Trójmiasto

Las rąk w Trójmieście – rzecz o przedszkolach leśnych

Las rąk w Trójmieście – rzecz o przedszkolach leśnych

Coraz częściej w Polsce zainteresowanie wzbudza edukacja pozasystemowa. Leśne przedszkola wpisują się jak ulał w taką ideę. Jednak znane od dziesiątek lat na świecie – w Norwegii, Niemczech, USA, czy Japonii – w Polsce, mimo że to nie żłobki, dopiero zaczynają raczkować.

 

Ale Trójmiasto tego roku zaszalało: w tutejszych lasach przedszkola powstają jak grzyby po deszczu.

 

W całym kraju jest utworzonych parę leśnych przedszkoli (Ostrołęka, Warszawa, Poznań, Wrocław). Najprężniej działającym wydaje się być „Puszczyk” w Białymstoku, które zajęło się już szkoleniem kadry innych tego typu instytucji. Część z nich jest dopiero w fazie organizowania, z czego w Trójmieście aż – nomen omen – trzy szykują się do startu jeszcze w październiku. 

 

 

„Baza Marzeń. Trójmiejskie Leśne Przedszkole Wolnych Dzieci” zaczyna od cotygodniowych spotkań pilotażowych od września w Leśnym Ogrodzie Botanicznym Marszewo w Gdyni.

Twórcy związani są z fundacją „InspirJA”, współpracującą też z Trójmiejską Szkołą Demokratyczną „Kalejdoskop”. Kierują się głównie takimi koncepcjami, jak edukacja demokratyczna, czy pedagogika wg Reggio Emilia. Pragną stworzyć przestrzeń, w której dzieci wpłyną na własną rzeczywistość i rozwój oraz będą współtwórcami przedszkolnej społeczności, poprzez spontaniczne i twórcze działania.

 

Bliżej Sopotu, ale już na granicy z Gdynią, na terenie Kolibki Adventure Park, ma być usytuowane kolejne leśne przedszkole. Miejscem centralnym będzie tu jurta mongolska, a dzieci będą też mogły korzystać domków na drzewach, miejsc ogniskowych, czy parku linowego. Oczywiście przede wszystkim też z terenów leśnych. Jak deklarują twórcy tego przedszkola, jest to inicjatywa neutralna światopoglądowo, a podstawa programowa realizowana będzie przy wsparciu metody Marii Montessori z nauką języka angielskiego.

 

Z kolei założycielki „Wilczka”, mające na koncie m.in. szkolenie dla kadr leśnych przedszkoli w „Puszczyku”, czy Kurs Pedagogiki Przyrodniczej, skupiają się głównie na filozofii Jaspera Juula.
Przedszkole to, zlokalizowane na granicy Gdańska i Sopotu, na swoją bazę wybrało Stajnię „Leśna polana”. Przez co dzieci będą mieć umożliwiony również bliski kontakt z końmi. W powrót do natury wpisują się także dni z polską kulturą korzenną, muzyką i zabawami tradycyjnymi, które zawsze ściśle wiązały się z otaczającą przyrodą. Choć i tu nie zabraknie obcej tradycji w postaci zajęć z językiem angielskim.

 

Wbrew pozorom „leśne” dzieci nie chorują – to w czterech ścianach standardowych przedszkoli  wychowankowie „kiszą się” najczęściej w jednym pomieszczeniu przez większość dnia z innymi, mniej lub bardziej zdrowymi kolegami. W takich sytuacjach wirusy i bakterie namnażają się ochoczo i nie muszą specjalnie szukać „żywiciela”. Ponadto zajęcia odbywają się w jednej i małej grupie, bez podziału wiekowego, więc młodsze przedszkolaki mogą uczyć się umiejętności od starszych, a starsi – opieki nad młodszymi. Jak to zazwyczaj ma miejsce w naturalnych warunkach.

 

Bez niewygodnych ławek, tandetnych plastikowych zabawek, szczegółowo poukładanego planu zajęć, nakazującego nauczyciela... a przede wszystkim przy wszechobecnej przyrodzie. Tak jak w tradycyjnych placówkach wychodzi się na krótki spacer w ciągu dnia i chętniej gdy nie pada, tak w leśnych przedszkolach dzieci rzadko będą się chować przed pogodą (jurta, stara stajnia, tipi) i tylko gdy warunki klimatyczne będą ekstremalne.

Wydaje się to nierealne w polskiej zrzędliwej rzeczywistości, a jednak chętnych nie brakuje - zarówno nauczycieli, jak i rodziców, a przede wszystkim dzieci. Tak więc zamiast stać jak pień i zapuszczać korzenie, lepiej iść do lasu. Nikomu korona z drzewa na głowę nie spadnie, najwyżej jesienny liść. W każdym razie ja się zgłaszam.
 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć