Warszawa

"Dzieci z Bullerbyn" kończą 75 lat. Dlaczego nadal zachwycają?

"Dzieci z Bullerbyn" kończą 75 lat. Dlaczego nadal zachwycają?

„Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren to książka ponadczasowa, od kilkudziesięciu lat chętnie czytana w Polsce zarówno dzieciom, jak i przez dzieci, od długiego czasu lektura szkolna – lubiana, pomimo tej niewdzięcznej roli. Na czym polega fenomen tej historii i czym dzisiaj, w świecie Internetu, wielości bodźców, atrakcyjnych, interaktywnych gier, smartfonów i ich aplikacji, może zachwycić młodego czytelnika ta opowieść? 

 

 

 

Wioska, gdzie stoją obok siebie trzy zagrody, Północna, Południowa i Środkowa, to szczęśliwe miejsce, gdzie wszyscy mieszkańcy żyją w przyjaźni. Astrid Lindgren spędziła tak swoje dzieciństwo w Smalandii. Mieszkała w zagrodzie Środkowej we wsi Svedstrop, tak jak Lisa w książkowym Bullerbyn. To miejsce przeniosła autorka do książki, bo Smalandia ma wszystko, czego potrzebują do życia i szczęścia dzieci. Jeziora, las, drewniane domki otoczone sadami, pagórki i spokój. 

 

W takiej przestrzeni rozgrywa się akcja książki. Lisa, Anna, Britta, Olle, Bosse i Lasse bawią się beztrosko, wykorzystując do tej zabawy otaczający świat i przyrodę. Wracają ze szkoły przez las, śpią w stogu siana, plewią rzepę, zjeżdżają na sankach z pagórków za domem. Ich życie, przygody pełne wrażeń, radości, czasami strachu, dzieją się w miejscu, które ma mnóstwo kryjówek do wykorzystania, inspiruje do wymyślania zabaw.

 

Dzisiaj żyjemy w czasach, kiedy dzieci w wieku bohaterów książki, rzadko mają możliwość wychodzenia samemu na podwórko, swobodnej zabawy bez nadzoru rodziców. W dużych miastach, na zamkniętych osiedlach spędzają czas na ogrodzonych placach zabaw. W mniejszych miejscowościach rodzice też nie wypuszczą, tak jak dawniej, 7- czy 8-latka samego do lasu czy nad jezioro. Bullerbyn to taki oddech wolności, zachłyśnięcie się swobodą. Czytając książkę, można przyłączyć się do grupki dziewczynek i chłopców i spędzić z nimi czas w pięknym miejscu, zachwycając się światem, który stał się dzisiaj już trochę fikcyjny. 

 

Bullerbyn to wspierająca się wspólnota, przyjaciele, trochę na siebie skazani, ze względu na miejsce zamieszkania, ale z drugiej strony szczęśliwi, bo zawsze mają się z kim bawić. To chyba w dzisiejszych czasach najbardziej urzeka małego czytelnika w tej książce. Może pozazdrościć mieszkańcom Bullerbyn tego, że oni uczą się życia, spędzając ze sobą czas, doświadczając wszystkiego sami, pozbawieni nieustannej kontroli rodziców. Samodzielność jest w Bullerbyn normą. Do szkoły i do sklepu dzieciaki chodzą same, piechotą, pomimo tego, że jest daleko, a w zimie trzeba przejść przez zaspy. Gotują nauczycielce mięso duszone, chociaż nie znają przepisu, bo nie mają Internetu, żeby znaleźć szybko rozwiązanie. Żyją w świecie pozbawionym nadopiekuńczości dorosłych.

 

Pozwala im to przeżyć smutki, pokłócić się i przeprosić, popełnić błędy i ponosić ich konsekwencje.  W wiosce każdy dzień niesie ze sobą coś nowego. Dzieciaki nie siadają z padem do konsoli przed ekranem, nie muszą iść po szkole na angielski, balet czy judo według planu. Same sobie wymyślają zajęcia i jak mówi tytuł jednego z rozdziałów w Bullerbyn zawsze jest wesoło. Założenie Spółdzielni Wiśniowej, łowienie raków czy poszukiwanie skarbu to szalenie ważne sprawy.

 

Dla nich warto wyjść z domu, niezależnie od tego, jaka jest pogoda. Za zakrętem zawsze czeka przygoda! Czytając o mieszkańcach Bullerbyn, młody człowiek dowiaduje się, jak ważna jest zabawa, rywalizacja i wzajemna pomoc. Jak wspaniale jest mieć możliwość zrobienia poczty na sznurku rozwieszonym pomiędzy oknami do przesyłania ważnych wiadomości kolegom, a nie rozmawiać przez komunikatory, smsy czy telefon. Jak wspaniale jest być razem, z przyzwoleniem na nudę albo robienie nie wiadomo czego! Tak chce się żyć! 

 

 

Pomimo tego, że książka wydaje się być “stara”, to pokazuje wciąż uniwersalne wartości, ważne dla małego (i dużego) człowieka. Bohaterowie, z którymi można się identyfikować, mówią czytelnikowi, że w życiu jest miejsce na popełnianie błędów, posiadanie wad i jednocześnie bycie fajnym i lubianym. Pokazują, żeważny jest szacunek dla drugiej osoby, czas, który poświęcamy bliskim nam ludziom. Książka opowiada o szczęśliwych chwilach i o konfliktach, które pojawiają się w codziennym życiu. Pokazuje, jak ogromna jest siła przyjaźni, a empatia to coś, czego nigdy nie powinno nam zabraknąć, bo wtedy wszystko staje się prostsze.  

 

Dzieci od zawsze potrzebują świata, który jest inny niż świat dorosłych. Świata, gdzie mają możliwość swobodnej zabawy, doświadczania po swojemu, bycia razem. Potrzebują zrozumienia i akceptacji rówieśników, co w dzisiejszym świecie wcale nie jest takie oczywiste i proste, dlatego chyba cały czas chcąodwiedzić wioskę Bullerbyn. Tam zawsze jest bezpiecznie i wesoło! 

 

“Dzieci z Bullerbyn” dzisiaj wcale nie są książką, która ma inspirować dzieci w wymyślaniu zabaw czy też pouczać, że nie należy spędzać życia przed telewizorem. Nasz świat nie jest taki sam, nie wszystko da się powtórzyć. Ale może być “poradnikiem”, książką wspierającą, bezpieczną przestrzenią, do której chce się wracać i która podpowiada, jak warto żyć w świecie, który pędzi, który nie jest idealny jak wioska w Smalandii. I że w takim świecie wartości dzieci z Bullerbyn są cały czas także naszymi wartościami. 

 

Dzisiaj już 5,-6-letnie dzieci mogą słuchać historii mieszkańców Bullerbyn na audiobooku. Taka forma wspomaga koncentrację i skupienie. Dzięki audiobookom czytanie kojarzy się dzieciom z przyjemnością i staje się dużo prostsze. Książka tej objętości dla małego Czytelnika może być wyzwaniem, w formie audio staje się atrakcyjna i wspiera dziecko w nauce czytania. 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć