Wrocław

Yemaya lekcja współczesności dla każdego

Yemaya lekcja współczesności dla każdego

Świat, jego historia i aktualne wydarzenia nie zawsze są kolorowe i takie jakbyśmy chcieli. Staramy się często ukryć przed naszymi dziećmi wiele faktów i procesów dziejących się obok nas, często jednak tylko się staramy, bo nasze dzieci jak mistrzowie wyczuwają zło, niegodziwości czy zagrożenia. Jeszcze kilka miesięcy temu w każdym domu prowadzono rozmowy o uchodźcach a nasze dzieci były ich świadkami, oglądając relacje w telewizji. Nie uniknęłam tego i ja jako matka, prowadząc kilka rozmów z moim 7 letnim synem ma ten temat.


              Kiedy usłyszałam o czym będzie najnowszy spektakl Wrocławskiego Teatru Lalek w pierwszej chwili pomyślałam, że to łatwy chwyt, przedstawić na scenie temat, o którym wszyscy mówią. Dlatego z wielkim zainteresowaniem czekałam na premierę „Yemayi Królowej Mórz”. Bo to  opowieść o 5 letnim Omarze, który na łodzi ucieka z ogarniętego wojną kraju, nie kończy się ona jednak jak historia w „Wiadomościach”. Omar trafia na dno oceanu, gdzie spotyka Królową Mórz (znakomita Marta Kwiek) a za nim zjawiają się tu Kawał Ziemi, Balkon i Kwiaty, jedyne co pozostało po jego domu. Niebawem Omar będzie musiał dokonać wyboru czy pozostać na zawsze w oceanie z dala od wojen czy wrócić do zrozpaczonego ojca, do świata ludzi, gdzie łatwo spotkać smutek i krzywdę.


           Martyna Majewska, reżyserka spektaklu, od początku traktuje małego widza bardzo dojrzale. Nie podaje wszystkiego na tacy, zostawia przestrzeń do „wymyślenia sobie” o co chodzi i chyba trafia tym w dziecięce gusta. Nawet jeśli coś może być niejasne, to dziecko za chwilę połączy to w całość i zrozumie. Na widowni nie ma widzów znużonych i przejawiających brak zainteresowania spektaklem. Nie jest łatwo podążać za Narratorem, ukrytym trochę jak w szklanym ekranie (wielki ukłon dla Jolanty Góralczyk za mistrzowskie prowadzenie historii), nie łatwo zobaczyć w aktorze balkon czy odnaleźć się w czarno-białej scenografii, choć w teatrze jest zawsze kolorowa. Twórcom spektaklu się udało, zaczarowali dzieci nową formą. Warto podkreślić, że nowością we WTL była również forma musicalowa przedstawienia, zarówno piosenki zbiorowe jak i te wykonane przez Rekina (Grzegorz Mazoń), Fiołka (Patrycja Łacina-Miarka) i samej Królowej Mórz (Marta Kwiek). A my, dorośli mocno usłyszeliśmy gdy Yemaya mówi, że „wojna jest wtedy, gdy żywi idą ścieżką umarłych” czy że „ludzie zabijają rekina dla zupy, której nie jedzą, bo są głodni lecz dlatego, że jest modna” i to nasze zadanie, by powtórzyć ten przekaz dziecku, kiedy będziemy z nim rozmawiać o losach małego Omara (świetnie zagranego przez Agatę Kucińską).


          Ten spektakl trzeba zobaczyć, bo widz dziecięcy uczy się teatru poprzez kontakt ze znakomitymi spektaklami a ten takim jest. O tym spektaklu trzeba rozmawiać, bo jest punktem wyjścia do opowiedzenia dziecku o ciemnych stronach współczesnego świata. Ten spektakl trzeba przeżyć, bo porusza temat trudny i ważny dla nas dorosłych. Kiedy w finale Omar mówi do dzieci, „by mu pomachały jak będzie przelatywał nad nimi albo lepiej niech go zaproszą do siebie” to widz Teatru Lalek dostaje lekcję tolerancji a jego rodzic pretekst do refleksji dotyczącej problemu uchodźców na świecie. Ja uroniłam sporo łez po tym przedstawieniu a mój Staś jeszcze długo prowokował rozmowy o Omarze, dlatego gorąco zachęcam innych rodziców do zobaczenia tego spektaklu.

 


                                                                          Joanna Klima, mama Stasia lat 7

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć