Już po przeczytaniu dwóch pierwszych rozdziałów najnowszej książki Emilii Kiereś czytelnicy zorientują się, że mają do czynienia z powieścią rozgrywającą się na dwóch płaszczyznach czasowych. Ale to dopiero początek, ponieważ ambicje autorki – jak się szybko okaże – sięgają znacznie dalej. Czytelnik nie może pozwolić sobie na chwilę nieuwagi, gdyż łatwo będzie przeoczyć istotny szczegół. A tych znaczących niuansów jest tutaj bez liku.
Bohaterowie, przynależący do tych dwóch czasoprzestrzeni, odwiedzają te same miejsca, przeżywają podobne emocje i realizują jedno zadanie – dostarczają ten sam list. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że losy pierwszego z nich – współczesnego chłopca imieniem Wojtek – oraz dwójki pozostałych: naukowca z aspiracjami, Gustawa, i jego małej kuzynki, Halinki, dzieli niemal sto lat...
Jak więc możliwe jest, że bohaterowie dzielą wspólną przygodę? Klucz do zagadki stanowi jeden, ale niezwykle istotny, element – czas poza czasem – przestrzeń wewnątrz fabuły, która wszystko komplikuje. Dla bohaterów jest ona łamigłówką, dla czytelników – wielką tajemnicą. Atmosferę zagadkowości potęguje skarb odnaleziony w szkatułce, wykopanej przez Wojtka w mroku deszczowej nocy. Jej zawartość – na podstawie strzępków informacji zdobywanych w pośpiechu – staje się najcenniejszą rzeczą na świecie. Dlaczego? Niewykluczone, że szkatułka zawiera odpowiedź na pytania, które od wieków nurtują ludzkość. Bohaterowie częściowo ją znają, ale jest to wiedza dość teoretyczna. Sęk w tym, że między wiedzą a zrozumieniem istnieje cienka, acz istotna granica.
Wojtek to współczesny nastolatek, mieszkający z rodzicami i młodszą siostrą. Halinka jest dziewczynką, której losy poznajemy w realiach II wojny światowej – jej matka została uprowadzona przez Niemców, a ona sama, w oczekiwaniu na szczęśliwy powrót swojej rodzicielki, przebywa pod opieką kuzyna na wsi. To właśnie Gustaw – wspomniany kuzyn – jest tą postacią na płaszczyźnie fabularnej, która poszerza jej zakres właściwie “o nieskończoność” i umieszcza losy bohaterów poza czasem.
Podczas lektury czytelnicy natkną się na ekscentryczne stwory – wysłanników podejrzanych, mrocznych sił. Zobaczą obraz wojny widziany oczami dziecka i prześledzą los tajemniczego listu, będącego najbardziej pożądaną korespondencją na świecie. Wpadając w niepowołane ręce, może on doprowadzić do katastrofy…
Siłą tej opowieści jest jej intensywność. Choć czytelnik na wczesnym etapie nie domyśla się, dokąd zmierza narracja, od samego początku towarzyszy mu poczucie obcowania z czymś niezwykle ważnym, wręcz przełomowym. Bohaterowie są ludźmi z krwi i kości – przeżywają realne emocje: lęk, ekscytację, niepewność, tęsknotę, wiarę w słuszność własnych działań, bądź jej brak. Na bazie tego emocjonalnego spektrum autorka tworzy autentyczne postacie, z którymi czytelnik może się utożsamiać. Bohaterowie tej historii są wyraziści, werbalizują swoje przeżyciach, wątpliwości, nadzieje, ale nie przeradza się to w nużące, zbyt rozbudowane – i raczej ciężkostrawne dla młodzieży – opisy. Narracja ma zatem idealne tempo, przez cały czas utrzymuje zaangażowanie po stronie czytelnika.
Książka rozpatruje szlachetną ideę ocalenia ludzkości poprzez muzykę sfer – koncepcję znaną może tym, którzy interesują się starożytnością lub matematycznymi teoriami Pitagorasa. Jak z tym wszystkim wiąże się egzystencjalna zależność harmonii i chaosu? W którym utworze Adama Mickiewicza znajdziemy pośrednią wzmiankę o muzyce sfer? I czy każdą wiedzę należy wykorzystać natychmiast?
Pod koniec powieści, elementy rozsiane wcześniej niczym luźne puzzle, zaczną układać się w spójną całość – przynajmniej dla jednego z bohaterów. Co z tą wiedzą zrobi?
Na szczęście dla tych, którzy zapragną poznać tę historię – nie trzeba szukać odpowiedzi poza czasem i przestrzenią, lecz – tylko i aż – na kartach tej niezwykłej książki.