Warszawa

Recenzja książki:

Złodziejka książek

Złodziejka książek

Markus Zusak
Trudy White (Ilustr.)
od 14 lat

Ta druga strona wojny

Złodziejka książek - tytuł o tyle kontrowersyjny we współczesnych czasach, o ile możemy powiedzieć, że istnieje również drugie oblicze tragizmu II wojny światowej. O co chodzi zatem? Kto może zostać czytelnikiem i kto powinien nim zostać? W czym tkwi moc słów?

 

Po przeczytaniu Prologu nie rozumiałam, dlaczego książka zyskała taki rozgłos. Nie wiedziałam, czemu miały służyć krótkie rozdzialiki, obrazy, barwy i liczne metafory. Narratorem jest śmierć, która zbiera żniwo, a zarazem obrazy z całego świata. Książka powędrowała na półkę na długie 2 miesiące, aby potem wciągnąć mnie bez końca, do ostatniego wersu. Przyznam, że do początku wróciłam, kiedy przeczytałam końcowy rozdział.

 

Co z tym drugim obliczem wojny? Pomijając to, że Śmierć opowiada o różnych miejscach, gdzie toczyła się wojna, jej głównym celem było pokazanie czytelnikom życia w Monachium, które w tym okresie było ośrodkiem ruchu nazistowskiego. Tam trafia dziewczynka do rodziny zastępczej, która nie może być wychowywana przez własną rodzinę. Zaczyna rozumieć działanie matki, kiedy poznaje słowo "komunizm". Z upływem czasu uczy się wiele nowych słów, których nie rozumie, ale to właśnie czytanie i pisanie daje jej siłę do życia. Pozwala podejmować decyzje, pomaga pokonywać upokorzenie osamotnionego dziecka, przetrwać  biedę i głód.

 

Liesel musi nauczyć się co znaczy być w Hitlerjugend (czyli należeć do Młodzieży Hitlera), wreszcie co znaczy być Niemką, która ratuje Żyda… Ale zanim to się dzieje, najpierw musi pokonać długą drogę. Swoją pierwszą książkę ukradła, kiedy była w drodze do nowej rodziny - w dniu pogrzebu jej braciszka. Znaleziony w śniegu Podręcznik grabarza stał się dla niej nicią łączącą ją z matką i zmarłym bratem. Drugą ukradła z palącego się stosu (publiczne palenie książek to symbol zniszczenia w Niemczech wszystkiego, co sprzeczne z faszyzmem, a więc obowiązującą wówczas ideologią). Z wielkim trudem poznaje litery, słowa, znaczenia. Pomaga jej w tym przybrany ojciec. Z czasem czyta książki innym, pisze listy do matki i opisuje swoją własną historię.

 

Słowa pozwalają zmierzyć się z okrucieństwem świata. Te same słowa dają nadzieję na życie również Żydowi ukrywającemu się w piwnicy rodziców dziewczynki. Na przemalowanych na biało kartach Mein Kampf powstaje historia Maxa odzwierciedlająca  jego widzenie wojny i tragedię jego narodu. Wydaje mu się, że pisząc to właśnie na tych kartach wyraża dziejową sprawiedliwość.

 

Książka objętościowo może przerazić młodego czytelnika (ok. 495 stron). Słusznie, moim zdaniem, zaklasyfikowano tę powieść dla odbiorcy powyżej 14-u lat. Przeciętny czternastolatek ma pewien zakres wiedzy na temat zagłady hitlerowskiej, Holocaustu i cierpienia narodów. Powinien również poznać dylematy moralne z jakimi zderzali się również rodowici Niemcy. Książka jest dosyć wymownym przykładem walki o zachowanie człowieczeństwa, nawet w ekstremalnych sytuacjach. Młodzież lubi czytać o fikcji (literatura fantasy), może tez warto zachęcić młodych, aby poczytali o prawdzie. Gorąco polecam - nawet na wakacje.

 

Anna Żaczek

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć