Przed nami ostatni miesiąc wakacji! W tym artykule chciałabym polecić Wam książki, które zachęcą Was do podróży, pokazując jak piękny i różnorodny jest nasz świat! Czytając te historie towarzyszył mi zachwyt jak wiele jeszcze przede mną miejsc do zobaczenia, kierunków, w które mogę się udać! Mam nadzieję, że i dla Was będą inspiracją oraz zachętą by łapać ostatnie wakacyjne wrażenia i promienie słońca. To co, widzimy się na szlaku?
Myślę, że gdybym miała nieskończoną ilość wolnego czasu - podróżowałabym po Polsce. Sięgając po książkę Anny Olej-Kobus miałam poczucie, że wciąż za mało widziałam, tak niewiele odkryłam, a przecież te wszystkie wspaniałe miejsca są - czasem bliżej, niekiedy trochę dalej… Wystarczy tylko odrobina chęci i wewnętrzna ciekawość. Jeśli w Waszych głowach zrodziła się podobna myśl, a nie do końca wiecie od czego zacząć - ta pozycja pozwoli Wam trochę uszeregować kierunki podróżowania. Zaczynając od początku: bardzo zainteresował mnie już sam Spis treści i tematyczny podział na różne możliwości wyboru. Sięgając po tę książkę swoją ciekawość zaspokoją, między innymi, zarówno poszukiwacze wyjątkowych muzeów jak i niezwykłych historii. Smakosze mogą wybrać polecenia z rubryki Smacznie i pysznie, a wielbiciele różnorodnych emocji znajdą wskazówki w rozdziałach podróż w czasie czy niezwykłe parki zabawy. Oczywiście to tylko kilka przykładów. Myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Oprócz informacji o miejscach, odnajdziecie w książce liczne fotografie oraz zadania do wykonania, które urozmaicą Wasze podróżowanie i zaostrzą apetyt na więcej przygód.
Zakopane - to częsty kierunek wakacyjnych podróży. Gwar Krupówek, smak Oscypka, wspinaczka na Giewont czy wjazd kolejką na Kasprowy Wierch to atrakcje, które często przyciągają do tego miasta tłumy turystów. Nie dla wszystkich jest to jednak wymarzona forma spędzania czasu. Jeśli więc kochacie góry i klimat tamtejszego regionu, koniecznie sięgnijcie po ten przewodnik. Znajdziecie w środku wędrówkę przez tereny Podhala, Orawy oraz Spisza i Pienin. Mam poczucie, że o ile Podhale cieszy się dużym powodzeniem, o tyle pozostałe rejony nie do końca zostały turystycznie odkryte, dlatego tym bardziej polecam Wam tę pozycję. Jeśli macie wątpliwości lub chcielibyście się więcej dowiedzieć o tych regionach, w przewodniku znajdziecie odpowiedzi na wszystkie nurtujące Was pytania. Podróżując przez ponad 80 stron książki wzbogacicie się, między innymi, o wiedzę dotyczącą życia ludzi oraz zwierząt zamieszkujących tamte tereny, poznacie historyczne fakty oraz ludowe legendy, nabierzecie smaka na fizioły ze śliwkami i moskole, poznacie tajniki ukształtowania terenu i jego roślinność. Na wyróżnienie zdecydowanie zasługują ilustracje. Ola Krzanowska dosłownie “maluje” nam uroki tamtych miejsc, z ogromną dbałością o szczegóły wspaniale wspomaga wyobraźnie i rozbudza pragnienie podróżowania w tamte strony.
A gdyby tak połączyć zwiedzanie z elementami zabawy? Myślę, że każdy kto ma w domu choć jedno dziecko wie, że nawet wyjątkowo ciekawe i interesujące miejsce przegrywa czasem z dziecięcym odczuciem nudy. Jeśli lubicie podróżować po Polsce i jeszcze do tej pory nie odkryliście uroków Wrocławia - polecam Wam ten przewodnik. Znajdziecie w nim zarówno garść informacji, dzięki którym zaczniecie dostrzegać więcej, jak i sporo aktywności, które uruchomią nogi, ręce oraz mózgi Waszych dzieci. Autorka zachęca dzieci do szukania, tropienia, dostrzegania, kolorowania, zaznaczania, naklejania… Propozycji jest naprawdę sporo, a wszystkie połączone w sposób logiczny z treścią. Polecam ten przewodnik bo w sposób odpowiedni dla dziecka - czyli poprzez zabawę - zwraca uwagę na elementy otoczenia, które w innej sytuacji mogłyby zostać przez młodego człowieka pominięte lub niezauważone. Na uwagę zasługuje również fakt, że niektóre zadania można wykonać już w domu - jest to bardzo ciekawa forma pokazująca czytelnikowi, że już na tym wstępnym etapie jego działania są ważne, mają wpływ na przebieg zwiedzania. Narracji towarzyszą ilustracje Daniela Włodarskiego, który tworząc przyjazną postać Wrocka - przewodnika po zakątkach miasta, zachęca dzieci do odrobiny wysiłku i czerpania przyjemności z tego czasu. Przyznam szczerze, że nie miałam okazji odwiedzić Wrocławia, ale wiem, że jeśli tylko nadejdzie ten dzień - ten przewodnik znajdzie się w moim plecaku.
Dzień, w którym moje dzieci osiągnęły dojrzałość wyposażającą ich mózgi w ciekawość i pragnienie zgłębiania wiedzy na temat skarbów mieszczących się w ścianach budynków muzealnych - był jednym ze szczęśliwszych dni w moim życiu. Uwielbiam Muzea! Możliwość dotykania historii, przyglądania się dziełom artystów, obserwacja bryły poszczególnych rzeźb… Czy może być coś lepszego? Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że część osób może nie podzielać mojego entuzjazmu. Myślę, że czasem wynika to również z faktu, że nie wiadomo od czego zacząć. Książka “Zagadkowe Muzea w Warszawie” może tę przygodę nie tylko ułatwić, ale sprawić, że będzie ona przyjemnością i niezwykłym wyzwaniem. Co odnajdziemy w tej pozycji? Na samym wstępie otrzymujemy mapę z wyszczególnionymi miejscami - jest ich aż 17. Każdy rozdział to garść informacji o danym Muzeum, wyzwanie do podjęcia podczas zwiedzania oraz zadanie do wykonania w książce. To bardzo ciekawe rozwiązanie. Wiedza buduje się zarówno w bezpośrednim doświadczeniu, jak i w odniesieniu do ilustracji, a te - trzeba przyznać - pełne są szczegółów. Bardzo lubię takie aktywizujące formy, które ukierunkowują uwagę dziecka na ważne elementy ekspozycji. Niejako “zatrzymują go” w przestrzeni poleceniami “wskaż”, “poszukaj”, “zastanów się”. Polecam tę książkę jako pozycję obowiązkową podczas poznawania Warszawy.
Mam wrażenie, że jak dotąd nie przeczytałam żadnej książki, która łączyłaby w sobie obserwację świata w wymiarze przyrodniczym, jak i filozoficzno-refleksyjnym. Muszę Wam przyznać, że nie lubię obserwować ptaków. Trudno jest mi się zachwycić nad ćwierkaniem, świergotaniem czy innym trelem ptasiego dzioba. Ze znanych mi ptaków najlepiej rozpoznaje srokę, bo jej zachowanie do złudzenia przypomina mi moją córkę, która co chwila przynosi jakiś ciekawy kapsel zgarnięty wprost z chodnika, mówiąc o nim: “znalazłam skarb!”. Czytając książkę Michała Książka miałam poczucie jakbym swoją postawą celowo traciła dostęp do świata, w którym każdy dźwięk, trzepot skrzydeł, wybór miejsca zamieszkania ma znaczenie. Myślę, że forma w jaką autor ubiera swoje obserwacje otwiera mój umysł i... oczy, a może nawet i serce? Dlaczego polecam tę książkę w tym artykule? Czy można o niej pomyśleć w kontekście “wakacyjnego szlaku”? Zdecydowanie tak! To historia o uważnym podróżowaniu przez życie, o zatrzymaniu się i wsłuchaniu w odłosy świata, które są dosłownie - na wyciągnięcie ręki. A to, że jednocześnie dowiadujemy się wielu prawd i praw przyrodniczych z wersów tych historii, jest tej książki ogromną zaletą.
Kopernik - wstrzymał słońce, ruszył ziemię? O nie, nie… to zbyt mało! To zdanie zdecydowanie nie wyczerpuje faktów i historii dotyczących życia tego człowieka. Kim więc był? Jak wyglądała jego codzienność? Czy jest coś, czego jeszcze o nim nie wiemy? Jeśli czujecie lekki dysonans pomiędzy tytułem tego artykułu, a pytaniami, które właśnie stawiam - spieszę z wyjaśnieniem. Marcin Przewoźniak pisząc książkę “Ostatni trop Kopernika” zaprasza czytelników w podróż, w której wyruszamy na szlak w poszukiwaniu cennego artefaktu. Wyzwanie to wyposaża nas nie tylko w informację o Koperniku, ale jest również podróżowaniem w sensie dosłownym - tropy są różne, a więc i miejsca, które bohaterom i czytelnikowi przyjdzie odwiedzić. Książkę czyta się jak dobrą przygodówkę z elementami wątków kryminalnych, które sprawiają, że zdanie “jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać” ulega zapętleniu. Oczywiście, jak autor sam podkreśla, to nie jest książka przede wszystkim historyczna. Znajdziecie w niej pewne domysły, spekulacje, a także odrobinę fantazji. W towarzystwie bohaterów: Miłosza Erbachera oraz jego piętnastoletniej córki Ewy, odkryjecie smak przygody, dreszczyk emocji i ciekawość wobec historii, która wciąż ma przed nami wiele tajemnic….
Myślę, że ta książka doskonale przyda się do planowania wakacyjnych kierunków podróży jak i wypełniania wolnego czasu, kiedy akurat pada deszcz lub doskwiera nuda. Jak głosi podtytuł jest to “podpowiednik”, a więc treści, które znajdziecie w tej książce mogą stanowić inspiracje do przeróżnych działań. W rozdziale 3 znajdują się wskazówki dotyczące planowania czasu w terenie. Myślę, że mocną cechą tej pozycji jest wspieranie dzieci w samodzielności. Wyposażenie ich w narzędzia, które mogą im posłużyć podczas wędrówek, obozów, biwaków czy innych wypraw. Dzieci dowiedzą się z niej nie tylko jak rozpoznawać swoje położenie w terenie (bez smartfona!) ale także jak skutecznie wiązać linę, zrobić bazę w lesie czy zbudować własną łódkę. A to tylko niektóre wskazówki. Rozdziałów z pomysłami w jaki sposób ciekawie spędzać czas jest aż pięć! Książka będzie świetną propozycją zarówno w sytuacji, gdy będziecie podróżować poza granice swojego miejsca zamieszkania, jak i w momencie, kiedy Wasz wakacyjny kierunek to spędzenie czasu w domu czy na podwórku. Ilustracje Tomasza Samojlika z pewnością przypadną do gustu nie tylko jego wiernym fanom, ale i pozostałym czytelnikom.
Gotowi na podwodną podróż? Wyobraźcie sobie, że Wenecja zostaje całkowicie zalana wodą. Jak wówczas by wyglądała? Co stałoby się z jej wspaniałymi zabytkami? Z takim samym pytaniem mierzy się Marco, bohater książki, któremu pewnej nocy przyśnił się właśnie taki sen. Chłopiec podróżuje przez zalane wodą miasto w towarzystwie syrenki. Odwiedza Pałac Dożów, plac Świętego Marka i dzwonnicę. Podziwia wieżyczki i kapitele. Obserwuje bawiące się dzieci, które siedzą na krętych schodach Contarini del Bovolo, zagląda do bazyliki Świętych Jana i Pawła. Marco płynie przez miasto, a my razem z nim. Odwiedza miejsca znane, a przecież teraz zupełnie inne, otoczone ośmiornicami i girlandami wodorostów. Wybudzony ze snu chłopiec jest zachwycony wspaniałością miejsca, w którym mieszka. Postanawia zrobić wszystko, żeby tylko ocalić Wenecję. Przepiękne, wręcz hipnotyzujące ilustracje autora wprowadziły mnie w zachwyt połączony z aurą tajemniczości. Czytając tę książkę miałam poczucie balansowania na granicy jawy i snu. To jedna warstwa tej książki. W drugiej, po zeskanowaniu kodu QR znajdującego się na pierwszej stronie, usłyszycie pytania i odpowiedzi dotyczące tego miasta, a także będziecie mogli zobaczyć krótkie filmy przedstawiające uroki Wenecji. Polecam tę książkę zarówno do podróży w głąb jak i na powierzchni.
Premiera: 18 sierpnia
Witaj Malezjo! A nie, przepraszam… Witaj Singapurze! Spokojnie, wcale nie pomyliłam się pisząc tę recenzje. To właśnie Malezja miała być punktem docelowym, miejscem, w którym Mela Melulu odnajdzie kolejną, po Sri Lance, przygodę, a świetlik Żużu zbada swoje rodzinne korzenie. Jak więc do tego doszło, że zamiast odkrywać tajniki drzewa genealogicznego, bohaterowie wylądowali w Mieście Lwa? Kiedy dzieje się coś niespodziewanego, często lubię sobie powtarzać zdanie: “Szczęście? Nieszczęście? Kto wie…”. Choć nasi bohaterowie początkowo nie byli zadowoleni z nagłego obrotu sprawy, szybko okazuje się, że Singapur jest zdecydowanie niezwykłym miejscem. Przyznam szczerze, że ta książka dla mnie samej stanowiła źródło ciekawostek i informacji o tym mieście-państwie. Czy widzieliście, że w Singapurze nie wolno żuć gumy? Nie wolno jej nawet mieć przy sobie! A może macie pomysł na to skąd wzięła się nazwa Singapur? Czy słyszeliście legendę o wielkim lwie Merlionie? A może macie ochotę przejść się po moście, który wygląda jak cząsteczka DNA? Po lekturze jestem ciekawa czy owoc - Durian, pachnie raczej słodko czy rzeczywiście jak stara skarpeta. Oczywiście przygoda gangu Meli nie kończy się na poznawaniu tego regionu. Przed bohaterami stoi nie lada wyzwanie: pradziadek Tutujego, Pratutuj - sławny podróżnik, pozostawił bohaterom tajemny znak, w postaci sandała zwanego japonką, zawieszony na rybim ogonie Merliona. Czy to tylko pozdrowienia? A może sygnał, że jest w niebezpieczeństwie? Sprawa ta nie daje spokoju gangowi Meli. Pojawia się misja do wykonania. Czy zakończy się pomyślnie?
Koniecznie poczytajcie o wcześniejszych przygodach Meli:
Rozpoczynając swoją przygodę z rodziną Mazurskich nie spodziewałam się, że czeka na mnie tyle ekscytujących wątków, niespodziewanych zwrotów akcji czy humoru. Oczywiście, nie sposób przywołać wszystkich historii, które zostały zapisane na kartach pięciu tomów, chcę Wam jednak zaznaczyć, że jest to zdecydowanie seria do polecenia w wielu wymiarach. Przede wszystkim: Mazurscy… podróżują! Dowiecie się więc z tej książki wielu ciekawostek zarówno w kategorii zabytków jak i ciekawych miejsc do zobaczenia czy potraw do skosztowania. Wiedza ta podana jest jednak z taką lekkością, wpleciona w relacje i konteksty, że nieomal miałam poczucie jakbym to ja sama była częścią tej rodziny. Po drugie: Mazurscy doświadczają licznych przygód, które sprawiają, że historia zawarta w książce nie ogranicza się tylko do relacjonowania etapów podróży. Czytając tę książkę byłam zarówno ciekawa przedstawianych miejsc jak i finału sytuacji, w których co rusz znajdowała się rodzina. Po trzecie: ta seria uruchamia rodzinne wspomnienia! Przypomnijcie sobie ile razy zaczynaliście niekończące się rozmowy o podróżach, zaczynając od zdania “A pamiętasz jak byliśmy…”. Polecam całą serię do czytania i…podróżowania!
We wrześniu premiera kolejnego tomu!
Chociaż moje dzieci są coraz starsze, jedno się nie zmienia: one nadal kochają place zabaw! Co takiego magnetycznego jest w tych przestrzeniach wypełnionych ruchem i dziecięcymi okrzykami? I czy na placu zabaw zawsze muszą być huśtawki? Na te i inne pytania odpowie książka “Nie tylko place zabaw” Joanny Guszty z ilustracjami Przemka Liputa. Chociaż mogłoby się wydawać, że place zabaw istnieją “od zawsze”, okazuje się, że ich historia ma dopiero około 150 lat, a jednym z pierwszych “placów zabaw” jest znany mieszkańcom Krakowa Park Jordanowski! “O, byliśmy tu!” - orzekły dzieci podczas lektury. Sądzę, że to może przydarzyć się również Wam - w książce opisane są dwadzieścia trzy place zabaw rozsiane po całym świecie. Niektóre z nich znajdują się na jego samym krańcu - w Tokio, Sydney czy Los Angeles. Ale są też takie, które być może znajdują się gdzieś blisko Was - w Chorzowie, Lublinie albo Bytomiu. Poza tym kto wie gdzie zaprowadzą Was drogi wakacyjnych podróży? Może przyjdzie Wam bawić się na tokijskim placu zabaw przypominającym sweter zrobiony na szydełku nylonowymi nićmi? Tego Wam życzę!
A jakie są Wasze wakacyjne szlaki?