Warszawa

Młoda matka to kłopot?

Młoda matka to kłopot?

Bardzo chętnie podzielę się swoimi uwagami. Mamą jestem od niespełna roku (minie za miesiąc) ale pytań, wątpliwości i wszelkich "ale" mam co nie miara.

 

Skończyłam pedagogikę, wydawało mi się, że dużo wiem o dzieciach, wydawało mi się, iż znajomość rozwoju, psychologii, ba nawet medycyny da mi wiedzę jak wychować własne dziecko. Okazało się iż tak naprawdę jestem w punkcie zero. Jednak nie na darmo nazywają dzieci "czystą tablicą" na której dopiero zapisujemy "życie" w różnych jego aspektach. Mi, póki co, największą trudność sprawiło nie pielęgnacja, nie dylematy "chore nie chore", ale coś banalnego, a mianowicie to aby zrezygnować z własnego czasu a poświęcić go całkowicie dziecku. Zostałam w domu, nie wróciłam do pracy po macierzyńskim, gdyż filozofia firmy od razu skazała mnie na bezrobocie, bo "młoda matka to kłopot", skorzystali z tego iż skończyła mi się umowa. Pojawiło się pytanie co dalej robić aby nie zostać tzw. "kurą domową". Postanowiłam wziąć się za siebie i zacząć coś swojego, póki co pracując w domu i godzić to z opieka nad dzieckiem.


I tu pojawił się problem egocentryzmu dziecka skierowanego na własnym ja. Musiałam wypracować jakiś schemat dnia, aby móc zająć się swoimi sprawami, prowadzeniem domu i opieką nad dzieckiem. Jak pogodzić te kilka spraw, każdą ważną dla mnie na swój sposób oraz aby dziecko najwięcej na tym skorzystało. Po pierwsze musiałam zacząć wstawać wcześniej, aby zanim dziecko się obudzi ogarnąć mieszkanie i przygotować mu posiłek. Potem zająć się nim samym i jednocześnie pracować. Nie było to miłe ani dla mnie, ani dla synka, który wymagał uwagi (widziałam jego skrzywioną minę, która mówiła "mamo poświęć mi więcej czasu, pobaw się ze mną"). Nie raz płakał chcąc wymusić to co chce, nie raz musiałam sięgnąć po kolejną melisę aby nie zwariować, nie zrezygnować z obranych celów, nie dać się sterroryzować dziecku. Ale po kilku tygodniach wypracowaliśmy wspólny plan, którego ja staram się trzymać a dziecko przyjęło go za swoje. Jest pora na pieszczoty, na zabawę, na spacer, ale i pora na moje wyciszenie, moją pracę. Co raz maluszek próbuje wywojować jeszcze więcej czasu dla siebie, a ja ze łzami w oczach próbuje z wszystkim zdążyć.


Póki co wygrała u mnie konsekwencja tego czego chcę. Na dziś dzień mam zdrowe, uśmiechnięte dziecko, nie bojące się niczego ani nikogo, mające swój plan dnia, ładnie jedzące, a co najważniejsze jest ze swoją mamą, która jest zadowolona z tego co ma i z uśmiechem patrzy na to co będzie. Choć przyznam nieraz mało widoczny uśmiech, gdy pomyślę, ile przede mną jeszcze wyzwań. Mam nadzieję jednak że wiedza innych, rady i własna intuicja poprowadzi mnie tam gdzie trzeba. A przede mną kolejne miesiące wspomagane książkami, czytaniem i uczeniem się jak wychować własną Kruszynkę na szczęśliwe dziecko.
 

Agnieszka Z. mama ponad 10-mięsięcznego Karolka

 

Komentarze

dziecko to kłopot

dodany: 2011-12-24 13:46:38, przez: Joanna

A gdzie masz męża? Bo z tego co piszesz to on jest od produkowania pieniędzy i w ogóle nie zajmuje się dzieckiem, bo jak to piszesz masz ciągle problem z dzieckiem i nie masz w ogóle czasu dla siebie. Chyba mężuś mógłby sie dzieciakiem zająć na 2 godziny wieczorem, a Ty byś miała czas i nie byłoby problemu z wypracowywaniem kompromisów.

dodany: 2009-10-20 17:38:12, przez: fff

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem rodzica

Warto zobaczyć