Warszawa

Recenzja książki:

Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe

Ale auta! Odjazdowe historie samochodowe

Michał Leśniewski
Maciej Szymanowicz (Ilustr.)
od 3 do 7 lat
PATRONAT

Jedzie auto z daleka

Czasem sam tytuł wystarczy, by miało się ochotę zawrzeć z książką bliższą znajomość. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku publikacji „Ale auta. Odjazdowe historie samochodowe” autorstwa Michała Leśniewskiego. Gra językowa zawarta już w tym zabawnym sformułowaniu sugeruje, że będzie lekko i żartobliwie, kto się jednak będzie spodziewał wyłącznie rozrywki, srogo się zawiedzie – książka jest naszpikowana informacjami, podanymi jednak w bardzo atrakcyjnej formie; musimy wziąć na siebie to ryzyko, że książka bawiąc uczy.


Leśniewski, specjalista od historii motoryzacji i redaktor magazynu „Classicauto”, w 36 zabawnych opowiastkach przedstawia chronologicznie historię motoryzacji, począwszy od pojazdu na parę z 1796 roku, poprzez prototypy aut z silnikami, automobile, trójkołowce, samochody z okresu międzywojennego, chrabąszcza, aż do Warszawy, syreny, dużego i małego Fiata, zakończywszy na autach sterowanych komputerowo i bolidach. Autor omawia historyczne narzędzia pozwalające naprawiać automobile, opowiada o pierwszych wyścigach samochodowych, wskazuje, jak zmieniał się sposób oświetlania pojazdów, działanie kierunkowskazów, w jaki sposób oznaczano informacje drogowe.

 

Książka zawiera również takie ciekawostki, jak rozwój mody automobilowej, ewoluowanie kształtu aut z powodu walki o coraz lepszą aerodynamikę i wytrzymalsze materiały. Jest to niebywała gratka nie tylko dla wielbicieli historii wynalazczości czy motoryzacji, każdy czytelnik skorzysta na lekturze, nie mając problemu ze zbyt hermetyczną wiedzą czy nacechowanym słownictwem.

 

Ogromną zaletą książki są przepiękne ilustracje Macieja Szymanowicza, wszystkim Krakusom znanego z charakterystycznych plakatów Teatru Groteska, czytelnikom zaś ze wspaniałego „Roku w Krainie Czarów”, poczytnej serii „Wojny dorosłych – świat dzieci”, a także bijącej w naszym domu na głowę wszystkie inne planszówki gry „Potwory do szafy”. Ilustracje są duże, wyraziste, mienią się feerią barw, puszczają oko do odbiorcy, pokazując, że o historii da się opowiadać z finezją i zupełnie inaczej, niż przyzwyczaiły nas do tego podręczniki. Książka jest wydana przez Egmont Art – nic dziwnego, naprawdę mamy tu do czynienia ze sztuką.
Najkrótszą recenzją niech będzie sytuacja z naszego domu. „Mamo, to jest jakieś dla chłopaków!” - powiedziała moja sześciolatka, jednak mimo wszystko zaczęła kartkować „Ale auta”. I nie było jej kilka godzin...

Anna Barasińska, mama Nastki, Misi i Maksinka

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć