Warszawa

Happy Feet: Tupot małych stóp 2

Happy Feet: Tupot małych stóp 2

Po prostu zatańcz

 

Happy Feet: Tupot małych stóp 2 to kontynuacja nagrodzonej Oscarem® jednej z najbardziej dochodowej animacji ostatnich lat. Znani bohaterowie w towarzystwie nowych kompanów powracają w sequelu, który z równą przyjemnością obejrzą dzieci jak i ich rodzice. Film w polskiej wersji językowej debiutuje na Blu-ray 3D, Blu-ray i DVD w ofercie Galapagos Films już 30 marca!

 

 

Pingwin Mambo (Elijah Wood/Bartosz Obuchowicz) – znany z pierwszej części filmu mistrz stepowania − ma poważny problem. Jego kilkuletni syn Eryk (Ava Acres/Igor Rafiński) cierpi na chorobliwy lęk przed tańcem i mimo starań ojca nic nie zapowiada, by kiedyś zachwycił arktyczną publiczność swoimi umiejętnościami. Zniechęcony do tańca Eryk ucieka z domu i na swojej drodze spotyka Potężnego Svena (Hank Azaria/Cezary Pazura) – prawdopodobnie jedynego na świecie pingwina, który potrafi... latać.

 

 

Potężny Sven szybko staje się nowym idolem Eryka, idolem, z którym jego ojcu ciężko jest konkurować. To jednak nie koniec kłopotów. Wraz z pojawieniem się na Antarktydzie potężnych żywiołów przyszłość pingwinów zostaje zagrożona. Do nierównej walki z nowym wrogiem staje Mambo, który tym razem musi popisać się już nie tylko wyjątkowymi umiejętnościami tanecznymi, ale wykazać charyzmą godną Napoleona.

 

Dystrybutor: Galapagos Sp. z o.o. www.galapagos.com.pl

 

Recenzje:

 

Małe stópki tuż tuż… 2…
Druga część filmu – jak zwykle w takich wypadkach, zastanawiam się czy twórców stać jeszcze na coś oryginalnego i czy na pewno film dorówna pierwszej części. Śpiewające i tańczące pingwiny w rytmie znanych utworów potrafią oczarować nie tylko dzieci, ale i dorosłych, do tego znakomity polski dubbing, bajeczne obrazy Antarktyki oraz mnóstwo optymizmu i oczywiście happy end na dodatek!
Na pewno większość z was pamięta przygody Mambo z części pierwszej, teraz jest tatusiem, a jego synek, Eryk, ma podobne problemy z tożsamością. Dodatkowo zagrożenie zewnętrzne, siła wspólnoty, wiara we własne siły, dużo muzyki i przezabawne wstawki z krylem Billem i krylem Willem powodują, iż film na długo zostaje w pamięci. Do dziś z synem cytujemy teksty kryli i z przyjemnością oglądamy ten film na DVD – oczywiście nie codziennie, ale warto mieć go na półce. Myślę, że w te gorące letnie dni na pewno odrobina śniegu z Antarktyki doda nam energii, a Sven, Ramon i Lovelas znów nas rozbawią.

mama Magdalena

 

*  *  *

 

Kipi od szlachetnych, pozytywnych treści

Nie należę do zapalonych kinomaniaczek i na co dzień właściwie żyję bez telewizji. Jestem daleko w tyle za wszelkimi nowościami, a moje uwielbienie zatrzymało się gdzieś na etapie Piotrusia Pana, Króla Lwa czy Pięknej i Bestii, czyli ładnych kilkanaście lat temu. Czasem jednak, pragnąc sprawić przyjemność moim synom, siadam do oglądania bajek razem z nimi. Choć oni chcieliby, bym podzielała ich miłość do wszelkich Bakuganów, Gormitów czy Ben10-ów, to jednak wykracza poza moje możliwości. Padło więc na Happy Feet.  Tupot małych stóp 2.

Już na samym wstępie zdziwiłam się, że mnie, koneserki ostrego brzmienia, nie wzdryga ścieżka dźwiękowa. Wręcz przeciwnie, pingwiny tak wdzięcznie śpiewały i tańczyły, że sprawiało to porywające wrażenie: animowany musical. Aż chciało się podrygiwać razem z nimi.

Może nie będę serwowała treści, tę bowiem znaleźć można w rozmaitych opisach, powiem jednak tyle, że intrygowało mnie "budowanie" osobowości i rysów psychologicznych wielu z postaci. Właściwie w każdym z bohaterów znaleźć można było jakąś prawdę. Pingwini rodzice ujmowali mnie rodzicielską postawą: odnajdywałam w nich swoją niepewność, swoje lęki, słabości, ale i głęboką miłość, oddanie i czytelną znajomość własnego dziecka. Momentami naprawdę wzruszałam się, a chwilami widziałam jak na dłoni sytuacje z naszego życia, jakbym przeglądała się w lustrze - i przyznam, że z boku łatwiej oceniać i wskazywać rozwiązanie.
Eryk - pingwini syn - toż to kwintesencja tak dobrze mi znanego, błogosławionego, ale i wcale niełatwego losu outsidera. To prawda, iż trudno być odmieńcem, nie jest prosto nie odnajdywać się w grupie, nie pojmować życia w sposób, w jaki oczekuje od nas tego otoczenie - ale to nie koniec świata. Wystarczy trafić na mentora, na mistrza i nauczyciela, który uzbroi w potrzebną mądrość i doda skrzydeł wiary - jak już złapie się wiatr w te skrzydła… ehh… nic nas nie zatrzyma! A kiedy okaże się, że ów mistrz i nauczyciel nie był tym, za kogo się podawał? Cóż, albo zostaniemy doszczętnie zdruzgotani, dopadnie nas zwątpienie i rozczarowanie, albo będziemy już na tyle silni, że nic nas nie zmiażdży, a i jeszcze część swej siły rozsiejemy wokół. Tutaj mieliśmy do czynienia z drugą sytuacją - i chwała twórcom filmu, wszak "chcieć to móc!" Lubię takie przesłania. W życiu wystarczająco dużo jest kłopotów i sytuacji zbijających nas z pantałyku, równających nasze poczucie wartości z ziemią, więc uważam, że dzieła filmowe, muzyczne czy literackie powinny afirmować godność i wzmacniać nasze ego. Oczywiście nie odżegnując się od rzeczywistości, lecz wskazując możliwe zeń wyjścia.

Równolegle toczący się wątek dwóch morskich żyjątek, kryli, we wspaniały, pikantnie humorzasty i zabawny sposób wzbogaca całą opowieść.

Produkcja ta kipi od szlachetnych, pozytywnych treści. Gloryfikuje bycie niestandardowym, wyjątkowym, niepowtarzalnym, ale i pokazuje budującą siłę grupy wsparcia. Zachęca do podążania własną drogą, tłumacząc jednocześnie, że nie wolno przy tym ranić innych. Pokazuje, że każdy, naprawdę każdy znajdzie w sobie w końcu jakiś talent, bożą iskrę - i nie trzeba tego czynić na siłę, ona zapłonie w nas w najodpowiedniejszym momencie - kiedy jej blask będzie już na tyle jasny, a i my gotowi na jej przyjęcie i jak najpełniejsze wykorzystanie.

W końcu: film uświadamia nam, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy inni, choć zdarza się, że mamy podobne potrzeby, to jednak drogi ku spełnianiu osobistych marzeń wcale nie muszą się pokrywać, wystarczy, byśmy akceptowali i szanowali siebie wzajemnie. Pozwólmy istnieć różnicom w naszych relacjach. W życiu liczy się "wypełnianie własnej legendy", czerpanie przyjemności z tego, do czego zostaliśmy powołani, ale i odnoszenie się do wspólnoty, zwracanie się do bliskich, do rodziny, w momentach zagrożenia. Jakież to szczęście mieć kogoś, pod czyje ciepłe skrzydła można by się schronić; jak należy pielęgnować i dbać o kontakty interpersonalne; jakiego powera daje wsparcie osób, na których nam zależy, ale i jak uszlachetnia nas to, że i my możemy dać z siebie wszystko, pokonywać własne słabości, by pomagać w potrzebie. Altruizm to taki niezwykły stan, w którym niby dajemy, ale tak naprawdę sami czerpiemy wtenczas ze źródła mocy: wiary, nadziei, miłości, siły i determinacji. No i ten niby banalny, ale jakże często zaniedbywany akcent: wpływu jednostki na kreowanie rzeczywistości wokół. Da się, trzeba jednakże zaczynać od siebie!

Nie zapominajmy, że nasze codzienne nawyki stanowią o tym, w jakim świecie będą żyły przyszłe pokolenia. Dbajmy zatem o naturę i nie zapominajmy o ekologii!

A ja zmykam obejrzeć pierwszą część roztupotanych pingwinów…

mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: DVD Galapagos

Warto zobaczyć