Warszawa

TURBO Recenzja, czyli Chowaj pupę w skorupę!

Produkcja: DreamWorks Animation

Reżyseria: David Soren
Scenariusz: Davis Doren, Darren Lemke, Robert Siegel
Czas trwania: 92 minuty

 

Animacja "Turbo" wykreowana przez studio Dreamworks stanowi jedną spośród licznych wariacji na dobrze znany i wdzięczny dla nieskomplikowanych fabuł temat, czyli „od zera do bohatera”. Zmienia się zakotwiczenie w czasie czy przestrzeni, zmieniają się zupełnie konteksty i typy postaci (to jest: gatunki zwierząt, roślin czy nawet pojazdów ożywianych komputerową animacją), stałą niezmienną jest jednak przesłanie – być może w niektórych przypadkach dość błahe, z drugiej strony jednak nie ulega wątpliwości, że jednocześnie przez to klarowne i czytelne, dla najmłodszego nawet odbiorcy.

 

 

 

 

 

Chowaj pupę w skorupę!

 

Nie, to jeszcze nie jest główne przesłanie filmu. Trochę cierpliwości, proszę. „Chowaj pupę w skorupę” to motto, mantra, dewiza życiowa powtarzana i reprezentowana przez głównych bohaterów filmu, czyli społeczność ślimaków winniczków. Co oznacza ona w praktyce? Nie wychylanie się – dosłownie i w przenośni – w obliczu zagrożeń, czy pokus. Codzienność polegającą na pracy w ogrodowej „fabryce” pomidorów, co wystarcza na zaspokojenie głodu. I tyle. Pogodzenie się z tym, że drapieżnik (ludzki lub zwierzęcy) czyha i nic nie można z tym zrobić. Bierność, apatia, rutyna w swojej skorupie.

 

 

 

Wrzucamy drugi bieg!

 

A konkretnie bieg wydarzeń – ten zostaje diametralnie zmieniony, a tempo podkręcone, gdy główny bohater, ślimak Turbo, ulega wypadkowi, w wyniku którego zyskuje nadnaturalne moce (skąd my, widzowie, to znamy? zewsząd). Mały pechowy ślimak to jednocześnie niepoprawny marzyciel i łagodny buntownik, który nie godzi się na życie pod sztandarem "pupy w skorupy". Fascynuje go prędkość, wyścigi samochodowe, szybka jazda. 

 

To o ściganiu nieustannie marzy i śni. Nie bez powodu twórcy zdecydowali się na wybór takiego, a nie innego środowiska – ślimak to chyba najlepszy bohater, jakiego zestawić można na zasadzie kompletnej opozycji z szybkością. Prosty to zabieg, a opowieść na tym zyskuje, nieuchronnie wypełniając się wartościowymi motywami takimi, jak przezwyciężanie własnych słabości, przeciwności losu, hartowanie ducha, wiara w siebie. Przede wszystkim jednak podążanie za swymi marzeniami i nie porzucanie ich.    

 

 

 

„Nie ma marzeń zbyt wielkich,

nie ma marzycieli zbyt małych”

 

Oto, proszę Państwa, właściwe i główne przesłanie animacji o brawurowym ślimaku. Na przekór wszystkiemu (począwszy od... samego bycia ślimakiem, skończywszy na niemożności ujarzmienia supermocy) spełnia on marzenia.

Marzeń jest bowiem w tym filmie więcej niż jedno, a Turbo – podążając z całych swych sił i bez wciskania hamulca za realizacją własnego – przy okazji pomaga wielu innym, pobocznym postaciom. Te są przeciwieństwem głównego bohatera (jak jego brat, który nie potrafi uwierzyć w Turbo) lub jego odbiciem w lustrze (chłopiec Tito, który mocno pragnie czegoś więcej, niż gastronomia i utrzymanie się z niej). Ostatecznie wszyscy coś zyskują, ażeby w pełni przekonać odbiorcę, że hasło przewodnie skierowane jest także do każdego z widzów.

 

 

Wartości, które niesie ze sobą ten animowany film są klarowne, pozytywne i uniwersalne, natomiast tematyka (prędkości, szybkich bolidów i ścigania się) kieruje go minimalnie w stronę widowni męskiej/chłopięcej. Obraz wyreżyserowana przez Davida Sorena jest więc przyjemną i momentami całkiem dynamiczną opowieścią, choć jednocześnie dość przewidywalną i typową dla studia, z którego wyszła. Może, gdyby twórcy mieli choć połowę odwagi małego, szybkiego ślimaka...  

 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Okiem CzasDzieci.pl

Warto zobaczyć