Warszawa

Rodzice żądni przygód

Rodzice żądni przygód

Kiedy byłam w ciąży, zaczęłam obserwować rodziny z dziećmi. Bardzo interesowało mnie, jak spędzają wolny czas.

 

Ja jestem duszą szwendacza, uwielbiam poznawać nowe miejsca, zaglądać tam, gdzie nie można. Przez mój dom przewijają się tabuny ludzi. Z przerażeniem patrzyłam, że rodziny z dziećmi na hasło wakacje mówią jedynie: polskie morze i plaża. Nie znoszę plażować, nienawidzę się opalać, zamek z piasku mogę zbudować, w cieniu. Polskie morze kocham.. po sezonie. W czarnych myślach widziałam siebie taszczącą na plażę soczki, pompowane krokodyle, kolorowe łopatki już widziałam jak wściekła i znudzona biegam za dziećmi, żeby mi się nie zgubiły w tłumie plażowiczów, nie utopiły w słonej wodzie, nie ugotowały od słońca.. Chciało mi się płakać.. Myślałam, że zaczyna się czas przyjemności dla dzieci, kończy czas moich przyjemności.. Jakże się pomyliłam..


Mówią: jacy rodzice, takie dzieci.. I coś w tym jest. Oczywiście są dzieci, które źle znoszą zmiany, boją się obcych, nie lubią nowych miejsc. Nasze dzieci, podobnie jak my, nie znoszą siedzenia w miejscu - roznosi je wtedy zła energia, nie lubią słodkiego "nicnierobienia".. lubią spędzać czas aktywnie. Oczywiście są miejsca, w które dzieci zabrać nie wolno. Nie tylko dlatego, że są niebezpieczne, ale również dlatego, że mogłyby się nudzić. Kolejną rzeczą, o której trzeba pamiętać, podróżując z dziećmi, to fakt, że musimy zwolnić i zrezygnować ze sztywnego trzymania się planu. Dziecko w podróży jest tak samo ważne jak my i musimy każdego dnia przygotować dla niego coś, co je ucieszy.


Gdy nasze dzieci były malutkie przemierzały z nami w nosidłach polskie i szkockie góry.. No dobrze, do tej przyjemności trzeba mieć mocne plecy.. ale pokochały to na tyle, że teraz po górach wspinają się same.. W tym roku moja czteroletnia córka samiusieńka zdobyła Czantorię. A im więcej kamieni, utrudnień, tym wyprawa była ciekawsza i warta poświęceń. Oczywiście do takiej wyprawy przygotować się trzeba równie dokładnie jak do wyprawy na kilkutysięcznik, w końcu idziemy z dziećmi.. Nie chodzi jedynie o ekwipunek, jaki trzeba ze sobą mieć i plan wyprawy, ale również o kreatywność w opowiadaniu przeróżnych historii, np. o szukaniu śladów smoka na górskiej trasie, wypatrywania zamku, w którym mieszka królewna, bo na pewno jest na szczycie;) To dodaje dzieciom skrzydeł i wyprawa nie jest zwykłym wchodzeniem pod górę. Trzeba mieć też odpowiedni repertuar piosenek, przekąsek i dobrego humoru. Ale radość ze zdobycia szczytów jest ogromna. Nie zapomnę, gdy 2-letnia Maja, po zdobyciu Przełęczy Okraj (częściowo na plecach swojego taty), krzyknęła: Mamusiu, jakie piękne "idoki"! Takie wspólne mierzenie się z wysiłkiem bardzo jednoczy i jest naprawdę byciem razem.


Ale zdobywamy nie tylko góry. Gdy dzieciaki podrosły, zaczęły wspólnie z nami realizować kolejną naszą pasję – rowery. Teraz jeszcze w przyczepkach rowerowych, za chwilę pewnie już same. Jaką frajdą jest wieźć dom (namiot) i wszystkie potrzebne rzeczy na rowerze. Spać każdej nocy w innym miejscu, gotować spaghetti na małej butli gazowej, to wszystko zjadać na trawie. Jak dobrze jest być od rana do późnej nocy na świeżym powietrzu, bez telewizora. Nie trzeba wtedy specjalnych atrakcji. Dzieci naprawdę dadzą sobie radę wszędzie. Ich kreatywność nie zna granic. Mamy za sobą małe wycieczki po Polsce i dużą podróż rowerową po Bornholmie. Z namiotem i całym ekwipunkiem w sakwach. Nocowaliśmy na podwórkach u prywatnych osób. Mniej lub bardziej uroczych. Dzieci cieszyły wszystkie miejsca, w każdym znalazły coś dla siebie. A to małe kotki, a to wielkie drzewo, a to linę, na której można było się bujać.. W trakcie podróży zaglądaliśmy do fabryki cukierków, jedliśmy ogromne lody, uczyliśmy się w NaturBornholm Museum, bawiliśmy się w chowanego w winnicach, jedliśmy kolacje na plaży, ok. - kanapki były z piachem.. Zaliczyliśmy Joboland, czyli raj dla dzieci, witaliśmy się z każdą przydrożną krową i koniem, kąpaliśmy się w morzu, i po prostu byliśmy razem, na luzie, wolni, bez obowiązków, bez kurczowego trzymania za rękę, bez ciągłych wskazówek: nie wolno, za głośno.. W tym roku rowerowo zwiedzimy nasze Kresy.. Dam znać, jak było;)

 

Beata Ostrowska


 

 

Komentarze

jak bardzo pani zazdroszczę,mało jest takich ludzi, którzy czerpią radość życia z bycia z rodziną

dodany: 2011-11-03 10:32:17, przez: Beata

Podziwiam, gdyz u mnie "szwędaczka" musiała się wyłączyć po urodzenu dziecka

dodany: 2011-10-21 17:14:49, przez: moni

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem rodzica

Warto zobaczyć