Warszawa

Porady naszych Ekspertów

Strach przed nowym i obcym

Witam serdecznie,

piszę do Państwa z prośbą o poradę. Jestem mamą 7 latka. Syn we wrześniu rozpoczął swoją przygodę z edukacją szkolną. Jednak problem, z którym się do Państwa zgłaszam istnieje prawie od zawsze. Jednak teraz coraz bardziej utrudnia mojemu dziecku prawidłowe funkcjonowanie w świecie. Moje dziecko nie potrafi poradzić sobie z emocjami jakie niosą nowe nieznane wydarzenia w jego życiu. Strach przed czymś nowym jest dla niego nie do przeskoczenia. Sytuacji takich było już sporo. Na początku przedszkola przed wyjściem porannym z domu zawsze był płacz, a potem wymioty. Doszło do sytuacji, że nie jadł i nie pił nic przed wyjściem, żeby nie wymiotować, co i tak nie dawało rezultatów, bo ostatecznie i tak miał odruch wymiotny. W przedszkolu jak już był to było wszystko ok. Nie było z nim problemów, Panie go chwaliły, był grzeczny, chętnie brał udział we wszystkich zabawach z dziećmi. Jednak odmawiał posiłków. Po 1,5 roku przedszkola było wszystko jak powinno. Apetyt mu dopisywał, widać było że się zaaklimatyzował w przedszkolu. Nawet czasem nie chciał iść do domu jak wcześniej niż zwykle go odbierałam. Jednak nadal były sytuacje jak np. wycieczki do kina, do teatru, przedstawienia, apele, w których moje dziecko panikowało. Zawsze był wystraszony, wylękniony. Zawsze przy Pani Wychowawczyni. Blisko niej. Kiedy były urodziny jego kolegów i koleżanek zawsze musiałam zostawać gdzieś w pobliżu, gdyż nie chciał zostawać sam. Nie było mowy żebym go zostawiła choć na 10 minut. Kiedy był już w zerówce i w przedszkolu były łączone grupy np. przed świętami itp. moje dziecko siedziało w kącie i szlochało. Nie chciał chodzić do przedszkola gdy były łączne grupy, jak twierdził nie lubił kiedy dzieci z młodszych grup płaczą, albo twierdził że nie ma jego Pani Wychowawczyni. Potrafił przesiedzieć w kącie 6 godzin i nic ani nikt nie był go w stanie go z stamtąd wyciągnąć. Nie uczestniczył w zabawach ani posiłkach. Takich sytuacji było naprawdę wiele, długo by opisywać. Próbowałam mu zawsze tłumaczyć, uspokajać ale na niewiele to się zdawało. Pani pedagog w przedszkolu mówiła, że to przejdzie, że wyrośnie. Jednak dziś obawiam się, że tak nie będzie. W szkole wszystko uderzyło ze zdwojoną siłą. Ostatnio skumulowało się już tak dużo takich sytuacji, że się przeraziłam. Widzę, że moje dziecko cierpi, a ja nie jestem w stanie mu pomóc. Ani groźbą ani prośbą. Nie wiem jak do niego dotrzeć, żeby mu ulżyć, pomóc. Do szkoły miał przyjechać magik i dać przedstawienie. Pani asystentka 2 tygodnie wcześniej chodziła po klasach i rozdawała dzieciom ulotki i opowiadała jak będzie super. Pani opowiadała, że magik dziewczynki zamieni w króliczki, a chłopcom poznikają głowy i nie wiadomo czy uda się je z powrotem odczarować. Zachęta według mnie była okropna, jednak wszystkie dzieci były zachwycone. Moje dziecko wpadło w panikę. W domu ze łzami w oczach prosiło mnie, żebym mu nie kazała iść na to przedstawienie. Więc powiedziałam, że jak nie chce to nie pójdzie. Ale to nie wystarczyło. Miał koszmary, płakał, wybudzał się przez kilka kolejnych nocy. Po kilkanaście razy dziennie pytał czy aby na pewno nie pójdzie. Kiedy ktoś go próbował przekonać, że może jednak pójdzie, że będzie fajnie, zabawa zaczynała się od początku. Prosiłam wszystkich żeby go nie namawiali, żeby mu oszczędzić stresu. Jak już się upewnił, że nie będzie musiał iść to zadał pytanie gdzie wtedy będzie jak wszyscy pójdą na przedstawienie. Pani powiedziała, że poczeka na świetlicy. I był kolejny problem strach przed świetlicą. Zabawa od początku, tłumaczenie proszenie, próba nawet przekupstwa, nic nie skutkował. Koniec końców nie poszedł ani na pokaz ani do świetlicy. Po prostu zaprowadziłam go do szkoły po występie (był na 1 lekcji). Pani wychowawczyni powiedziała dzieciom w poniedziałek, że we wtorek jej nie będzie i zajęcia będą mieli zastępstwo. Po powrocie do domu moje dziecko było smutne, nic nie chciało mówić, jeść, szlochał. W końcu udało mi się wydusić z niego, co się dzieje. Bał się nowej Pani. Tłumaczyłam, prosiłam, uspokajałam. Jakoś się wyciszył. Nazajutrz rano był przerażony, płakał, widziałam, że jego wytrzymałość sięga zenitu. Pojechaliśmy do szkoły. Pani przyszła, on się rozpłakał, próbowałam go uspokoić. Pani zgarnęła go z korytarza do klasy. Nie zdążyłam dojść do schodów, kiedy moje dziecko wybiegło z sali i zwymiotowało na korytarzu. Zakrył dłońmi buzie i pobiegł do toalety płacząc. Tam znowu zwymiotował. Przyszła Pani, zobaczyła że jestem z nim i zapytała co się stało, więc powiedziałam, że to ze stresu, ale że już wszystko ok. Pani była bardzo ciepła dla mojego syna i powiedziała, żeby się nie bał i że czeka na niego w sali. Ponieważ ubrudził wszystkie ciuchy, musieliśmy poczekać na dostawę czystych ciuchów. Na korytarzu trochę się już wyluzował, jakby te wymioty to był jego wentyl bezpieczeństwa. Ale zaraz powiedział mi, że zrobił z siebie pośmiewisko i że się wstydzi i znowu się popłakał. Potem było już lepiej, przebrany w świeże ciuchy poszedł do klasy jakby nigdy nic. Mój syn od września chodzi na zajęcia tenisa raz w tygodniu, bardzo lubi te zajęcia. Ostatnio zdarzyło się, że mieliśmy mieć gości więc chciałam skorzystać z tego, że godzinę będzie na zajęciach i pojechałam do sklepu. Jak wróciłam Pani powiedziała, że moje dziecko połowę zajęć przestało przy płocie patrząc czy już idę. Potem się rozpłakał. Pani udało się go jakoś uspokoić, ale do mojego powrotu był smutny. Ze szkołą mieli wyjazd do teatru na przedstawienie. Miejsce dla niego było znane (chodzimy tam na poranki dla dzieci, brał udział w przedszkolu w Festiwalu Piosenki Przedszkolnej). Jednak tak się zestresował i bał, że nie chciał wejść do sali, skończyło się na tym, że mama, która była z klasą do opieki musiała siedzieć przy nim na schodkach. Dzban mojej wytrzymałości przelał się w dniu kiedy odwiedziła nas kuzynka z moim 3- letnim chrześniakiem. Byli u nas całe popołudnie. Wieczorem, kiedy wychodzili mały bardzo marudził, był już bardzo zmęczony, ale mimo to nie chciał iść do domu. Płakał i próbował wymusić u swojej mamy jeszcze kilka minut. W końcu nadszedł już czas wyjścia, moja kuzynka wzięła małego siłą na ręce i zaczęła go ubierać. Na korytarzu kiedy się wszyscy żegnaliśmy kuzynka obiecała małemu, że jeszcze przyjdą do Mateuszka (mojego syna) jak będzie chciał. Na co mały powiedział, ze złością, że on już nigdy nie będzie chciał do niego przyjść. Pożegnaliśmy się, goście wyszli. Zamknęłam drzwi, odwróciłam się i zobaczyłam, że moje dziecko stoi jak wmurowane w ziemie, a po policzkach płyną mu łzy. Podeszłam do niego i zapytałam, co się stało, a on ocknął się jakby z letargu i krzyknął, że wszyscy go nienawidzą i uciekł do siebie do pokoju. Tak bardzo uderzyły go słowa 3-latka. Nie mogłam go uspokoić, wtulił się we mnie i szlochał. To było straszne. Tłumaczyłam i uspokajałam. Potem był tak wyczerpany, że od razu zasnął mi na rękach. Podobnych sytuacji jest naprawdę wiele. Długo by opisywać. Widzę jednak, że moje starania do niczego nie prowadzą. Nie wiem czy powinnam szukać pomocy, czy czekać aż z tego wyrośnie. Chcę mu pomóc. Nie wiem czy coś go dręczy, zawsze był wycofanym dzieckiem, nie lubił tłumów, głośnych spędów. Ale to wszystko wymyka się spod kontroli. Pomimo, że sytuacje opisane przeze mnie nie są czymś nadzwyczajnym, dla mojego dziecka stają się czymś nie do przeskoczenia. Widzę, że moje dziecko cierpi z powodu takich rzeczy, nad którymi inni przechodzą obojętnie, a ja nie mogę nic zrobić. Mogę tylko
dodać że jest naszym jedynym dzieckiem i bardzo go kochamy. Ma nas, rodziców, i dziadków, którzy są dla niego naprawdę dobrzy. Nie wiem co mamy robić dalej. Proszę o pomoc.

Monika
Prof. Jagoda Cieszyńska - Psycholog, logopeda

Prof. Jagoda Cieszyńska

Psycholog, logopeda

Odpowiedź:

Droga Pani Moniko,

 

nie rozumiem dlaczego psycholog czy pedagog w przedszkolu nie zareagował, gdy chłopiec objawiał takie problemy. Obecnie zaburzenia utrwaliły się i będzie coraz trudniej je niwelować. Powinna Pani udać się do psychologa, ponieważ opisane przez \ Panią reakcje chłopca często występują w zespole Aspergra. Oczywiście nie mogę postawić diagnozy, nie widząc i nie badając dziecka, ale z całkowitą pewnością mogę stwierdzić, że Syn nie rozwija się normatywnie i konieczna jest profesjonalna pomoc. 

 

Serdecznie pozdrawiam
Jagoda Cieszyńska 

Zobacz inne porady w tematyce: lęk, strach, zespół aspergera

Lubisz CzasDzieci.pl?  Polub nas na Facebooku!

Komentarze


Portal CzasDzieci.pl ma przyjemność współpracować z gronem ekspertów, jednak często problemy wymagają pilnej lub dodatkowej porady medycznej. CzasDzieci.pl nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z zastosowania informacji zawartych w niniejszym serwisie. Zalecamy bezpośredni kontakt ze specjalistą w celu konsultacji danego problemu. Po zgłoszeniu pytania, zostanie ono po akceptacji redakcji umieszczone wraz z odpowiedzią konkretnego eksperta.

Przeczytaj również

Warto zobaczyć