Witam serdecznie,

Moje dziecko ma 4 lata i mózgowe porażenie dziecięce. Od pół roku uczę go mówić metodą krakowską. Mieszkamy w Anglii, mamy tutaj polskiego logopedę, który stara się nam pomóc w tych zmaganiach. Dziecko ogólnie dobrze reaguje na słuchanie płyt i czytanie książek, z tym, że nadal nie powtarza. Zaczął jednak gaworzyć. Potrafi bezbłędnie dopasować słowa do obrazków (na razie próbowaliśmy te ćwiczenia na najprostszych książeczkach) i rozpoznaje sylaby otwarte.

Niestety, z racji tego, że nie mówi nic poza "nie" i "mama", jest tutaj kwalifikowane jako dziecko potrzebujące największego wspomagania w nauce. Zatem kwalifikuje się od przyszłego roku do szkoły specjalnej. Bez względu na rodzaj szkoły, który wybierzemy (ponieważ rodzice mogą się nie zgodzić z opinią specjalistów) wszędzie stosowana jest tutaj komunikacja alternatywna. Język znaków lub obrazki. Czy używanie takiej komunikacji może zaszkodzić mu w nauce mowy? Naszym zdaniem tak, dlatego się przed tym bronimy, ale wygląda na to, że w szkole i tak będą stosować te metody, aby mieć z dzieckiem jakikolwiek rodzaj komunikacji.

Wiem również, że synowi potrzebne jest MTG, nie wiem jednak, ile musiałabym przeznaczyć urlopu, aby skorzystać z tej metody w Polsce?

Monika