Warszawa

Recenzja książki:

Fochy fortuny, czyli niezwykły słownik Kuby i Buby

Fochy fortuny, czyli niezwykły słownik Kuby i Buby

Grzegorz Kasdepke
Ewa Poklewska-Koziełło (Ilustr.)
od 7 do 11 lat
PATRONAT

Książkę polecam ambitnym rodzicom, którzy chcą ubogacić dziecko

Kiedy moja córka skończyła osiem lat pojawiła się na jej półce pierwsza książka Grzegorza Kasdepke o Kubie i Bubie – bliźniakach, które mają co najmniej 22 pomysły na to, jak uniknąć nudy. Teraz córka ma szesnaście lat i nie chce czytać o dzieciakach, które jakoś w pewnym momencie przestały razem z nią rosnąć, za to siedmioletni syn jest nimi zafascynowany. W związku z tym, że od początku czytaliśmy pozycje ilustrowane przez Ewę Poklewską-Koziełło, kolejna piąta już z tej serii książka jest pełna naszych znajomych. Sam tytuł zawierający słowo FOCHY od razu napełnił mnie nadzieją, że może jest to poradnik, jak wyleczyć z dąsów siedmiolatka. Po przeczytaniu okazało się jednak, że jest to raczej zabawna opowieść o dzieciach, słowach i języku polskim, który był zrozumiały w czasach, gdy obowiązkiem ucznia było czytać lektury.
Książka jest idealna dla dzieci w wieku 6-9 lat, które umieją już dobrze i wyraźnie mówić, a nawet często rozsmakowują się wymową nowopoznanych, trudnych wyrazów. A jeżeli jeszcze wyrazy te w ich wyobraźni znaczą coś ciekawego (niekoniecznie to co znaczą faktycznie), to radość jest pełna. Tłumaczenia zawarte w krótkich, klarownych i dowcipnych opowieściach przybliżają dziecku znaczenie słów, a znajdujący się na końcu słowniczek, który możemy sami uzupełnić(!), umożliwia dodatkową zabawę, np. budujemy z dzieckiem zdania, w których próbujemy użyć dwa słowa ze słowniczka, które udało nam się poznać podczas lektury. Ja proponuję zdanie: SATRAPA był ROZSIERDZONY; dziecko odpowiada: BAKALARZ kazał dzieciom wyjąć KAJETY; moja kolej: MACIERZ każe synowi ODZIAĆ SZARAWARY albo RAJTUZY (czyli spodnie do jazdy konnej) i tak dalej. Przednia zabawa.
Książkę polecam ambitnym rodzicom, którzy chcą ubogacić dziecko znajomością języka polskiego i tym, którzy są ciekawi czy sami znają znaczenie wszystkich słów użytych przez autora. Często autor podaje wyjaśnienia wyrazu staropolskie i obecne – zupełnie od siebie odległe. Dla mnie największym zaskoczeniem było znaczenie słowa, użytego przez naszego wieszcza we fragmencie inwokacji "Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała". Zawsze wyobrażałam sobie tę roślinę jako coś pięknego, co kiedyś dawno rosło na Litwie i znikło wraz z zaściankami. Pan Grzegorz pozbawił mnie tych złudzeń wyjaśniając, że jest to po prostu koniczyna białoróżowa, czyli w dzisiejszych czasach chwast trawnikowy.
Na koniec zostawiam zdanko z naszej zabawy, które zapewne uda się rozszyfrować tym, którzy przeczytają powyższą książeczkę: PŁOCHY PĄTNIK w PENIUARZE PERYGRYNOWAŁ POCIESZNIE na POHYBEL PALIWODOM.

 

mama Małgocha

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć