Warszawa

Teatr Małego Widza "Rozplatanie Tęczy"

Teatr Małego Widza "Rozplatanie Tęczy"

Kiedy Newton objaśnił, że tęcza to efekt załamania promieni świetlnych, John Keats nie mógł mu tego darować. Odarł wszak zjawisko będące natchnieniem wierszy z wszelkiej poetyczności. Tę poetyczność udało się przywrócić Agnieszce Czekierdzie, założycielce Teatru Małego Widza.


Zaczarowani, zaskoczeni, radośni, zachwyceni. Tak w skrócie można określić uczucia, które towarzyszyły nam podczas spektaklu. To nie było nasze pierwsze spotkanie z teatrem. Ale takie reakcje widziałam u synka pierwszy raz. Kręcił się, wiercił, śmiał, komentował, ale i wstydził. Tak jakby to, co zobaczył było tak fascynujące, że jego cale ciało okazywało tę radość, która go zewsząd rozpierała. Po spektaklu jedna z babć podeszła do mnie i oznajmiła, że była zachwycona zachowaniem synka.

 


To teatr, w którym dzieci nie muszą bez słowa siedzieć na krzesłach, czasem z dala od sceny, zasłoniętej przez wystające głowy innych widzów. W Teatrze Małego Widza nikt nikomu nie zasłania, dzieci mogą siedzieć przy samej scenie, na ułożonych na podłodze poduchach lub wraz z rodzicami, na poduszkach ułożonych nieco wyżej, na specjalnych stopniach. Nikt nie patrzy tu spode łba, gdy dziecko niespodziewanie się odezwie, na głos skomentuje wydarzenia na scenie, a nawet zada pytanie całkiem nie na temat. Bo wszyscy, którzy przychodzą do tego teatru, mają dzieci lub sami nimi są.

 

 

Sala jest niewielka. Spektakl trwa 30 min, nie ma wyszukanej scenografii. Jest biel i to, co aktor wniesie, wturla, wciągnie czy dopchnie. Mnóstwo kolorów, odgłosów, np. wlewana woda do wysokich szklanych wazonów, na których aktorka najpierw gra. Słów tu niewiele, bo i po co. Cytat o słowach Oskara Wilde'a. Zamiast nich jest dźwięk, kolor i mimika. Nie martwmy się, gdy dotrzemy do teatru zbyt wcześnie. Po pierwsze mieści się on na Starym Mieście, a po drugie jego wnętrze jest już fantastyczną przygodą. Ma masę korytarzyków, tajemniczych wnęk i okienek prowadzących gdzie?... do krainy wyobraźni.

 

 

Po spektaklu maluchy mogą na własnej skórze przekonać się, czym tak fantastycznie bawiła się pani (niektórym ciężko wytrzymać do końca). Można podrzucać piórka, rzucać w siebie mięciutkimi malutkimi pomponikami, pojeździć drewnianym wózeczkiem na klocuszki. Oprócz tego są książeczki, gry, układanki, klocki. Jedynym minusem jest, według mojej oceny, brak dostosowanej toalety dla najważniejszych odbiorców sztuki. Myślę, że mimo dość wysokiej ceny biletów (40 zł od osoby), wiadomo, kultura kosztuje, spotkamy się jeszcze z Teatrem Małego Widza.

 

 

Komentarze

Byliśmy, polecamy :)

dodany: 2014-06-30 10:43:09, przez: Wojtek

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć