Poznań

Relacja z opery "Dziecko i czary" i "Słowik"

Relacja z opery "Dziecko i czary" i "Słowik"

W zeszłą niedzielę na deskach Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki odbyły się dwa wspaniałe spektakle. Oba zgoła odmienne, ale każdy tak samo zachwycający.

 

Sztuką, która w pierwszej kolejności zabrała widownię do zaczarowanego świata była opera „Dziecko i czary”. Jej akcja rozgrywająca się na olbrzymim białym fortepianie sprawiła, że skaczące po nim postaci wyglądały niczym wyjęte z bajki, co wprawiło w zachwyt nie tylko dzieci, ale i dorosłych. To opowieść o krnąbrnym chłopcu, który został ukarany przez mamę i zamknięty w swoim pokoju. To właśnie tam skrzywdzone przez niego przedmioty i zwierzęta postanawiają upomnieć niegrzeczne dziecię i dać mu nauczkę za ich złe traktowanie. Pojawia się więc narzekająca na swój los chińska porcelana, uszkodzone fotele, zegary czy imbryki, a także pasterze ze zdartej przez brzdąca tapety. Nawet zapałki postanawiają ukarać chłopca wykorzystując do tego swoje płomienie. Księżniczka zaś, która wyszła z podartej przez niego książki budzi w nim wyrzuty sumienia, obwieszczając mu, że teraz jej losy nie zakończą się szczęśliwie. W kolejnych scenach pojawiają się także dręczone przez chłopca zwierzęta: żaby, koty czy wiewiórka. Kiedy ta ostatnia rani sobie łapkę w chłopcu rodzi się współczucie i opatruje jej łapkę. To powoduje, że zaskoczone okazaną przez niego troską i skruchą postaci postanawiają mu przebaczyć wyrządzone im wcześniej zło.

 

 


W operze Ravela śpiewały i tańczyły meble, przedmioty codziennego użytku, a także zwierzęta. Wszystko to sprawiło, że sztuka miała w sobie coś magicznego, cudownego, niemal nierealnego. Dodając do tego genialną grę aktorów, urzekającą muzykę oraz spektakularne, przygotowane z wielką dbałością o detale kostiumy mogliśmy być świadkami wydarzenia, które z pewnością na długo pozostanie w pamięci wszystkich przybyłych gości. Dowodem uznania dla twórców jest fakt, że to fantastyczne widowisko sowicie i zasłużenie zostało nagrodzone burzą oklasków oraz owacją na stojąco!

 

 

A opera „Słowik” Strawińskiego? Chyba każdy zna baśń Andersena o tym samym tytule. Historia opowiada o cesarzu, którego uzdrowił i uchronił od śmierci piękny śpiew słowika. I tu spore zaskoczenie! Innowacyjny pomysł przedstawienia mechanicznego słowika przyniesionego przez japońskich posłańców wprawił w osłupienie chyba wszystkich. Na scenie pojawił się bowiem tancerz breakdance wykonujący akrobacje! Pomysł dość odważny, ale niewątpliwie idealny dla dobitnego ukazania kontrastu między lirycznym i pełnym finezji Słowikiem, a jego automatycznym odpowiednikiem. Strzał w dziesiątkę!

 

 


Przedstawienie zachwycało przede wszystkim piękną muzyką, imponującym śpiewem oraz chórem częściowo umieszczonym... na widowni! Do tego powieszona na linach i unosząca się nad sceną tancerka, płynący na łódce rybak oraz umieszczone na głowach śpiewaków operowych zapalone abażury sprawiły, że na widowni dało się odczuć atmosferę nastrojowości, refleksji i lekkiej zadumy. I chyba o to chodziło twórcom przedstawienia. To pełne uroku dzieło artystyczne poruszyło serca zarówno dużych, jak i małych widzów. Natomiast piękne przesłanie płynące ze sztuki, fascynujące kostiumy artystów oraz mistrzowska muzyka i śpiew sprawiły, że podziwianie tej opery było istną ucztą dla ducha.

 

 

Podsumowując – obydwa dzieła cechował duży rozmach i niesamowity klimat magii stworzony głównie dzięki genialnym artystom, ale także świetnym kostiumom i scenografii. Oglądanie tak dopracowanych spektakli to duża przyjemność, a obserwacja entuzjastycznych reakcji dzieci naprawdę bezcenna.

 

 

                                                                 Agnieszka Damieszko-Charnock

 

Fot. Katarzyna Zalewska

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć