„Turli, turli, turli taj, w górę łapki, w to mi graj” tak od ponad tygodnia codziennie śpiewają moje dzieci. I ja też często śpiewam razem z nimi, bo spektaklo-zabawa „Urodziny Turli i Taja” w Teatrze Maskarada to wspaniała propozycja dla całych rodzin.
Po raz pierwszy miałam okazję udać się do nowej siedziby teatru, czyli na Krakowskie Przedmieście. Chociaż nie jest to tak klimatyczne miejsce, jak stara scena przy ulicy Letniej na Pradze, to jednak ma swój urok i pozytywnie mnie zaskoczyło. Na miejscu dużo ciekawych propozycji na czas oczekiwania na spektakl, czyli gry i książki dla starszych, tablica z kredą i mata piankowa z zabawkami dla najmłodszych oraz makiety do robienie zdjęć, które były oblegane przez małych i dużych. Taka poczekalnia to bardzo fajny i potrzebny pomysł, dzieci mogę się wyszaleć i wybawić, żeby potem mogły w skupieniu oglądać przedstawienie.
Ale nie tym razem! Bo „Urodziny Turli i Taja” to nieustająca, nieskrępowana zabawa. Sala teatralna przywitała nas miękkimi materacami i poduchami, kolorowym światłem i brakiem sceny. Dzieci od razu zajęły centralne miejsca, a dla rodziców przewidziano krzesła z boku po całej długości sali, tak aby każdy mógł być w miarę blisko swojej pociechy.
Co wyróżnia spektakl? Brak sceny, czyli znika bariera między twórca a odbiorcą. Dzieci mogły wszędzie wejść, zajrzeć, wszystko dotykać, przekładać itp. A taka eksploracja otoczenia, szczególnie nowego, ciekawego, to dla maluszków niesamowity rozwój i przed wszystkim frajda. Dotychczas prawie wszystkie spektakle dla najmłodszych dzieci, na których byłam, odbywały się w ciszy. To znaczy, aktorzy, prawie wcale albo bardzo rzadko, odzywali się do publiczności. A tu od początku, dwie młode, bardzo utalentowane aktorki, mówią i śpiewają do dzieci. Zadają pytania, przynoszą rekwizyty do każdego dziecka, reagują na spontaniczne na ich prośby. Są prawdziwymi gospodarzami swojego przyjęcia urodzinowego!
A co się dzieje na urodzinach? Jest dużo tańca, skakania, turlania. Jest świetna muzyka autorstwa Zuzanny Całki i wpadające w ucho piosenki Poli Wójcik. Są ciekawi goście i wspólne budowanie wielkiego tortu. Dzieci świetnie się bawią, rodzice również. Ale o tym musicie się przekonać sami, bo „Urodziny Turli i Taja” to wartościowa propozycja dla najmłodszych. A ja czekam na płytę albo krótkie filmy z piosenkami z przedstawienia, żeby w końcu spełnić prośbę mojej dwulatki, która codziennie mówi: „Mamo puść Turli, turli, turli taj”.
Magdalena Kurowska