Warszawa

Fiat 126p i inne wspomnienia motoryzacji PRL-u

Mówi się, że 90 procent Polaków chociaż raz w życiu miało okazję podróżować Maluchem. Co nie dziwi, bo po naszych drogach jeździło przynajmniej 2,4 miliona sztuk Małych Fiatów. Z perspektywy czasu i wspomnień wiemy, że nie był to król szos, jednak to właśnie poczciwy Fiat 126p zmotoryzował nasz kraj na dobre. I dzięki temu stał się ikoną polskiej motoryzacji.

 

Do dziś pamiętam niepowtarzalny zapach wnętrza Malucha moich rodziców. Nie obraziłbym się, jakby zaczęli produkować takie zapachowe zawieszki samochodowe, gdzie obok New Car, byłyby zapachy w stylu Old Fiat 126p.

 

I jeszcze te fotele ze sztucznej skóry, które parzyły latem w gołe nogi. To były czasy. Później Fiacik dostał montowane fabrycznie materiałowe pokrowce. Niby wygodniejsze, ale w jakiś sposób już było mi żal tych zmian i już tęskniłem.

 

Co ważne, ten pierwszy Maluch był u nas w rodzinie bardzo długo i nawet kiedy moi rodzice kupili Poloneza, to nadal Fiat pozostawał w użytku. Kiedy już faktycznie odmówił posłuszeństwa, wymieniony został na nowszy model, już z zagłówkami i kratkami wentylacyjnymi, które w poprzednim modelu miały postać dwóch kółek nawiewowych, umieszczonych pod deską rozdzielczą, niedających prawie żadnego ogrzewania zimą. Tak właśnie było!

 

Skąd ta nagła tęsknota?
Moje nagłe zainteresowanie historią polskiej motoryzacji, a wraz z nim obudzone wspomnienia z dzieciństwa i wczesnej młodości, nie wzięły się z niczego. Wszystko zaczęło się kilka dni temu, kiedy trafiłem na nową kolekcję legendarnych aut z PRL-u, składającą się z modelu samochodu i gazetki wypełnionej ciekawymi informacjami na jego temat. Co ciekawe, auta składa się samemu z klocków konstrukcyjnych, z czym się jeszcze nie spotkałem w przypadku modeli samochodów kolekcjonerskich. Dlatego zainteresowało mnie to podwójnie.

 

1, 2 i 3 numer prenumeraty „Legendarne Auta PRL-u”

 

Kolekcja stworzona jest przez firmę Cobi i mają znaleźć się w niej wszystkie kultowe samochody produkowane w czasach tzw. komuny, które były użytkowane przez Polaków. Będą tam takie auta jak Warszawa M20, Syrena 104, Trabant 601, Fiat 126p i 125p, czyli Duży Fiat, a także Polonez 1500 i wiele innych samochodów, które tak naprawdę tworzyły zmotoryzowaną Polskę. Więcej informacji o kolekcji: autakolekcja.pl


Moją uwagę oczywiście najbardziej przykuł Fiat 126p, budząc wspomnienia z nim związane.


Model Fiat 126p

 

 

Fiat 126p w akcji
Jako syn właściciela tej ikony, doskonale wiem, co Maluch potrafi, a raczej, do czego zmusza swojego użytkownika. Nie raz mój tata, wracając z pracy na skróty przez polną drogę (mieszkaliśmy wtedy na wsi) musiał wraz z kolegami przenosić Fiacika nad głębokimi koleinami zrobionymi przez traktor. Nie mam pojęcia, jak to robili, ale ponoć we 4 dawali radę bez większego problemu.

 

Wiem też, że zdarzyło mu się pchać go w pojedynkę nawet kilka kilometrów do miejsca przeznaczenia. Mój tata zawsze mawiał, że jak gdzieś nie dojedzie Kaszlakiem, do zawsze dopcha go do celu. Coś w tym jest.

 

Jednak jak pomyślę o tym, że wiele polskich rodzin podróżowało Małym Fiatem aż nad Adriatyk, to jestem pełen podziwu. A znam osoby, które w ten sposób jeździły za komuny do Bułgarii czy Jugosławii, a nawet Grecji i Turcji. Jak to mówią, Polak potrafi.

 

Jednak nie sposób zaprzeczyć, że Fiat 126p, pomimo wszystkich swoich wad, doskonale sprawdzał się jako rodzinny środek transportu dla przeciętnego Polaka i to długo jeszcze po tym, jak upadła żelazna kurtyna. O dziwo, do dzisiaj można go spotkać na ulicy, o wiele częściej niż jego następcę Dużego Fiata albo nawet Poloneza.

 

Świadczy to tylko o tym, że Maluszek nadal daje radę. Chociaż nie jest on jedynym, zaskakującym dzieckiem komunistycznej motoryzacji, o którym chciałem wspomnieć.

 

Trabant, czyli sputnik w niemieckim wydaniu
Ciekawe informacje zdobyłem również o Trabancie, którym nigdy nie jechałem, co nie zmienia faktu, że był to najsławniejszy samochód produkowany w NRD, znany z obiegowej opinii o swojej odporności na rdzę. Była to prawda, przynajmniej w kwestii nadwozia zrobionego z duroplastu. Trampek czy mydelniczka, jak często nazywano Trabanta, był niesamowitym samochodem również pod innymi względami.

 

Z pewnością egzotyczną atrakcją, jaką fundował, była gałka zmiany biegów umiejscowiona przy kierownicy. Na dodatek w aucie nie było tradycyjnego wskaźnika paliwa umieszczonego na desce rozdzielczej. Jego poziom sprawdzano za pomocą specjalnego bagnetu, który trzeba było zanurzyć w baku.

 

Zaletą Trabanta miała być łatwa naprawa silnika, którego gruntowną regenerację można ponoć było przeprowadzić w 3 godziny i to na kuchennym stole. Ile jest w tym prawdy, wiedzą tylko właściciele Trabantów. Atutem tego samochodu była także dość duża przestrzeń w kabinie, której ewidentnie brakowało w Maluchu. Z tego powodu zwykło się mawiać o Małych Fiatach, że nie można w nich zgrzeszyć, chyba że wcześniej wyciągnie się reflektory.

 

Pomimo swojej nieskorej do grzechu natury, to i tak Fiat 126p jest dla mnie prawdziwą ikoną oraz wspomnieniem najlepszych czasów. A jak się okazuje, zainteresowanie Maluchem wybiega daleko poza granice Polski, co udowodnił ostatnio Tom Hanks, przyjeżdżając do Bielska-Białej po swojego własnego Małego Fiata. Mnie pozostaje poczekać na modele kolekcjonerskie od Cobi, bo prawdziwego Kaszlaka już sobie raczej nie kupię. Chociaż kto wie...

 

 

Artykuł przygotowany we współpracy z autakolekcja.pl

 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć