Warszawa

Powstanie Warszawskie w świadomości najmłodszych

Powstanie Warszawskie w świadomości najmłodszych

Nauczanie historii w pierwszych latach szkolnej bądź domowej edukacji to trudna sztuka. Wszak wykładane treści ponad wszelką wątpliwość winny być przekazywane rzetelnie, bez przekłamań, a jednocześnie trzeba uważać, by zbyt szczegółowo i przedwcześnie nie zapoznawać dziecka z trudną do przyjęcia wiedzą, choćby o zbrodni katyńskiej, okrucieństwach II Wojny Światowej czy o celowości wybuchu Powstania Warszawskiego.

 

W jaki sposób, by nie mnożyć uprzedzeń i nie straszyć, przekazywać dzieciom wiedzę o tym, że nie tak dawno, bo u progu lat 40. ubiegłego wieku zachodni sąsiedzi natarli na Polskę i rozpętało się piekło, gdyż rozsiali na jej mapie swoje obozy koncentracyjne i krwawo tłumili nasze dążenia ku wolności? Czy w ogóle warto o tym mówić i aplikować najmłodszym wielkie kawały dydaktycznego materiału, który może być zbyt ciężki w odbiorze?

 

Nie sposób zaprzeczyć, że dziecięca gotowość do uczenia się z potrzebą poznawczą pospołu są ogromne. Faktem jest też to, iż dzieje polskiego narodu w znacznej mierze chlubnie zapisały się na kartach historii, a zapoznając się z nimi najmłodsze pokolenie ma okazję odkryć, iż rodowód przodków jest czymś bardzo bliskim, czymś, co wciąż nas wszystkich dotyczy.

 

Ale nierzadko przeszłe wydarzenia były równie chlubne, jak krwawe i obfitujące w kontrowersje, jak chociażby Powstanie Warszawskie. Do niedawna szkolne podręczniki milczały na jego temat, z powodów nie do końca dla wszystkich zrozumiałych (choć, jak wiadomo, fałszowanie czy ośmieszanie informacji m.in. o Powstaniu za czasów reżimu komunistycznego było nagminne).

 

Gdyby zapytać przeciętnego Polaka, z czym kojarzy mu się Powstanie Warszawskie, z pewnością odpowie, że z bohaterstwem. Wielu spośród nas jest przekonanych o wartości i sensowności zrywu, lecz część historyków i publicystów czy nawet zwykłych ludzi pozostaje nieprzejednana. Żeby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po jakąkolwiek publikację bądź zajrzeć na dowolne forum internetowe poświęcone tematyce historycznej, dyskusje tam prowadzone, dotyczące omawianego tematu są, oględnie mówiąc, burzliwe.

 

Niezależnie jednak od osobistych przekonań - jedno jest pewne - nauczając historii trzeba pokazywać prawdę. Kluczem jest prostota. Dziecko będzie mało jeszcze czas na zrozumienie zawiłości działań wojennych, kwestii moralnej odpowiedzialności i przyjęcia stanowiska w sprawie słuszności wybuchu Powstania i powinno być uczone w sposób adekwatny do jego poziomu rozumienia i rozwoju emocjonalnego, toteż nie udawajmy, że podczas wystąpienia zbrojnego nie było ofiar, ale opowiadając o tym, oszczędźmy drastycznych szczegółów. Pokazujmy zdjęcia walczących i przystępne filmy (oczywiście z wyłączeniem scen brutalnych). Uczeń VI klasy może już zwiedzać Muzeum Powstania Warszawskiego z przewodnikiem, natomiast dla młodszych przygotowano lekcje tematyczne i Salę Małego Powstańca.

 

Firma EGMONT Polska wprowadziła na rynek grę planszową autorstwa Filipa Miłuńskiego i Macieja Szymanowicza, zatytułowaną „Mali Powstańcy”, która dotyczy funkcjonowania harcerskiej poczty polowej w Warszawie 1944 roku, a więc uczy o Powstaniu. Walor edukacyjny jest nie do przecenienia. Nawiasem mówiąc, gra posiada rekomendacje ZHP i Muzeum Powstania Warszawskiego. I chociaż zdania na jej temat są podzielone, to jeżeli może rozbudzić w najmłodszych ducha patriotyzmu i zamiłowanie do historii (a z pewnością może!) - jest wartościową pozycją. Stanowi też doskonały pretekst i punkt wyjścia do rozmów.

 

Nie bójmy się rozmawiać z dzieckiem o wojnie. Nawet, jeśli starannie filtrujemy medialne przekazy i odsuwamy obrazy wojenne sprzed dziecięcych oczu, malec i tak już sporo wie, ale ta wiedza bywa fragmentaryczna. Warto jego wiadomości uporządkować, opowiadać o tym, jaką drogę przeszli Polacy zanim zdobyli upragnioną niepodległość, z czego możemy być dumni, jaka jest przeszłość naszej rodziny, miasta, kraju... Dziecko świadomie będzie odbierać historię, rozumieć mechanizmy walki o władzę. Dowie się, że wojna, która w zamierzeniu ma wpływać na rozwój społeczeństwa w rzeczywistości każdorazowo przyczynia się do jego upadku.

 

Są rodzice, na szczęście w mniejszości, którzy ten trudny temat bagatelizują i podchodzą do niego zbyt pobłażliwie. Niżej podpisana zwiedzając Muzeum Stutthof była świadkiem, jak młoda rodzina z dziećmi, pozując wspólnie do pamiątkowego zdjęcia, uśmiechała się promiennie spod obozowej bramy.

 

Nie cichną także głosy, iż na dziecku, wobec którego media epatują codzienną porcją okrucieństwa (i któremu od narodzin czytywano baśnie braci Grimm) opowieści wojenne nie wywrą już żadnego wrażenia. Wielki błąd. Dzieje naszych ojców (czy dzisiejsze wydarzenia na Ukrainie) to nie bajka. Nie było smoków ani potworów. To ludzie ludziom zgotowali ten los i to właśnie jest najstraszniejsze.

Warto edukować młode pokolenia, by wyciągnęło wnioski z lekcji historii i aby to, co wydarzyło się 70 lat temu nigdy, ale to nigdy się już nie powtórzyło.

 

                                                                                         Aleksandra Bujas

 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć