Warszawa

Wywiad z Joerim Christiaenem - twórcą serialu "Mój rycerz i ja"

Wywiad z Joerim Christiaenem - twórcą serialu "Mój rycerz i ja"

Wszystkich czytelników zapraszamy serdecznie na pierwszy w Polsce wywiad z Joerim Christiaenem - twórcą serialu pod tytułem "Mój rycerz i ja". Najnowsze odcinki emitowane będą już od 13 lutego na antenie Boomeranga. Z pewnością dostarczy Wam dużą dawkę dobrego humoru!

 

Czas Dzieci: Dlaczego Twoja najnowsza animowana seria komediowa jest o średniowieczu? Jesteś szczególnie zainteresowany tą epoką?


Joeri Christiaen: Tak, ale najbardziej pod kątem komediowym. Myślę, że jeśli miałbym stworzyć listę moich ulubionych filmów, to połowa z nich byłaby o średniowieczu lub średniowiecznym fantasy. To zawsze było coś, czym byłem zafascynowany, ale naprawdę z komediowego punktu widzenia. Na przykład, kiedyś czytałem belgijski komiks o czerwonym rycerzu. Był to bardzo poważny, odważny i szlachetny rycerz, robił wszystko „według książki”, co czyniło go (przynajmniej dla mnie) bardzo zabawnym. Nie sądzę, aby autor książki miał w zamiarze to, aby jego bohater był śmieszny, ale ja myślałem, że było to tak bardzo „przesadzone”, przez co stawało się zabawne. W jakiś sposób zainspirowało mnie to do zrobienia krótkiego metrażu, który później doprowadził do stworzenia serialu.


Czas Dzieci: Serial obiecuje dużo zabawy i komediowych scen. Czy mógłbyś opowiedzieć nam o swojej ulubionej, najzabawniejszej scenie?


Joeri Christiaen: Mam ich tak dużo... Zrobiliśmy 52 jedenastominutowe odcinki i jest w nich bardzo dużo zabawnych scen. Hm, jedna, która właśnie przyszła mi do głowy, pochodzi z odcinka o tytule „The Mandoline”. Jej bohater, Henri, oddaje swoją mandolinę, która jest dla niego drugą najcenniejszą rzeczą w życiu - pierwszą jest jego syn, drugą jest właśnie mandolina, a trzecią jest królestwo. Henri oddaje mandolinę swojemu synowi prosząc go, aby się nią zaopiekował, po czym odjeżdża na swoim koniu. Po chwili jednak szybko zawraca, bo zapomniał ucałować… mandolinę – nie syna, a mandolinę. Po czym wycofuje swoim koniem i słychać odgłos "biip biip biip" – wiecie, jak we współczesnych samochodach, gdy wycofują. A on wycofuje na swoim koniu. Myślę, że ten fragment jest naprawdę zabawny.


Czas Dzieci: Czego dzieci mogą się nauczyć z serialu „Mój rycerz i ja”?


Joeri Christiaen: Myślę, że to, co próbowaliśmy osiągnąć, to nie tylko serial z „łańcuchem żartów” (co, oczywiście, też jest w porządku). Mam na myśli, że jest wiele takich seriali i sam mam dużo radości z ich oglądania. Ale to, co chcieliśmy osiągnąć, to tak naprawdę umieścić w serialu jakieś wartości moralne – może nie „wielkie tematy” jak w moim poprzednim serialu telewizyjnym, w którym tematem było globalne ocieplenie. Tutaj, w tym serialu, chcemy być bliżej domu i czegoś, co jest bardziej uniwersalne… Chcieliśmy opowiedzieć o przyjaźni, o relacjach między ojcem i synem. Mamy też tego bardzo złego smoka, który jest samotnym ojcem i wychowuje swojego syna, który jest (przypadkowo) z gruntu dobry. Tak więc chcieliśmy dotknąć tych relacji, jak i stworzyć śmieszne historie. Chcieliśmy zawrzeć po trochę i tego, i tego.


Czas Dzieci: Kto jest Twoim ulubionym bohaterem i dlaczego?


Joeri Christiaen: W zasadzie to teraz mam już dwie ulubione postaci. Moim pierwszym wyborem byłby Rycerz Henri of Orange oczywiście, bo z nim spędziłem już w sumie 8 lat. Jeszcze przed moim krótkim metrażem, podczas jego tworzenia i podczas tworzenia serialu. Jestem częścią tej postaci i odwrotnie (on jest częścią mnie). Ale moim drugim ulubionym bohaterem w czasie produkcji serialu stała się Cat, księżniczka – miała ona być początkowo postacią trochę w tle, trochę z Jimmym (pod względem uwagi), ale im więcej historii o niej pisaliśmy, tym stawała się ona bardziej interesująca i myślę, że teraz blisko końca sezonu, będziemy mieli okazję zobaczyć bardzo fajne odcinki/historie, w których to ona będzie w zasadzie główną bohaterką.


Czas Dzieci: Jak zaprosiłbyś polskich widzów do obejrzenia „Mój rycerz i ja?”?


Joeri Christiaen: Och… To jest lekka komedia i myślę, że każdy wie jak to jest mieć przyjaciół, mieć rodzinę i to są dwa główne powody, aby wejść w ten serial i dać mu szansę. Jest bardzo wiele postaci w serialu – dużo dobrych i również dużo złych (tzw. „baddies”), ale nawet oni nie są tak do końca źli. Więc jeśli obejrzycie kilka odcinków, zobaczycie, że jest w nich coś więcej niż widać na pierwszy rzut oka i mam nadzieję, że to przyciągnie Was do serialu, bo dodatkowo w każdym odcinku umieściliśmy wiele żartów i śmiesznych scen, z których będziecie mieli okazję się pośmiać.


Czas Dzieci: Dziękujemy bardzo.

 

 

 

 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć