Kraków

Baranki Dzieciom - nasza relacja!

Baranki Dzieciom - nasza relacja!

Czy pamiętacie małe kina studyjne? Były takie w dużych miastach, czasem w każdej dzielnicy, były w małych miasteczkach. Każdy, kto miał gdzieś swoje ukochane kino, do którego chodził, do dziś pamięta jego kolor, zapach, czasem jakiś nic nie znaczący detal. W Krakowie chodziło się do „Uciechy”, „Warszawy”, „Wandy”, „Związkowca” i wspaniałych kin nowohuckich.

 

Większość z tych kin, choć miała przedwojenny rodowód, już nie istnieje. W mojej głowie pozostanie za zawsze przepiękna mozaika z nieistniejącego od lat kina „Wanda”. Pamiętam światło, w które się zanurzaliśmy, wychodząc na ulicę prosto z ciemnej sali, gdzie odbywała się projekcja – zderzenie magicznej chwili, która chciałoby się, żeby trwała wiecznie z codziennością, do której trzeba wrócić. Jako dziecko w „Wandzie” widziałam „Akademię Pana Kleksa” i „Niekończącą się opowieść”.

 

Te wspomnienia wróciły do mnie, kiedy wybrałam się z synem na niedzielny seans Baranki dzieciom. „Baranki” to cykl cotygodniowych projekcji filmowych, podczas których pokazywane są filmy dla dzieci, należące do kanonu polskiej animacji. Po projekcji odbywają się krótkie warsztaty – plastyczne, muzyczne lub ruchowe, inspirowane bajkami, które są prezentowane danego dnia. My trafiliśmy na cykl o znanym każdemu polskiemu dziecku i bez wątpienia kultowym Reksiu.

 

Baranki Dzieciom to cykl międzypokoleniowy. I dorosły może tu znaleźć coś dla siebie. Całkiem uniwersalna opowieść o prostolinijnym Reksiu – pielęgniarzu, który na własnych błędach uczy się, jak asertywnie zadbać o siebie, okazuje się w sam raz dla niejednego dorosłego. Podobnie ironiczny odcinek o Reksiu – malarzu, który przypadkiem zostaje artystą, bo malunek, jaki wyszedł spod psiej łapy, dorównuje dziełu niejednego malarza artysty, uprawiającego sztukę nowoczesną.

 

Mimo tego, że „Reksio” ma pięćdziesiąt lat, ciągle śmieszy i cieszy małych widzów – tak przynajmniej wynikało z reakcji tłumu na sali kinowej. Tego dnia pękała ona w szwach, a niektórym nawet nie udało się zmieścić. Po projekcji dzieci mogły wyciąć i pokolorować swoją pacynkę (oczywiście z Reksiem w roli głównej) na warsztatach „Sztukolotni”.

 

Mimo tego, że w dobie internetu na wyciągnięcie ręki mamy wszystko, co chcemy, prawdziwe, studyjne kino to jednak ciągle magia. Szczerze wszystkim polecam niedzielny seans w Kinie pod Baranami – dla dzieci będzie on zabawny i przyjemny, a dla dorosłych stanie się nostalgiczną podróżą do lat dziecięcych.

 

 

1/3
1/3
Baranki Dzieciom

fot. Emilian Aleksander

2/3
2/3
Baranki Dzieciom

fot. Mama Art

3/3
3/3
Baranki Dzieciom

fot. Sztukolotnia

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć