Warszawa

Recenzja książki:

Niedoparki

Niedoparki

Pavel Šrut
Galina Miklínová (Ilustr.)
od 6 lat
PATRONAT

Doskonała powieść sensacyjna - dla dzieci!

Jak często zdarza Wam się poszukiwać zagubione skarpetki? U nas w domu znajduje się specjalne pudełko, do którego wrzucamy takie nie-do-pary. Czasem po kolejnym praniu udaje nam się je skompletować, ale czasem... czasem giną bezpowrotnie. Teraz już wiem, kto w zniknięciach może maczać swe palce. To NIEDOPARKI!


Te małe elastyczne istoty powołał do życia czeski autor Pavel Šrut (tak, tak, czeska literatura coraz częściej gości na naszym rynku), a zilustrowała – z precyzją godną profesora Kędziorka – Galina Miklínová. W tę ich sensacyjną powieść zanurzyłam się samodzielnie. Moje dzieci wydawały mi się jeszcze zbyt młode, by pochłonąć tak pokaźną, zapisaną drobnym drukiem ilość tekstu. Po przeczytaniu wciąż pozostaję przy swej opinii, choć... no dobrze, właśnie zgodziłam się przeczytać ją Starszemu do poduszki. Zaciekawiony, że recenzuję coś dziecięcego bez przeczytania mu, co chwila zaglądał mi przez rękaw i dopytywał. Ostatecznie sam zapragnął poznać Hihlika – jednego z głównych bohaterów (mhm, może dlatego, że ostatnio zwykłam do chłopaków wołać właśnie per Hihliki). Cóż biednej mi pozostaje? Wrócę do pisania recenzji po wieczornej lekturze. Może w mej głowie urodzi się coś nowego...
 

(godzinę później)
Nie wierzę! Zaklinałam się, że ta cała mafijna story jest zdecydowanie dla starszych dzieci. Takich powyżej 3 klasy, młodszych nastolatków, a tu... pełne zaskoczenie! Starszy przepadł, choć nie ma jeszcze nawet 6 lat! Wysłuchał kilkunastu rozdziałów (na szczęście są dość krótkie, co jest zdecydowaną zaletą w przypadku młodszych dzieci), głośno zanosząc się śmiechem. W dodatku, gdyby mógł, słuchałby dalej, tyle, że nie wstałby rano do przedszkola! I jeszcze coś. Zwykle po zakończonej lekturze leżę z nim jeszcze chwilkę. Tym razem jednak musiałam niezwłocznie opuścić jego pokój, bo nie przestawał pytać o niedoparkowe zwyczaje, chcąc wykorzystać fakt, że ja wiem już o nich dużo więcej. Ba, prawie wszystko! Niczym wspomniany już wcześniej Kędziorek – badacz niedoparkowych zwyczajów.


No dobrze, ale o co w tym wszystkim biega? Małe, fantastyczne postacie w większości wyglądające dość sympatycznie, by nie rzec – zabawnie, i powieść sensacyjna? Może i podkradają czasem ludziom skarpetki, ale bez tego by przecież wyginęły. Trudno więc doszukiwać się w tym sensacji. No, chyba, że w grę wchodzi cały skarpetkowy gang. I to nie jeden! Krótkie rozdziały, dynamiczne przeskoki z wątku na wątek, z bohatera na bohatera – wszystko to sprawia, że książka wzbudza ciekawość czytelniczą, buduje napięcie tak duże, że chciałoby się przeczytać ją całą – już, teraz, zaraz! Nawet nie zauważamy, gdy ze skarpetki znajdującej się u dołu nieparzystych stron zostaje tylko połowa, czy nawet ostatni strzępek. Tak, tak, bo skarpetka jest skutecznie podjadana przez jakiegoś niedoparka. Dzięki temu wiemy, jak daleko w lekturę zabrnęliśmy – bez zerkania na numer strony, choć i ten bez problemu znaleźć możemy.


Wróćmy jednak do samego tekstu. Wartka akcja, spora dawka humoru, oryginalne postacie, których charaktery na kolejnych stronach ewoluują, a do tego – kilka głębszych przesłań, których trudno by się doszukiwać w tego typu literaturze skierowanej do dorosłych. Owszem, doczepić się można kilku niekonsekwencji – jak zabawy Niedoparków wodą zamieszczone w początkowych rozdziałach książki, gdy później okazuje się, że te za wodą zdecydowanie nie przepadają – ale lektura zdecydowania należy do wciągających, przyjemnych, a nawet pożytecznych. Na jej podstawie zbudować możemy dziecięcą hierarchię wartości – tłumacząc, co jest złe czy niewłaściwe, a co – nie.


Cieszę się, że dzięki mojemu dziecku, będę mogła przeczytać tę książkę jeszcze raz. Na te dziś przeczytane ze Starszym rozdziały patrzyłam już innym okiem. Wciąż jednak bardzo mi się podobały, a o nudzie nie było mowy – ot, czerpałam z nich to, co umknęło mi przy wcześniejszej lekturze.


A na koniec – dla wrażliwców uwaga jedna tylko. W tekście pojawiają się zwroty z gatunku "cholera" czy "pieprzosolony". Na takie wielkie tomiszcze tylko trzykrotnie i każdorazowo otulone humorem. Pamiętajmy jednak, że to powieść sensacyjna, a szefowie gangów raczej nie będą się zwracali do siebie czy też do członków swej mafii per pan.

 

MałGośka

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć