Śląsk

Ogólnopolska Nowość!

TOBI - Timothée de Fombelle

od 1 października do 15 października 2008
Wpis archiwalny

W jednej chwili z beztroskiego chłopca musiał stać się bohaterem.
Tobie ma dwanaście lat, półtora milimetra wzrostu i mieszka na... Drzewie. Tak potężnym, że wędrówka od jego korzeni do liści w koronie zajmuje zamieszkującym je maleńkim istotom długie miesiące. Mieszkańcy żyją w dziuplach i szczelinach na gałęziach, jeżdżą na oswojonych mrówkach, wykorzystują do pracy ogromne chrząszcze i muszą się bronić przed niebezpiecznymi dla nich pająkami, ważkami i ... biedronkami. 

Teraz jednak Tobiemu zagraża inne niebezpieczeństwo. By uratować rodziców porwanych przez bezlitosnego Jo Mitcha musi stawić czoła brutalnym bandziorom, wymyślić doskonały plan i działać szybciej niż jego przeciwnicy. Czeka go niezwykła, trzymająca w napięciu przygoda, podstępne pułapki i pościgi od mrocznych, wilgotnych korzeni po najwyższe słoneczne gałęzie.

Dalszy ciąg przygód Tobiego już wkrótce.
 

 

 

Przeczytaj fragment:

Spędził cały dzień w swoim schronieniu, śpiąc i owijając rany bandażami ze świeżych liści. Trzy razy został wyrwany ze snu, bo wszystko wokół drżało, gdy kroczyły bezładnie hałaśliwe oddziały. Trzy razy trwał zupełnie skamieniały jeszcze długo po przejściu myśliwych.
Nadal go szukali. Jeszcze bardziej uparcie niż przedtem.
Na drzewie jeszcze nigdy nie toczyła się tak nierówna walka: dziecko przeciwko wszystkim.
We wrześniu, o dziewiątej wieczorem, drzewo okrywa już nocna szata. Tobi definitywnie opuścił swoją kryjówkę. Znał kierunek. Czuł go w głębi ciała, zupełnie jakby połknął busolę. Ruszył przed siebie. Już po kilku krokach instynkt przeżycia uśpił jego ból. Biegł przed siebie po gałęziach, tak samo jak dawniej.
Trzeba było widzieć, jak Tobi biega. Był jak ćma, motyl nocy. Cichy, dokładny, nie do przewidzenia. Wszystkiego nauczył się na Dolnych Gałęziach. Drzewo było jego ogrodem.
Tobi wiedział, które okolice są zamieszkane, i unikał ich. Zwłaszcza obchodził z dala wielkie miasta z mielonego drewna, których mnóstwo powstało na drzewie.
Jednak pewne grupy ścigających przegoniły go i czasem rozbijały na noc obozy w dzikiej strefie. Musiał więc także unikać obozowych ognisk.

Nagle, zanim cokolwiek zauważył, usłyszał jakieś głosy.
Działo się to na skrzyżowaniu, którego nie mógł ominąć, nie tracąc cennego czasu. Musiał się jakoś przedostać.
Próbował się zbliżyć. Podczołgał się na łokciach. Wokół niemal wygasłego ogniska rozsiadło się z dziesięciu mężczyzn. Na rożnie obracało się kilka pięknych kawałków świerszcza. Pół świerszcza przypadało na dziesięciu myśliwych, a alkohol lał się strumieniami.
Tobi był głodny. Zaczął słuchać ich piosenek. Były piękne. Prawdziwe piosenki myśliwskie.
(...) kiedy tak nierozważnie słuchał śpiewów swych prześladowców, nie był już małym Tobim, którego siedzący wokół stołu biesiadnicy podają sobie z rąk do rąk i który wszystkich rozśmiesza. To on był teraz w skórze wyczerpanej zwierzyny, która zbliża się do obozowiska myśliwych.
Przez dłuższą chwilę leżał na korze. Nagle jakieś zgrzytanie przykuło jego uwagę. Dźwięk dochodził z prawej strony, tuż obok niego. Odwrócił głowę i zdusił krzyk przerażenia. Krew w nim zamarła.
Wpatrywało się w niego dwoje czerwonych oczu.
Obrócił się na bok. Myśliwi dalej śpiewali swoje kołysanki. Tobi, który schował głowę w ramionach, odważył się ją wysunąć i spojrzeć w patrzące na niego oczy. Warczenie stało się bardziej agresywne.
Była to mrówka bojowa.
Na drodze stanęło jej ogrodzenie. Jednak trzęsła barierą, uderzając o nią. Tobi zauważył kolejną parę oczu patrzących w jego stronę. W cieniu znajdowała się jeszcze trzecia mrówka. Trzy ¬olbrzymie molosy płomienno-czerwone. Na pewno obudził je zapach Tobiego.
A więc myśliwi nie byli tu sami. Powierzono im te straszliwe stworzenia. Tobi zaczął szykować się do ucieczki, kiedy nagle ucichły nocne pogwarki. Myśliwi zwrócili uwagę na nerwowe zachowanie mrówek. Owłosiony olbrzym, wysoki na co najmniej dwa i pół milimetra, podniósł się i ruszył w stronę zagrody.
- Będzie tu spokój?!
Tobi raz jeszcze obrócił się z boku na bok, by znaleźć się w ciemności.
Wszystkie mrówki przeszły na tę stronę, gdzie on leżał, a mężczyzna starał się dociec skąd to poruszenie.
- Falko! Szpon! Będzie spokój?
Mężczyzna zaczął obchodzić zagrodę. Przemawiał do zwierząt. Tobi szukał jakiegoś rozwiązania. Coś musiało się wydarzyć. Cokolwiek. Przetrząsnął kieszenie w poszukiwaniu przedmiotu, którym mógłby się posłużyć, by odwrócić uwagę tamtego. Nic. Nawet drewienka, które mógłby rzucić w innym kierunku. Myśliwy obchodził zagrodę. Inni szykowali się, żeby mu pomóc. Co takiego mogło przyciągać zwierzęta do tego ciemnego kąta?
Tobi popatrzył na swoje bandaże. Gest, który go uratował, nie trwał nawet sekundy. Zerwał bandaże czarne od krwi, zrobił z nich kulę i wrzucił ją za ogrodzenie. Mrówki dorwały się do niej chwilę później. Krew wprawiała je w trans. Zaczęły się bić.
- To kawałek liścia! Walczą o kawałek liścia!
Mężczyzna grzmotnął pięścią w przegrodę i wrócił do ognia, by uspokoić swoich towarzyszy.

Minutę później Tobi był już daleko.

 

 

Zapraszamy na stronę Wydawnictwa Znak

1/2
1/2
2/2
2/2
Organizator:

Wydawnictwo Znak

Wydarzenia na Śląsku

Przeczytaj również

Warto zobaczyć