O dwu dziewczynach, złej i dobrej - bajka polska

Bajki zachodniosłowiańskie

Jednej dziewczynie źle było w domu. Macocha jej dokuczała, przyrodnia siostra miała zawsze ładne sukienki, a ona cierpiała biedę, nieraz była i głodna. Poszła kiedyś do lasu na jagody i zabłądziła....

O Janku - Polanku - bajka słowacka

Bajki zachodniosłowiańskie

Żył sobie raz pewien rzeźbiarz. Był żonaty, ale nie miał dzieci. Żona jednak bardzo pragnęła dziecka, więc prosiła męża, aby wystrugał je choć z drewna. Tak więc mąż wystrugał prześliczne...

O wężowym Królu - bajka polska

Bajki zachodniosłowiańskie

Dawno temu żyła we wsi bardzo biedna kobieta, która miała trzy córki. Wszystkie były ładne, ale najładniejsza była najmłodsza z nich, Helena. Raz poszły dziewczęta kąpać się w stawie,...

O złotym Rysiu - bajka polska

Bajki zachodniosłowiańskie

Raz pewien król pojechał na polowanie i złapał złotego rysia. Wrócił do domu, wsadził go do osobnego pokoju, a klucz od niego dał żonie, przykazując, żeby nikt tam nie zaglądał. Potem porozpisywał...

Ropucha - bajka łużycka

Bajki zachodniosłowiańskie

Był raz pewien bogaty gospodarz, miał wielką i piękną zagrodę i dwóch synów. Gdy już się zestarzał, postanowił jednemu z synów przekazać majątek. Wezwał więc ich i tak rzekł: - Ten...

Stary burek i wilk - bajka słowacka

Bajki zachodniosłowiańskie

Pewien baca miał psa Burka, który mu przez długie lata, w dzień i noc, czujnie pilnował owiec, tak że wilk nie odważył się nawet zbliżyć do zagrody. Ale cóż, poczciwy Burek na starość zaczął...

Przeczytaj również

Warto zobaczyć