Warszawa

Z ręki do ręki

Z ręki do ręki

Dzieci rosną, ubrania niestety nie.
Jak poradzić sobie z krótkim terminem przydatności do noszenia, nie utonąć 
w nadmiarze za małych ciuchów i nie wydrenować sobie portfela do cna? Remedium jest tylko jedno: wymieniać (się)!

 

„Wymianka” to słowo, które od pewnego czasu robi w sieci zawrotną karierę. Bo wymieniać się można wszystkim: książkami, płytami, jedzeniem, usługami, meblami, nietrafionymi prezentami, rękodziełem. Prym wiodą tu jednak ubrania - również te dziecięce.

 

Idea bezgotówkowych wymian, prócz tego, że jest teraz bardzo „trendi” i „eko”, znakomicie wpisuję się w zjawisko cyrkulacji dóbr materialnych, a to samo w sobie nie jest niczym nowym. Ręka w górę kto nie dziedziczył ciuchów po starszym rodzeństwie i innych pociotkach? Ja też przerabiałam to w dzieciństwie (lata osiemdziesiąte), gdy wszystkie przedszkolne imprezy zaliczałam w marynarskim kompleciku z poliestru - spadku po starszej kuzynce, która bynajmniej nie była jego pierwszą użytkowniczką. Z kolei ja nie byłam ostatnią. Po mnie donaszały go trzy kolejne kuzynki. Zatem ciuchy (i nie tylko) krążyły od zawsze.
Czy w czasach gdy wszystko jest dostępne na wyciągnięcie ręki (ewentualnie kliknięcie myszki) warto bawić się w wymiany? Odpowiedź może być tylko jedna: owszem.

 

 

Tym bardziej, że współczesne „wymianki” są z założenia bardziej egalitarne i powszechnie dostępne, a wymiana ubrań nie ogranicza się tylko do krewnych. W wielu przypadkach są to cykliczne wydarzenia (Ciuchowisko, Uwolnij Łacha, SwapMnie, BabiTarg), dedykowane wymianie ciuchów dziecięcych. Strategie wymian bywają różne. Niezmienne jest
w zasadzie tylko to, że rzeczy muszą być w co najmniej dobrym stanie, uprane, niezniszczone. Czasem wymiana dokonuje się na zasadzie 1:1, częściej można dowolnie wybierać spośród wszystkich przyniesionych ubrań. Innymi słowy: możesz przyjść z workiem zbędnej odzieży, a wyjść
z kilkoma rzeczami lub na odwrót. To zależy już tylko i wyłącznie od ciebie (oraz od tego co uda ci się wyłowić).

 

Jeżeli wizja tłumu i nurkowania w stosie ciuchów cię przeraża, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zorganizować własne „swap party”, czyli bardziej kameralną wersję wymianki. Taką, podczas której ty zadecydujesz co, jak i gdzie się odbędzie. Internet (zwłaszcza anglojęzyczny) pełen jest podpowiedzi i instrukcji jak się do swap party przygotować. Znajdź fajne miejsce, skrzyknij zaprzyjaźnione mamy (optymalnie ośmioro uczestników, ale nie mniej niż troje), ustalcie reguły wymiany, przygotujcie proste przekąski i drobne atrakcje dla dzieci i po prostu dobrze się bawcie! Przy okazji przewietrzcie dziecięce szafy i półki, bo na identycznych zasadach możecie wymieniać się zabawkami, przeczytanymi książeczkami, grami, gadżetami. Co tylko przyjdzie wam do głowy.

 

 

Wymieniać można się także za pośrednictwem internetu. Nie będzie to już tak szybka akcja jak wymianki „w realu”, bo rzeczy trzeba sfotografować, opisać i poczekać aż znajdzie się chętny, ale wciąż trzymamy się idei bezgotówkowej cyrkulacji dóbr lub... usług, bo za pośrednictwem serwisów typu Wymiennik czy Thingo możesz wymieniać się przedmiotami i przysługami. Każdemu wedle potrzeb. Za komplet doniczek można dostać wanienkę, a rowerek biegowy wymienić na korepetycje z angielskiego, babysitting lub lekcję jazdy na rolkach. Oczywiście i tu nie brakuje stron wyspecjalizowanych w dziecięcej tematyce. 


 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć