Warszawa

Jak przygotować do egzaminu szóstoklasistę?

Jak przygotować do egzaminu szóstoklasistę?

1 kwietnia tuż tuż, a szóstoklasistom ani ich rodzicom do śmiechu wcale nie jest. „O Boże, a co jeżeli mojemu dziecku egzamin się nie powiedzie?” No właśnie. Właściwie to nic…

 

Rodzice zaprotestują: „Jak to nic? Dziecko nie dostanie się do wymarzonego gimnazjum, potem liceum, nie zda na najlepsze studia, nie dostanie pracy, nie zrobi kariery…”. Stop! Takie myślenie doprowadzi do obłędnego wyścigu szczurów, a przecież mówimy o dwunastolatkach. Dziecko i tak dostanie się do gimnazjum, a jeżeli nie będzie to te wymarzone, lecz rejonowe – to nie jest to powód do dramatyzowania. Nie ma tego złego, czasem to niepozorna szkoła pozwoli najlepiej rozkwitnąć talentom dziecka. A tych tak naprawdę nie zweryfikuje żaden urzędowy sprawdzian, lecz samo życie.

 

Zacznij od szczerej rozmowy

Oczywiście nie można powiedzieć, że nie ma powodów do stresu. Egzamin to ważne wydarzenie w życiu dziecka i rodzica. I to rodzic powinien przekuć stres w motywację do działania, czyli najlepszego wykorzystania tych kilku tygodni, które do egzaminu pozostały. Na marginesie, jeżeli dorosły czuje, że stres związany z egzaminem dziecka go przerasta, powinien udać się o poradę do psychologa - nie będzie w tym nic kompletnie wstydliwego.

 

Pracę z dzieckiem pomoże zacząć szczera rozmowa, na spacerze, podczas wspólnego gotowania czy w drodze do babci, czyli bez zbędnego rodzicielskiego zadęcia. Dziecku należy się szczerość – wyznajmy zatem, że sami też nieco stresujemy się tym egzaminem i dlatego być może trochę za dużo o nim „ględzimy”. Przyznać się do słabości przed dzieckiem - to znaczy zyskać w jego oczach zaufanie. Jeśli dziecko zrozumie obawy rodzica, nie będzie się tak irytowało na rodzicielskie gadanie.

 

Teraz rodzica czeka zadanie iście saperskie - trzeba rozbroić stresową bombę w dziecku. Gdy ono wyzna, że też stresuje się egzaminem, powiedzmy mu, że bardzo je kochamy i chociaż denerwujemy się, to ani wynik, ani żaden egzamin na świecie nie wzruszy naszej miłości do dziecka. Banalne, naiwne? Owszem. Ale dziecko musi to usłyszeć, bo to najlepszy specyfik uspokajający na świecie.

 

Planujemy!

Po szczerej rozmowie i nawiązaniu nici porozumienia, czas na konkrety, czyli sporządzenie grafiku działań. Ustalmy, w jakich godzinach dziecko będzie przygotowywało się w domu, w które dni będzie „przerabiało” dany przedmiot. Zastanówmy się, jakie partie materiału należałoby powtórzyć, zapytajmy, przy których tematach dziecko potrzebuje naszej pomocy, i oceńmy, które wymagają przerobienia ze specjalistą (tu możemy skorzystać ze wsparcia szkoły, zajęć pozalekcyjnych lub prywatnych korepetycji tudzież rodzinnego eksperta w danej dziedzinie). Oczywiście niezbędny jest też bieżący kontakt z nauczycielem, który powie, gdzie widzi słabsze punkty w przygotowaniu ucznia. Siły wypróbować należy też „na sucho”, dzięki próbnym testom, udostępnianym przez wydawnictwa szkolne. 

 

Nie samą pracą…

Nie zapominajmy: odpoczynek jest tak samo ważnym aspektem przygotowania do egzaminu jak ćwiczenia. Przemęczenie to wróg dobrego wyniku. 8-9 godzin snu dziennie jest koniecznością - żadnych zarwanych nocy, to przecież nie studia medyczne! Przewietrzone mieszkanie i zabawy na świeżym powietrzu odświeżą mózg. Do tego niezbędny będzie jeden dzień w tygodniu „totalnego luzu” – zero nauki, zero rozmów o egzaminie i same przyjemności. To najlepszy wentyl bezpieczeństwa, dla dziecka i dla rodzica, by nie dać się zwariować. Luźny niech będzie też ostatni dzień przed egzaminem (nawet ubranie powinno być przygotowane już dzień wcześniej). 

 

Inną sprawą jest przynajmniej częściowe zwolnienie dziecka w tym okresie od codziennych obowiązków domowych, by zyskać więcej czasu na naukę. Wyprowadzaniem psa może zająć się w tym czasie ktoś inny, gruntowne porządki możemy odłożyć ma kwiecień. Ewentualne rodzeństwo także powinno zostać o sytuacji poinformowane i poproszone o pomoc, szczególnie poprzez nieprzeszkadzanie w czasie nauki czy czasowe wyręczanie w czynnościach domowych. Podobnie lepiej na te 2-3 tygodnie zrezygnować z zajęć pozalekcyjnych, jeżeli te zabrać miałyby większą cześć popołudnia czy wieczoru.

 

Żeby się chciało

Cały wysiłek jednak na nic, jeżeli dziecko nie będzie miało odpowiedniej motywacji. Wizja życiowej kariery „gdy będę miał dwadzieścia lat i będę stary” raczej nie przekona przeciętnego dwunastolatka. Potrzebne są konkretne nagrody w osiągalnej dla wyobraźni przyszłości. Za zdanie egzaminu z dobrym wynikiem należy się zatem nagroda główna - i niech dziecko same powie, o czym marzy, a rodzic oceni realność tych marzeń. Weekendowy wypad do wybranej stolicy europejskiej, koncert ulubionego zespołu, nowy smartfon, sprzęt muzyczny, impreza w domu pod nieobecność rodziców – to już kwestia ustaleń. By motywacja była lepsza, a nagrody jeszcze bliższe, ustalić należy również nagrody cząstkowe, chociażby za dobrze przepracowany tydzień – kino, mecz czy ulubiona pizza. Za jeszcze mniejsze, solidnie przepracowane odcinki czasu wyznaczyć można „dodatki motywacyjne” np. dodatkowe 2 zł do kieszonkowego, 30 minut gry na komputerze itd.  

 

Ktoś może powiedzieć, że takie motywowanie jest „przyziemne”. Ale wtedy niech sam odpowie sobie na pytanie, co jego motywuje w codziennej pracy? Zresztą, stresujące dni przed egzaminem nie są najlepszym momentem na roztaczanie przed dzieckiem wizji wielkiej odpowiedzialności, jaka wiąże się z tym wydarzeniem. Na poważne rozmowy o życiowych planach i marzeniach przyjdzie czas potem.

 

Sylwia Dąbrowska, Dyrektor Międzynarodowej Szkoły Argonaut w Warszawie – www.argonaut.edu.pl

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć