Jak mówić najmłodszym o rzeczach istotnych? Okazuje się, że to wcale proste nie jest. I to nie tylko dlatego, że dzieci zwracają uwagę na kwestie, do których my – dorośli zwykliśmy nie przykładać większej wagi. Także dlatego, że maluchy widzą świat inaczej: odmiennie go definiują, oceniają (nazbyt) szczerze i szalenie personalnie.
Aby tłumaczyć dzieciom świat, prawdziwie uwzględniając potrzeby naszych pociech, otwieramy cykl: Małych Pytania o Wielkie Sprawy. Idea jest prosta: dzieci pytają – dorośli odpowiadają.
W rozmowie z najmłodszymi znaczenie ma bowiem nie tylko to, co mówimy, ale i to, jak mówimy. A mówić powinniśmy prosto i zrozumiale: bez niepotrzebnych wartościowań, bez niezrozumiałych metafor, ostrożnie i rozsądnie.
Pamiętajmy: dzieci odbierają świat dosłownie i bardzo osobiście. Jeśli dodatkowo uświadomimy sobie, jak wiele potrafi dziecięca wyobraźnia, nietrudno o refleksję.
Dlatego my oddajemy sprawę w ręce ekspertów.
Dziś pytamy o Środę Popielcową - jeden z najważniejszych dni roku liturgicznego w kościele katolickim. Na pytania przedszkolaków odpowiada ksiądz Daniel Bunia: kapłan, pedagog, na co dzień związany z Zespołem Szkół Ogólnokształcących nr 5 w Sosnowcu.
1. Bianka, lat 5, pyta: Babcia mi mówiła, że ta środa jest ważna. Ale nie wiem, czemu?
Ks. Daniel Bunia: Każdy z nas, dorosłych i dzieci, nie może doczekać się takich dni jak urodziny bądź imieniny. Kiedy jeden z takich dni zbliża się dużymi krokami, zaczynamy odliczanie. Pan Jezus też ma swoje ulubione dni, na które z niecierpliwością czeka. Środa popielcowa to taki dzień, w którym zaczynamy odliczanie do wielkiego święta dla Jezusa. Dokładnie za czterdzieści sześć dni będziemy wszyscy cieszyli się, że żywy Pan Jezus jest obecny pośród nas. Od środy popielcowej zaczynamy więc odliczanie.
2. Leon, lat 5 i pół, pyta: Dlaczego ta środa nie jest zwykła, tylko popiółowa?
Ks. Daniel Bunia: Ta środa jest inna niż pozostałe. Chociaż nie jest to niedziela, to jednak Pan Jezus chciałby spotkać się z nami wszystkimi w kościele. A to dlatego, że ma do nas prośbę. Jezus chce, abyśmy przez kolejne czterdzieści sześć dni jeszcze więcej o Nim pamiętali. Na pamiątkę tego spotkania, ksiądz posypie nam głowę popiołem. Ile razy tego dnia spojrzymy w lustro, i zauważymy na głowie popiół, tyle razy mamy przypomnieć sobie o Jezusie, który bardzo nas kocha.
3. Kuba, lat 6, pyta: A co ksiądz sypie ludziom po głowie?
Ks. Daniel Bunia: W kościele ksiądz posypuje naszą głowę popiołem. Wcześniej rozpala się ognisko, do którego wrzuca się gałązki palmowe, przyniesione przez nas poprzedniego roku do kościoła. Ogień spala gałązki tak, że zostaje z nich tylko popiół. Zbiera się go do odpowiednich naczyń, a potem posypuje się nim głowy wszystkich obecnych w kościele.
4. Amelka, lat 4 i pół, pyta i stwierdza mimochodem: A ja (psecies!) nie wiem, dlaczego ksiądz tak robi!
Ks. Daniel Bunia: Czasem widzimy jak mama dodaje do zupy albo innego dania jakąś przyprawę. W ten sposób nadaje smak potrawie. Bardzo podobnie wygląda ksiądz, który posypuje naszą głowę popiołem. Bierze w palce szczyptę popiołu i "przyprawia nas wszystkich", abyśmy byli jeszcze lepszymi ludźmi.
5. Olaf, lat 5, pyta: A mogę nie chcieć tego mieć na głowie?
Ks. Daniel Bunia: Posypanie głowy popiołem nie boli. Każdy posypany może czuć się wtedy wyjątkowy. Nieraz dzieci proszą mnie o dodatkową porcję popiołu. Nigdy nie odmawiam.
Z księdzem Danielem Bunią, w imieniu przedszkolaków, rozmawiała Ania Hacuś – Krawczyk.